22.05.2019 10:32 0 Gol
Arka Asseco Gdynia po wygraniu w Gdynia Arenie dwóch spotkań półfinałowych play-off Energa Basket Ligi jechała do Włocławka powalczyć o rozstrzygające losy serii zwycięstwo. Skończyło się jedynie na planach i marzeniach, bo Anwil wygrał 87:79 i tym samym walka o finał nadal trwa.
– Wydaje się, że ogromny wpływ na wynik miała kontuzja Upshawa na samym początku starcia. Zawodnicy Asseco, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, stracili całą swoją siłę wynikającą z mocnego kolektywu popartego indywidualnościami. Z tej zwycięskiej synergii pozostały tylko indywidualności, które nie miały swojego wzajemnego wsparcia. Anwil szedł wcześniej tą drogą i doszedł do ściany, zajęło im to dwa mecze, jednak wyciągnęli wnioski i wygrali – czytamy na oficjalnej stronie gdyńskiego klubu.
Asseco dobrze rozpoczęło trzecie spotkanie, bo po pierwszej kwarcie prowadziło 24:21. Jednak, jak się później okazało, kluczowa dla wyniku tej rywalizacji była druga odsłona meczu. Do remisu doprowadził Ivan Almeida, a przewagę dla swojej drużyny zdobywał Jarosław Zyskowski. Jego kolejne trafienie dało później nawet siedmiopunktowe prowadzenie zespołowi trenera gospodarzy Igora Milicicia. Gdynianie mieli problemy w ofensywie, a Anwil potrafił to dobrze wykorzystać. Po pierwszej połowie włocławianie wygrywali już 45:36.
Pozostałe dwie kwarty oscylowały wokół remisu. Trzecią Asseco wprawdzie wygrało 21:20, ale w ostatniej padł remis 22:22 i cały mecz wygrał Anwil 87:79.
– Zagraliśmy słaby mecz. Mogę to powiedzieć za cały zespół. Nie stawiliśmy się w 100 proc. jak to było w poprzednich meczach. Mieliśmy swoje szanse, ale ich nie wykorzystaliśmy. Ale nic się nie stało. W czwartek kolejny mecz i myślę, że będzie się różnił od tego – mówił Bartłomiej Wołoszyn z Arki Gdynia.
Mecz nr 4 odbędzie się w czwartek we Włocławku o godzinie 17:45.