10.03.2016 12:30 0 Redakcja/SM Gdynia

Borsuk wpadł do dziury, pomogli mu strażnicy miejscy

Strażnicy miejscy z ekopatrolu pomogli borsukowi uwięzionemu w kilkumetrowej dziurze. Bez jedzenia i wody był skazany na śmierć. Do zdarzenia doszło w środę (9 marca) na Wzgórzu Św. Maksymiliana w Gdyni.

Cieplejsze dni zachęcają dzikie zwierzęta do wychodzenia z kryjówek, w pobliże ludzkich siedzib, gdzie w łatwy sposób znajdują pożywienie. Tak też uczynił borsuk, który po drodze wpadł do dwumetrowej dziury.

  • Strażnicy z ekopatrolu otrzymali alarmującą informację od pracowników Morskiej Spółdzielni Mieszkaniowej na Wzgórzu Sw. Maksymiliana. Okazało się, że bezskutecznie próbowali pomóc borsukowi, który wpadł do 2 metrowej dziury przy jednej z ulic i nie mógł się wydostać. Był przerażony i zdezorientowany, ale bez wyraźnych obrażeń. Strażnicy za pomocą specjalistycznego chwytaka umieścili zwierzę w klatce, a następnie przenieśli do terenowego samochodu i przewieźli do lasu, gdzie został wypuszczony i natychmiast ukrył się w zaroślach - wyjaśnia Danuta Wołk-Karaczewska z gdyńskiej Straży Miejskiej.

Inny z kolei borsuk, tym razem wizytujący gdyńskie Witomino, zamieszkał w domku dla kotów, skąd wypędził lokatorów, spał i wyjadał jedzenie.

  • Koty nie miały gdzie się podziać, chodziły głodne, a mieszkańcy alarmowali o zagrożeniu, tym bardziej, że borsuk w sytuacji stresującej potrafi być niebezpieczny, jest silnym zwierzęciem, ma ostre zęby i potrafi dotkliwie zranić. Strażnicy wywieźli budkę z siedzącym w niej zwierzęciem do lasu w Marszewie, a dziki lokator po krótkim namyśle zrezygnował z kociego mieszkania i czmychnął w krzaki - dodaje Danuta Wołk-Karaczewska.

Straż Miejska apeluje o rozwagę i szczególną ostrożność w przypadku kontaktu z dzikim zwierzęciem, które może być chore, agresywne i niebezpieczne. Mundurowi proszą także o natychmiastowe poinformowanie o tego typu zdarzeniu gdyńskiego ekopatrolu, który ma odpowiedni sprzęt do chwytania i przewożenia dzikich zwierząt.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...