Chociaż piłkarze z Wejherowa pierwsi strzelili gola, nie byli w stanie utrzymać prowadzenia i ostatecznie murawę boiska opuszczali „na tarczy”. Mecz IX kolejki II ligi pomiędzy Gryfem a Olimpią Elbląg zakończył się wynikiem 1:4.
Zaledwie dwa punkty zdobyte w pierwszych kolejkach trwającego sezonu 2019/2020 sprawiają, że to najgorszy początek rozgrywek w historii wejherowskiego Gryfa w II lidze. Tego bilansu punktowego WKS-owi nie udało się również poprawić po minionej IX kolejce. Żółto-czarni, grając przed własną publicznością, wprawdzie mecz rozpoczęli dobrze, lecz zwłaszcza w drugiej połowie oddali inicjatywę gościom i ponieśli siódmą porażkę w sezonie. W niedzielnym spotkaniu na Wzgórzu Wolności gryfici mieli tylko jeden moment, w którym mogli mieć powody do radości. W 15. minucie żółto-czarni wywalczyli rzut karny, a „jedenastkę” pewnie wykorzystał Mateusz Majewski. Jednak z prowadzenia gospodarze cieszyli się tylko przez 300 sekund. Olimpia Elbląg szybko odpowiedziała bramką Damiana Szuprytowskiego.
O ile jeszcze po pierwszej połowie można było mieć nadzieję na korzystny wynik dla Gryfa, to w drugiej odsłonie meczu piłkarze przyjezdnych odskoczyli wejherowianom. W 49. minucie na 2:1 dla Elbląga podwyższył Michał Miller. W 68. minucie – po raz drugi w tym meczu, ale tym razem z karnego – drogę do siatki bramki rywali znalazł Szuprytowski. Wynik spotkania na 4:1 dla gości w 90. minucie ustalił Michał Kuczałek.
– Zaczęliśmy źle. Byliśmy trochę za bardzo cofnięci. Ale po stracie gola drużyna szybko odpowiedziała. W pierwszej połowie było naprawdę groźnie. Mogliśmy strzelić, ale i stracić bramkę. Mecz był bardzo szybko – mówił na pomeczowej konferencji prasowej Adam Nocoń, trener Olimpii Elbląg. – Trzeba przyznać, że po ciężkim spotkaniu to zasłużone zwycięstwo. Graliśmy na ciężkim terenie – dodał.
– Przegrywamy, bo brakuje nam 2–3 zawodników, żeby nawiązać walkę – stwierdził Łukasz Kowalski, szkoleniowiec Gryfa Wejherowo. – Wydaje mi się, że pierwszą połowę z Olimpią oglądało się sympatycznie, a potem znowu dostajemy jedną i drugą bramkę, co sprawia, że wszelkie założenia taktyczne biorą w łeb, bo przy 1:3 te odległości są duże. Gdyby Olimpia lepiej nas skontrowała, to ten wynik mógłby być jeszcze wyższy. Patrząc przez pryzmat wyniku, to jest dramatyczny, ale jeśli nie weźmiemy go pod uwagę, to pozostawiam wam już do oceny, czy byliśmy zespołem o wiele gorszym, bardzo złym, czy takim sobie.
Gryf Wejherowo – Olimpia Elbląg 1:4 (1:1)
Bramki: Mateusz Majewski (15 – karny) – Daniel Szuprytowski (20, 68 – karny), Michał Miller (49). Michał Kuczałek (90)
Gryf: Ferra – Kankowski (66 Kolus), Lisiecki, Koprowski, Goerke – Czychowski (59 Gabor), Sikorski (72 Prusinowski), Burkhardt, Hebel, Sławek – Majewski
Olimpia: Madejski – Balewski, Lewandowski, Wenger, Sedlewski – Miller (84 Prytulak), Kuczałek, Krasa, Szuprytowski, Demianiuk – Brychlik