31.12.2019 12:15 7 Kwt

O tym się mówiło w mijającym roku

Archiwum

Nadszedł czas na podsumowanie minionego roku. Działo się wiele, codziennie informowaliśmy naszych Czytelników o ważnych wydarzeniach, które odbijały się szerokim echem nie tylko na Pomorzu, ale i w całej Polsce. Co zasłużyło na przypomnienie?

Zestawienie zawiera artykuły zamieszczone w roku 2019, które cieszyły się wśród Czytelników portalu Nadmorski24.pl największą popularnością.

STYCZEŃ:

Niebezpieczny incydent z udziałem ucznia - szkoła dmucha na zimne

Wejherowska podstawówka dmucha na zimne i ostrzega uczniów i ich rodziców przed niebezpiecznymi sytuacjami. Dyrekcja Szkoły Podstawowej nr 6 rozesłała do rodziców maila z alertem, który został wydany ze względu na groźne zdarzenie, które miało mieć miejsce na ulicy Sikorskiego.

Zamykając drzwi szkoły i wychodząc do domu uczniowie muszą czuć się bezpiecznie i przestrzegać podstawowych zasad. Jak wynika z informacji, której szkole przekazali rodzice - ich dziecko brało udział w groźnie wyglądającym zdarzeniu - zatrzymał się samochód, którego kierowca zachęcał je do tego, żeby do niego wsiadło. Sytuacja miała miejsce w ubiegłym tygodniu na ulicy Sikorskiego.

Policjanci otrzymali informację za pomocą krajowej mapy zagrożeń bezpieczeństwa, z której wynika, że mężczyzna poruszający się samochodem osobowym w rejonie jednego z osiedli na terenie naszego miasta zaczepił dziecko. Reakcja dziecka była poprawna, czyli nie reagowało na zaczepki, oddaliło się i o wszystkim powiadomiło rodziców - informuje asp. sztab. Anetta Potrykus, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wejherowie.

Szkoła nie pozostała głucha na ten incydent – dyrektor postanowił działać od razu, jeszcze w piątek w każdej z klas odbyła się pogadanka o bezpieczeństwie – wszystko po to, żeby uczulić uczniów i ich rodziców na ewentualne zagrożenia. W poniedziałek (21 stycznia) rano szkoła wystosowała specjalny alert do rodziców.

Podjęliśmy działania profilaktyczne, mające na celu uczulić na bezpieczeństwo dzieci - zaznacza Piotr Litwin, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6 w Wejherowie.

„Dobre i bezpieczne życie, przypada w udziale tym, którzy nieustannie się o nie starają” - te słowa Lwa Tołstoja otwierają przesłane do rodziców trzynastopunktowe zasady, które każde dziecko powinno znać i przestrzegać.

archiwum


LUTY:

Luzino: Płonąca lokomotywa na stacji PKP

W niedzielę (24 lutego) na wysokości stacji PKP w Luzinie doszło do pożaru lokomotywy. Na miejsce wezwano straż pożarną, która zajęła się dogaszaniem spalinowozu.

Informacja o zdarzeniu wpłynęła do jednostki straży pożarnej kilka minut po godzinie ósmej. Na miejsce zadysponowano dwa zastępy straży pożarnej z JRG-1 Wejherowo oraz dwa zastępy OSP Luzino.

Po przyjeździe okazało się że najprawdopodobniej pali się zgromadzony nagar w kolektorze wydechowym. Pierwsze działania to było wprowadzenie roty gaśniczej, odłączenie zasilania w trakcji i prowadzenie roty gaśniczej z gaśnicą proszkową – wyjaśnia młodszy aspirant Janusz Gessler, dowódca zmiany w JRG-1 Wejherowo.

W trakcie akcji gaśniczej ruch pociągów został wstrzymany całkowicie.

archiwum


MARZEC:

Uczniowie z Kostkowa zastraszani przez nauczycielkę matematyki

Przeraźliwy krzyk nauczycielki podczas lekcji matematyki i przestraszeni uczniowie – takie nagranie trafiło do naszej redakcji, a wcześniej również do dyrekcji szkoły. „Absolutnie nie ma zgody na takie zachowanie” – powiedziała nam dyrektorka placówki. Sprawa trafiła do komisji dyscyplinarnej, a uczniów objęto opieką psychologiczną.

Uczniowie trzeciej klasy gimnazjum w Kostkowie zarejestrowali sytuację, która miała miejsce na lekcji matematyki. Na nagraniu słychać, jak nauczycielka podnosi głos na jedną z uczennic; ta stara się zadać pytanie, ale zostaje przekrzyczana.

O nagraniu dyrektorka dowiedziała się od matki uczennicy, która uczestniczyła w rozmowie z nauczycielką. Od razu podjęto środki zapobiegawcze.

O sprawie jest poinformowany organ prowadzący i z tego co mi wiadomo, zgłosił sprawę do wojewody, do komisji dyscyplinarnej o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec nauczyciela. Nauczyciel obecnie nie prowadzi zajęć, nie ma go w szkole – mówi Karolina Pyczka, dyrektor Samorządowego Zespołu Szkół w Kostkowie. – Absolutnie nie ma zgody na takie zachowanie – dodaje.

Gmina Gniewino o incydencie dowiedziała się w miniony czwartek (21 marca).

Reakcja była natychmiastowa, bo już 22 marca wójt gminy Gniewino, jako organ prowadzący, wystosował wniosek wraz z dokumentacją, jaką dysponował, do wojewody pomorskiego o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego. Stanowisko organu jest dowodem na to, że nie ma przyzwolenia na tego typu zachowania – zaznacza Danuta Fedyniak, sekretarz gminy Gniewino.

Jest to pierwszy zgłoszony sygnał o takim zachowaniu nauczycielki z wieloletnim stażem pracy. Udało nam się jednak dowiedzieć, że podobne zdarzenia miały miejsce na jej lekcjach już kilkanaście lat temu.

Ta pani uczyła mnie około 15 lat temu. Pamiętam, że nie potrafiła nam wytłumaczyć zadań, a jeśli ktoś nie rozumiał, to podnosiła głos i się denerwowała. Pamiętam, że bałam się chodzić na matematykę, a przed lekcjami miałam nawet bóle brzucha – mówi była uczennica szkoły w Kostkowie.

Do tej pory do nas takie informacje nie docierały. Nie jestem w stanie odpowiadać za to, co się stało wcześniej, jeżeli o tej informacji nie zostałam powiadomiona – wyjaśnia Karolina Pyczka.

Uczniowie są objęci pomocą psychologiczno-pedagogiczną. Całą sytuację wyjaśniać będzie organ do tego powołany, czyli wojewoda pomorski.

archiwum


KWIECIEŃ

Pożar lasu w Luzinie

Pożar w lesie w Luzinie. W środę (24 kwietnia) około godziny 15 dotarła do nas informacja o płonącym lesie nieopodal ulicy Wilczka. Strażacy opanowali sytuację. Do godzin nocnych trwało jeszcze dogaszanie i zabezpieczanie terenu.

———————————————-

Aktualizacja 24 kwietnia godz. 21:50

Działania strażaków na miejscu pożaru zakończyły się przed godziną 22:00.

———————————————

Jak informują strażacy paliło się 1,5 hektara lasu w okolicach ścieżki zdrowia w Luzinie. Ogień trawił ściółkę, a płomienie momentami sięgały już koron drzew. Gaszenie pożaru było utrudnione przez suszę oraz silny wiatr.

Na miejsce miał przylecieć samolot gaśniczy, jednak w związku z silnymi porywami wiatru został odwołany.

archiwum


MAJ

Tysiące archiwalnych dokumentów 'na wyciągnięcie ręki' w opuszczonym hotelu

Opuszczony hotel w Redzie lata świetności ma już za sobą. O tym, że niegdyś działał na dużą skalę, przypomina okazały, choć zaniedbany budynek. Okazuje się, że do niedawna można było w nim znaleźć nietypowe „pamiątki” po intensywnym funkcjonowaniu hotelu. Mowa o dokumentach księgowych i danych osobowych, które na pewno nie powinny być dostępne dla osób postronnych. Sprawą zajęła się wejherowska policja.

Do naszej redakcji dotarło nagranie przedstawiające jedno z pomieszczeń opuszczonego hotelu w Redzie. Widać na nim stosy niewłaściwie przechowywanych dokumentów. Choć hotel od kilku lat jest już nieczynny, to wejście do jego środka nie stanowi większego problemu dla osób postronnych. Zabezpieczenie budynku pozostawia wiele do życzenia. Tym bardziej szokować może fakt, że nikt nie zadbał o wywiezienie z dawnego hotelu kilku tysięcy egzemplarzy dokumentów, które, według przepisów prawa, powinny być przechowywane w miejscu niedostępnym dla osób postronnych.

O sprawie poinformowana została policja. Na miejscu okazało się, że zgłoszenie było jak najbardziej zasadne.

Policjanci zostali skierowani na miejsce, żeby sprawdzić zaistniałą sytuację i to zgłoszenie. Po potwierdzeniu nawiązano kontakt z właścicielem terenu, który zabezpieczył te dokumenty we własnym zakresie – informuje asp. sztab. Anetta Potrykus, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wejherowie.

Sposób zabezpieczenia danych osobowych uwzględnia rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i ustawa o ochronie danych osobowych.

W ustawie o ochronie danych osobowych jest określone, w jaki sposób dokumenty powinny być zabezpieczone, jak powinny być przechowywane i komu można je udostępniać – mówi Józef Liszka, inspektor ochrony danych osobowych.

Na tę chwilę nie wiadomo czy dane, które widniały na dokumentach, nie wpadły w niepowołane ręce.

Różne osoby mogą wykorzystać je do celów przestępczych – dodaje Józef Liszka. Za nieprzestrzeganie przepisów dotyczących ochrony danych osobowych grozi kara do dwóch lat więzienia.

archiwum


CZERWIEC

Makabryczne odkrycie we wraku - ciało nurka tkwiło w nim kilka lat

Podczas wykonywania dokumentacji wraku Wilhelm Gustloff nurkowie ekipy Baltictech natrafili na ciało nurka. O zdarzeniu zostały poinformowane służby, m.in. prokuratura.

Podczas wykonywania dokumentacji stanu wraku zgodnie z pozwoleniem z Urzędu Morskiego w Gdyni, natrafiliśmy na ciało nurka — poinformowała na swoim facebooku ekipa Baltictech. — O zdarzeniu poinformowaliśmy VTS Zatoka oraz policję i prokuraturę w Lęborku.

W porozumieniu z policją wykonaliśmy dokumentację filmową i zdjęciową oraz oznaczaliśmy bojką miejsce znalezienia ciała – dodali w internetowym wpisie nurkowie. - Stan ciała wskazuje na to, że leży w tym miejscu od kilku lat.

Zdjęcie ilustracyjne, źródło: Fot. FB/Baltictech


LIPIEC

O włos od tragedii na przejeździe kolejowym w Wejherowie

Do bardzo niebezpiecznej sytuacji doszło w czwartek (25 lipca). Mimo nadjeżdżającego pociągu, nie zamknęły się rogatki na przejeździe kolejowym w ciągu ulicy 12 Marca w Wejherowie. Kierowcy autobusu MZK linii nr 2 w ostatniej chwili udało się skręcić i uniknąć zderzenia.


Aktualizacja, godz. 14:00

Rogatki się nie zamknęły ani nie było świateł ostrzegawczych. Zwolniłem, upewniłem się, czy nie nadjeżdża pociąg. Wyjechałem zza krzewów i zobaczyłem, że pociąg jest na równi z autobusem. Nie było możliwości wyhamowania, mogłem tylko zjechać w rów. Dla mnie i dla pasażerów ta sytuacja zakończyła się szczęśliwie. Czasami te rogatki zawodziły, ale nigdy nie tak, żeby pociąg był tak blisko – mówi Zbigniew Lezner, kierowca MZK, któremu udało się uniknąć tragedii.

Okoliczności tego incydentu wyjaśniają policjanci z komendy powiatowej w Wejherowie. Poszukiwani są świadkowie zdarzenia – zarówno osoby podróżujące autobusem, jak i kierowcy, którzy w tym czasie stali na wspomnianym przejeździe. Można również wysłać maila do wejherowskiej komendy na adres: [email protected], podając w nim swoje imię i nazwisko, dane kontaktowe, a także dodać ewentualne załączniki, takie jak zdjęcia czy filmy z miejsca zdarzenia. Kontakt telefoniczny z wejherowską komendą jest możliwy pod numerem: 58 672 97 22.

Do zdarzenia doszło około godziny 12:40, a poinformowała o nim nasza Czytelniczka. Wedle jej relacji, autobus MZK, który poruszał się w stronę ulicy Rybackiej od centrum miasta, wjechał powoli na tory. Po chwili wykonał gwałtowny skręt i zatrzymał się w pobliskim polu. W tym samym momencie, tuż obok pojazdu, przemknął pociąg Pendolino.

Rogatki na przejeździe kolejowym w ciągu ulicy 12 Marca były w tym momencie otwarte. Chwilę wcześniej, również przy otwartych rogatkach, przez przejazd przejechał pociąg SKM. Jak wynika z relacji naocznych świadków, kierowca autobusu nie miał szans, by zahamować przed pędzącym pociągiem. Również pociąg nie mógł już zatrzymać się przed autobusem.

Na miejsce wezwano strażaków i zespół ratownictwa medycznego. Jeden z pasażerów autobusu ucierpiał wskutek nagłego hamowania.

Na ulicy 12 Marca wprowadzono ruch wahadłowy. Pociągi kursują normalnie.

Fot. Czytelnik


SIERPIEŃ

Młoda wejherowianka przegrała walkę z chorobą

Nie żyje 19-letnia Natalia Labudda z Wejherowa. Od siedmiu lat dziewczyna zmagała się z chorobą nowotworową. W akcje charytatywne, których celem było zbieranie pieniędzy na leczenie i specjalistyczną protezę, włączyły się setki ludzi wielkiego serca.

Natalia zmarła we wtorek (6 sierpnia). Miała tylko 19 lat, proste marzenia i fascynacje.

Liczę, że z Waszą pomocą uda mi się skutecznie zakończyć historię z tą chorobą. A tak poza chorobą mam parę zainteresowań. Bardzo lubię rysować, malować i haftować. Sztuka odgrywa wielką rolę w moim życiu. Bardzo interesuję się też makijażem – mówiła w styczniu 2019 roku.

W 2012 roku Natalia zachorowała na nowotwór złośliwy kości – mięsaka Ewinga. Przeszła chemioterapię i operację usunięcia kości strzałkowej. Niestety, cztery lata później wykryto u niej guza kości udowej. To wiązało się z koniecznością kolejnych chemioterapii i wszczepienia endoprotezy.

Trzeci rzut choroby oznaczał wznowę w tkankach uda i liczne przerzuty do płuc. Lekarze podjęli decyzję o amputacji nogi, by zapobiec eskalacji choroby.

Nie poddaję się i wierzę, że wygram, tak jak w dwóch poprzednich przypadkach, ale nie jestem w stanie zdobyć środków na protezę – mówiła jeszcze wiosną Natalia, gdy zbierała pieniądze na zakup kosztownej protezy. Zbiórkę wsparły wówczas prawie cztery tysiące osób.

Chęć pomocy Natalii zadeklarowało wielu ludzi dobrej woli. Niestety, jej stan ciągle się pogarszał. Tym razem choroba okazała się silniejsza i bezwzględna…

Źródło: Znajdzpomoc.pl


WRZESIEŃ

Rumianka uczestniczką 'Big Brothera'

Mieszkanka Rumi bierze udział w telewizyjnym show. Natalia Dawidowska ma 29 lat. W swoim życiu zawodowym pracowała m.in. jako kierowca w firmie kurierskiej. Na co dzień działa także w Ochotniczej Straży Pożarnej. Nie ominął jej również pobyt w wojsku, w którym uzyskała stopień starszego szeregowego oraz otrzymała propozycję zawodowej służby.

Natalia Dawidowska jest nową uczestniczką, drugiej edycji programu „Big Brother”. Natalia pasjonuje się m.in. sportem. Swoje pierwsze kroki w piłce nożnej stawiała w klubie TKKF Checz Gdynia, w sezonie 2009–2010. W sierpniu tego roku 29-latka dołączyła do klubu MKS Lew Lębork, gdzie gra na pozycji pomocnika. Prezes klubu Piotr Grudzień zaznacza, że rumianka jest charyzmatyczną zawodniczką, która zawsze dąży do wyznaczonych przez siebie celów. W wolnym czasie dziewczyna także biega i niesie pomoc innym – chociażby sąsiadom, z którymi jest blisko.

Znamy się już kilka lat, a od roku mieszkamy w tym samym bloku. Natalia to bardzo silna babka. Zna się na samochodach, elektryce, hydraulice, telewizorach, komputerach. Jak trzeba, to pomoże, także w remoncie. Można na nią liczyć i moim zdaniem ktoś powinien ją w końcu zauważyć – powiedziała Justyna, sąsiadka.

W życiu zawsze stara się polegać na sobie. Jest uparta i dąży do celów, jakie sobie postawi. Intryguje swoim wyglądem i zdaje sobie z tego sprawę. Jednak, jak twierdzi, nie przeszkadza jej to. Teraz w jej życiu otwiera się nowy etap – "Big Brother". Jak mówi, jej sąsiadka, z którą udało nam się porozmawiać, namówiła ją do wzięcia udziału w programie.

Siedziała u mnie na kawie, kiedy przy stole kliknęła, co trzeba i bardzo szybko zakwalifikowała się do pierwszego etapu "Big Brothera". Do programu nadaje się bez dwóch zdań. Jest odważna, i choć miała pewne obawy, to postanowiła spróbować i… udało się. Lubi wyzwania, dlatego myślę, że ma duże szanse zajść bardzo daleko. Trzymam za nią kciuki – mówi Justyna.

Zyskuje przy bliższym poznaniu, ponieważ jest niezwykle towarzyska i komunikatywna. Potrafi rozśmieszyć każdego. Jest także osobą kontrowersyjną. Nie boi się używać mocnych i dosadnych słów. Często, kiedy inni usuwają się w kąt, ona wyrywa się do przodu i dyskutuje – dodaje sąsiadka.

Rumianka została oficjalnie uczestniczką siódmej edycji popularnego reality-show. Do programu zgłosiło się 28 tysięcy osób. Spośród nich wyłoniono osiemnastkę, która weszła do domu wielkiego brata.

„Big Brother” (pol. „Wielki Brat”) – to polski program telewizyjny typu reality show, emitowany od 4 marca 2001 do 26 maja 2002 na antenie TVN, od 2 września 2007 do 1 czerwca 2008 na TV4 i ponownie od 17 marca 2019 na TVN 7, oparty na niderlandzkim formacie Big Brother, na licencji Endemol Shine. Zwycięzcami programu zostali kolejno: Janusz Dzięcioł, Marzena Wieczorek, Piotr Borucki, Jola Rutowicz, Janusz Strączek i Magdalena Wójcik, a edycję specjalną (VIP) wygrał aktor Jarosław Jakimowicz. Program polega na obserwacji codziennego wspólnego życia uczestników i śledzeniu ich wzajemnych relacji. Grupa uczestników wprowadza się do domu Wielkiego Brata, tj. niewielkiego budynku, pełnego kamer i odciętego od jakichkolwiek informacji od świata. Życie w domu dyktowane jest poprzez głośniki przez tzw. Wielkiego Brata, który wydaje uczestnikom polecenia oraz daje różnorodne zadania i nakazy, których wypełnianie jest obowiązkowe. Przez kolejny tydzień publiczność w otwartym głosowaniu decyduje, kto powinien opuścić program.

Źródło: Natalia Dawidowska/Facebook


PAŹDZIERNIK

Jadąc, gubił ryby. Nie zatrzymał się

We wtorkowe (1 października) popołudnie na ulicach Gościcina kierowcy mogli zobaczyć – ryby. Ciężarówka odpowiedzialna za ich przewóz, podczas jazdy, gubiła swój ładunek. Ruch był utrudniony.

Do nietypowego zdarzenia doszło na krajowej "szóstce" w Gościcinie, na wysokości przystanku SKM w okolicach godziny 15:00. To tam kierowca musiał nie zauważyć wydobywających się z ciężarówki ryb. Zauważyli je inni kierujący, którzy wezwali straż. Nie udało się jednak zatrzymać kierowcy odpowiedzialnego za zgubienie ryb, który pojechał dalej.

Na miejscu szybko pojawili się strażacy, którzy w pierwszej kolejności zabezpieczyli rybne pole i zajęli się usuwaniem ich z drogi. Czynności potrwały blisko godzinę.

archiwum


LISTOPAD

Pożar restauracji w centrum Wejherowa

W piątkowe przedpołudnie (1 listopada) mieszkańców centrum Wejherowa na nogi postawiły syreny straży pożarnej. W jednym z lokali gastronomicznych doszło do pożaru.

O tym zdarzeniu poinformowała nas Czytelniczka portalu Nadmorski24.pl. Na miejsce zostały wezwane jednostki JRG z Wejherowa i Ochotniczej Straży Pożarnej.

Jak poinformował dyżurny Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Wejherowie, w jednej z restauracji na Placu Wejhera doszło do pożaru w kuchni. Na szczęście nikomu nic się nie stało.

Pożar udało się opanować, trzeba było oddymić pomieszczenia.

fot. Czytelniczka N24


GRUDZIEŃ

Rumia: Ksiądz nagle zniknął z parafii, został oskarżony o gwałt

Ksiądz Michał L. posługiwał w ostatnim czasie w parafii św. Józefa i Judy Tadeusza w Rumi. We wrześniu tego roku zniknął jednak w tajemniczych okolicznościach. Okazało się, że jest oskarżony o gwałt na 17-letniej dziewczynie.

Przed gdańskim sądem stanął ksiądz Michał L., który w ostatnim czasie posługiwał w jednej z rumskich parafii. Mężczyźnie postawiono zarzut dwukrotnego gwałtu, którego miał dokonać na 17-letniej dziewczynie.

Kilka lat temu rodzina zgwałconej nastolatki powiadomiła kurię o gwałcie, księdza zdecydowano się jedynie przenieść do innej parafii. Karą dla niego miało być również spędzenie ponad roku w specjalnym ośrodku poprawczym dla duchownych.

Do zdarzenia miało dojść osiem lat temu, a rodzina o sprawie dowiedziała się dopiero wtedy, gdy dziewczyna targnęła się na własne życie. Pokrzywdzona miała wówczas 17 lat, natomiast ksiądz Michał był znajomym rodziny i wikarym w jednej z gdańskich parafii.

Poszkodowana kobieta przed sądem zarzuca także przełożonym oskarżonego, że chronili sprawcę. Ksiądz nie przyznał się do winy.

zdjęcie ilustracyjne


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...