- Nie płaczcie, że odszedł, pamiętajcie że był - usłyszeliśmy w trakcie homilii w puckim kościele. Zmarły w drugi dzień świąt wielkanocnych ksiądz Jan Kaczkowski, założyciel puckiego hospicjum, został pochowany w piątek (1 kwietnia) na cmentarzu komunalnym w Sopocie przy ulicy Malczewskiego. Tego dnia w puckiej farze odbyła się również uroczysta msza pożegnalna.
W piątek (1 kwietnia) trumna została wprowadzona do kościoła pw. św. Ap. Piotra i Pawła w Pucku. Tam też rozpoczęła się modlitwa różańcowa i oficjalne uroczystości pogrzebowe.
W trakcie uroczystości pogrzebowych w Pucku księdza Jana żegnali przyjaciele, znajomi i osoby, które ceniły jego działalność.
Chciałam pożegnać księdza Jana, bo zasługuje na to, żeby dużo osób się z nim pożegnało. Zmienił moje życie. To był bardzo dobry człowiek, którego warto naśladować. Będzie zawsze w naszej pamięci - mówi Martyna ze Starzyna.
Ksiądz Jan pracował w naszej szkole kilka dobrych lat. Związaliśmy się z nim osobiście, nie wyobrażałem sobie, żeby nasza szkoła nie uczestniczyła w dzisiejszych uroczystościach. W związku z tym odwołaliśmy dwie pierwsze lekcje. Cała społeczność chce uczcić pamięć księdza Jana - mówi Piotr Czaja, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego im. Stefana Żeromskiego w Pucku.
Po zakończeniu uroczystości w Pucku, trumna z ciałem księdza Kaczkowskiego została przetransportowana do Sopotu, gdzie w kościele św. Jerzego wystawiono ciało, odbył się pożegnalny koncert, msza pogrzebowa i na okolicznym cmentarzu pochówek.
Rodzina zmarłego księdza prosiła, aby wszyscy uczestnicy uroczystości pogrzebowych, zamiast składania kwiatów, złożyli datki na puckie hospicjum.
Przypominamy, że istnieje również możliwość przekazania 1% podatku dochodowego na rzecz hospicjum. Aby przekazać odsetek podatku dochodowego należy w formularzu PIT wypełnić zamieszczony w nim "Wniosek o przekazanie 1% podatku należnego na rzecz organizacji pożytku publicznego (OPP)". W rubryce "Numer KRS" należy wpisać 0000231110, a w rubryce "Wnioskowana kwota" należy podać kwotę stanowiącą 1% podatku i zaokrągloną do pełnych dziesiątek w dół.
Ksiądz Jan Kaczkowski zmarł po kilkuletnich zmaganiach z chorobą. Duchowny cierpiał na nowotwór. Swoje doświadczenia, związane z chorobą i nie tylko, opisał w książkach: „Życie na pełnej petardzie”, „Szału nie ma, jest rak” oraz „Grunt pod nogami”. Ksiądz Jan miał 38 lat.