- Nasze małe łódki nie mogą wypływać w morze przy każdej pogodzie. Liczy się dla nas każde wyjście - mówi Małgorzata Formela, armator. Tymczasem w Helu rybacy skarżą się na foki, które zjadają im całe połowy. W okresie zimowym zazwyczaj odrabiali straty, teraz sytuacja zmieniła się diametralnie.
Obecnie rybacy nie są w stanie zarobić na życie. Twierdzą, że większość połowu zjadana jest przez foki.
- Te zwierzęta robią sobie z rybaków żarty. Potrafią nawet wyrwać rybę z siatki. Nie dość, że ryba jest zmarnowana, to jeszcze siatki porwane. Nawet jeśli dadzą nam rekompensatę za zjedzone ryby, to kto nam odda za zniszczone siatki? Foki są już wszędzie, nawet jak pojedziemy do Mechelinek czy Jastarni. One podobno zaczynają także jeść flądry - mówi Wiktor Konke, emerytowany rybak.
Pomimo zwiększonych wysiłków, rejsy helskich rybaków okazują się zupełnie bezowocne.
- Ostatnio rybacy wyszli w morze, z piątku na sobotę około północy. Wrócili po 20 godzinach na morzu. Cały ich połów był zjedzony przez foki. Nie ma ani jednej dobrej ryby, którą można sprzedać. Z ostatnich połowów, które mieliśmy, udało się uratować tylko dziesięć sztuk - mówi Małgorzata Formela, armator.
Tylko od października połowy łososia zmniejszyły się nawet o osiemdziesiąt procent.
- Rybacy widzą to, kiedy ściągają haczyki, foka idzie za nimi. Zabiera im ryby nawet sprzed samej łódki i tak się dzieje od października. W każdym połowie kilka, kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt ryb jest zjadanych przez foki. W grudniu moja łódka miała siedem rejsów. Przywieziono rybę za 15 tysięcy złotych, z czego sam ZUS, który muszę opłacać, wynosi 9 tysięcy złotych. Nie zarabiamy nawet na życie - tłumaczy Małgorzata Formela.
Rybacy jednogłośnie winią za słabe połowy foki. Ich zdaniem, metoda połowu nie ma tu żadnego znaczenia.
- Za każdym rejsem zdarza się zjedzenie ryb przez foki i nieważne, czy łowimy haczykami, czy za pomocą siatek. I to nie jest jedna foka, ale całe stada - twierdzi Łukasz Weselski, rybak.
fot. TTM
fot. TTM
fot. TTM
