29.01.2016 12:45 0 Redakcja/TTM

Tragedia w Rumi. 'To była normalna, spokojna rodzina'

Bliscy, sąsiedzi i nauczyciele mówili, że była to spokojna rodzina. Ojciec chciał zabezpieczyć dziewczynkom przyszłość, tymczasem doszło do tragedii. Mężczyzna nie żyje, a jego córki z obrażeniami ciała przebywają w stanie ciężkim w szpitalu.

W czwartek (28.01) rano przy ulicy Świętojańskiej doszło do tragedii. Samobójstwo popełnił 44-letni mężczyzna, wcześniej najprawdopodobniej pobił swoje dwie córki. Śledztwo w tej sprawie wszczęła wejherowska prokuratura.

Jak wynika z przesłuchania świadków, czyli mamy i cioci dziewczynek, zostały one uderzane młotkiem. W obrębie domu nie znaleziono jednak żadnych narzędzi, którymi mogły zostać pobite. Ciało mężczyzny w altanie obok domu odnalazł jego brat. Jak dowiedzieliśmy się z nieoficjalnych źródeł, dziewczyny mają połamane kości twarzoczaszki i ręce.

  • Dotychczas ustalono, że dziewczynki zostały dosyć ciężko pobite i przebywają w szpitalu, były wczoraj operowane. Doznały głównie obrażeń głowy i rąk. Prawdopodobnym sprawcą pobicia dziewczynek jest ich ojciec. Wszystko wskazuje na to, że w dniu wczorajszym popełnił samobójstwo - informuje Lidia Jeske z Prokuratury Rejonowej w Wejherowie.

Rodzina była objęta niebieską kartą, konflikt dotyczył jednak tylko małżonków, co podkreślała mama dziewczynek oraz szereg świadków.

  • Ojciec nigdy nie stosował przemocy wobec dziewczynek, nigdy nie był agresywny, nie krzyczał na nie. Nauczycielki ze szkoły do której chodziły dzieci również były bardzo zdziwione sytuacją, że rodzina objęta była niebieską kartą. To była normalna, spokojna rodzina, o czym mówili również świadkowie, którzy wynajmowali pokoje, gdzie mieszkała ta rodzina - dodaje prokurator.

Rodzina mieszkała w domu tego mężczyzny. W styczniu zapadł wyrok rozwodowy i miał się z niego wyprowadzić.

  • Ten pan był spakowany od jakiegoś czasu i miał się wyprowadzić. Miał plany sprzedaży domu i zamiany na jakieś dwa mieszkania. Chciał córkom zabezpieczyć przyszłość. Agresji wobec dzieci nie było do wczorajszego dnia - wyjaśnia Lidia Jeske.

Mama dzieci poinformowała funkcjonariuszy, że ojciec dziewczynek zażywał środki nasenne. Wczoraj, po przybyciu do domu, zauważyła że opakowania są puste. Zniknęło około kilkadziesiąt tabletek. Sekcja zwłok, która zostanie wykonana w poniedziałek, wskaże czy znajdował się on pod wpływem środków farmakologicznych. Mężczyzna miał prawomocny wyrok za uszkodzenie ciała żony. Orzeczono wobec niego karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania i dozór kuratora sądowego.

Rodzina była także objęta dozorem kuratora, który w mieszkaniu był zaledwie trzy dni przed tragedią.

  • Kurator społeczny był ostatni raz w tym mieszkaniu 25 stycznia. W sytuacji, gdy rodzina jest objęta procedurą niebieskiej karty, zdarzają się wizyty policji. Odbywały się one cyklicznie i nie było tam żadnych nieprawidłowości. Mężczyzna, który miał problem z alkoholem od jakiegoś czasu nie pił. Nie spożywał alkoholu, był trzeźwy, najprawdopodobniej był też trzeźwy wczoraj - dodaje Lidia Jeske.

W przeddzień tragedii cała rodzina oglądała film i miała plany wyjazdu na wakacje.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...