Kultowy? Najnowszy film Wojciecha Smarzowskiego na pewno przejdzie do historii polskiego kina. Bez ogródek przestawia policyjną rzeczywistość, gdzie nie kodeks drogowy, a alkohol, seks i łapówki, wyznaczają życiową drogę. Z jednej strony mamy do czynienia z przejmującym obrazem ważnej części polskiej rzeczywistości. Ale z drugiej po oczach bije amerykańska sensacyjność i mimo trudów finansowych, policja może pozwolić sobie na drogie auto i całonocną hulankę w burdelu.
Film Smarzowskiego porusza wiele stron. Pierwszy to alkoholowy problem polskiego społeczeństwa, również policjantów, którzy po stresującym dniu, odreagowują z butelką wódki w ręku. Uderzające jest także bezceremonialne zdradzanie żon. Seks na i po służbie, płatny i darmowy, czasem obrzydliwy, czasem tragiczny. Reżyser przypomina też o problemie korupcji wśród mundurowych oraz dyskryminacji rasowej. Wielowątkowość filmu może czasem męczyć widza. Zwłaszcza że tym najważniejszym tematem filmu jest pościg za policjantem podejrzanym o zabójstwo kolegi z komendy. "Samotny rycerz" musi znaleźć dowody, by uniknąć odsiadki.
Układ goni układ – o tym także jest „Drogówka”. Bo walka o wielkie pieniądze nie może obyć się bez ofiar i kozłów ofiarnych. Obsada „drogówki” doskonale wpasowuje się w klimat filmu. Bartłomiej Topa jako sierżant Ryszard Król jest tajemniczy i przekonujący. Na uznanie zasługuje też Arkadiusz Jakubik, który w roli sierżanta Bogdana Petryckiego potwierdził swój aktorski kunszt. Na dokładkę, pełne mięsa dialogi, które nadają obrazowi autentyczności. Czas spędzony w kinie nie będzie zmarnowany. Mimo to słowo, jakim mogę podsumować ten film to dziwny. Bo każdy może ocenić "Drogówkę" wedle własnych zasad moralnych...
JUSTA