To miała być typowa interwencja policji, jednak dla awanturującego się z żoną mężczyzny akcja zakończyła się trudną operacją oka, złamaniem prawej strony szczęki, obitą głową i potłuczeniami. Jak twierdzi poszkodowany, jego obecny stan zdrowia to skutek pobicia przez puckich policjantów, do którego doszło na komendzie.
Do interwencji doszło w noworoczny weekend, przy ulicy Sambora w Pucku. Wówczas policjanci zostali wezwani do awanturującego mężczyzny.
- Mieliśmy gości, którzy wyszli od nas około godziny 20:00. Poszłam pozmywać naczynia. Mąż zacząć krzyczeć i rzucił dwie szklanki w stronę choinki. Wtedy wezwałam policję. Wyszłam z domu i nawet mnie nie było przy tej interwencji. Mąż mi nic mi nie zrobił i policja doskonale o tym wie - mówi żona poszkodowanego.
Policjanci po przybyciu na miejsce zostali wpuszczeni do mieszkania przez 42-letniego mężczyznę, który był sam.
- Został on wylegitymowany przez funkcjonariuszy. W trakcie legitymowania był agresywny i zaczął uderzać w pobliskie przedmioty. Zaczął także stosować wobec policjantów wulgarne słowa, aż w końcu się rzucił na jednego z nich. Policjanci obezwładnili tego mężczyznę, zastosowali wobec niego siłę fizyczną w postaci chwytów obezwładniających i gaz ręczny. Następnie skuto go kajdankami - relacjonuje st. sierż. Łukasz Brzeziński, oficer prasowy KPP w Pucku.
Wersja zdarzeń poszkodowanego mężczyzny jest inna. Świadkiem zdarzenia była siostra poszkodowanego, która także usłyszała zarzuty naruszenia nietykalności funkcjonariuszy oraz ich znieważenia. Jak twierdzi pobity mężczyzna, kobieta próbowała powstrzymać policjantów przed jego duszeniem. Ostatecznie musiała skorzystać z pomocy medycznej w szpitalu, ponieważ opary gazu stosowanego wobec Roberta Dybowskiego podrażniły jej oczy.
- Chwyciłem policjanta za ramię i zaczęliśmy się szarpać. Drugi funkcjonariusz rzucił się na mnie i wspólnie przewrócili mnie na ziemię w korytarzu. Jeden policjant skuł mi ręce do tyłu i wykręcił do góry, a drugi na mnie skoczył, wykręcił mnie twarzą do ziemi i zaczął dusić. Moja siostra krzyczała do nich, żeby mnie nie dusili i zostawili w spokoju. Wrzucili mnie do samochodu i tam jeszcze głową obili w środku i zawieźli na komendę - mówi Robert Dybowski, poszkodowany.
Najgorszych obrażeń, jak twierdzi Robert Dybowski, doznał jednak już na samej komendzie.
- Wrzucili mnie do jakiegoś pokoju, oni wypełniali papiery, cały byłem od gazu i poprosiłem o wodę, bo się dusiłem. Policjant powiedział, że nie dostanę żadnej wody i dodał, że są we dwoje i nic im nie mogę zrobić. Wyszedł, za chwilę wrócił i uderzył mnie z pięści w twarz, zwróciłem mu uwagę, że jestem skuty, a on mnie bije, za chwilę jednak mnie kopnął. Potem mnie podnieśli, zaczęli przeszukiwać i ponownie rzucili na ziemię. Zacząłem krzyczeć pomocy, jeden z funkcjonariuszy gdzieś poszedł, a jak wrócił to zabrali mnie do szpitala - dodaje Robert Dybowski.

Funkcjonariusze tłumaczą jednak, że obrażenia mężczyzny są skutkiem jego autoagresji.
- Kiedy policjanci obezwładniali tego mężczyznę, w mieszkaniu były porozrzucane różne przedmioty, na podłodze znajdowały się stłuczone szkła. Kiedy znajdował się już na ziemi obezwładniony przez policjantów, stosował wobec siebie autoagresję. Ruszał nogami i uderzał głową o podłogę. W momencie obezwładnienia mężczyzny funkcjonariusze znaleźli w jego kurtce duży nóż kuchenny. Policjanci cały czas przytrzymywali mężczyznę, aby sam sobie nie zrobił krzywdy. Następnie przewieźli mężczyznę do puckiej policji, gdzie został przebadany na zawartość alkoholu, miał około 2 promili alkoholu we krwi - dodaje st. sierż. Łukasz Brzeziński.
Awanturnik został przetransportowany do puckiego szpitala. Lekarz stwierdził, że powinny zostać przeprowadzone specjalistyczne badania w wejherowskim szpitalu, gdzie został przewieziony karetką pogotowia w asyście policjantów. Po wykonaniu badań, stwierdzono, że mężczyzna musi zostać przebadany w szpitalu specjalistycznym w Gdańsku.
- Miałem całą obitą twarz, nic nie widziałem, zapytałem się drugiego funkcjonariusza, dlaczego mnie pobili? On powiedział, że jeden z nich się po prostu zdenerwował - twierdzi Robert Dybowski.
Poszkodowany chce złożyć w tej sprawie zawiadomienie do puckiej prokuratury.
- Sprawę będę składać do prokuratury w Pucku odnośnie popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy. Za swoje czyny karę poniosłem, byłem na komendzie i przedstawiono mi zarzuty, dobrowolnie poddałem się karze. Zarzuty dotyczyły naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza i znieważenia na służbie - wyjaśnia pobity mężczyzna. - Chciałbym, aby funkcjonariusz, który się tego dopuścił poniósł konsekwencje. Jeżeli ja za to, że złapałem go za ramię, albo za szarpanie, dostaję wyrok i ponoszę konsekwencje z tego tytułu, to jeżeli mnie pobili na komendzie, tego też nie można tak zostawić - dodaje Robert Dybowski.