Cysterną mieszczącą dziesiątki tysięcy litrów gazu mieszkaniec powiatu wejherowskiego urządził sobie "rajd". W dodatku był pijany i agresywny. Najprawdopodobniej dzięki interwencji policjantów nie doszło do tragedii.
W nocy z poniedziałku na wtorek (29/30 maja) dyżurny komendy miejskiej w Gdańsku odebrał zgłoszenie o kierowcy, który na ulicy Bażyńskiego łamie przepisy ruchu drogowego. Na miejsce udały się policyjne patrole.
- Na ulicy Wita Stwosza funkcjonariusze zauważyli kierowcę cysterny, który jechał pod prąd. Policjanci dali mężczyźnie wyraźne sygnały do zatrzymania. Kierowca nie zastosował się do nich i zaczął uciekać. Na skrzyżowaniu ulic Wita Stwosza i Derdowskiego wjechał autem w sygnalizator drogowy. Policjanci wysiedli z radiowozu i podbiegli do kierowcy cysterny – relacjonują stróże prawa z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
Od razu od 33–letniego mieszkańca powiatu wejherowskiego wyczuli woń alkoholu. Na tym jednak nie koniec, bo mężczyzna był agresywny, kopnął jednego z interweniujących funkcjonariuszy. Napastnik szybko został skuty kajdankami i trafił do radiowozu.
- Badanie jego stanu trzeźwości wykazało, że miał w wydychanym powietrzu 2 promile alkoholu. W takim stanie przewoził w cysternie 36 tysięcy litrów gazu propan – butan. 33-latek został doprowadzony do policyjnego aresztu, a samochód ciężarowy z cysterną został przekazany jego zmiennikowi, który przyjechał na miejsce zdarzenia – wyjaśniają mundurowi.
Kierowcy grozi do 3 lat więzienia, utrata prawa jazdy oraz grzywna.