Dwugłos w sprawie ścieżki rowerowej łączącej Gdynię i Sopot. Władze miasta i rowerzyści mają zupełnie inne wizje przebiegu trasy łączącej dwa miasta. Sprawa nie jest nowa, chodzi bowiem o alternatywny przebieg trasy rowerowej, który wydał Urząd Morski.
Zdaniem władz miasta – zarządca brzegów nie godzi się na to aby ścieżka wiodła plażą, bo ingerowanie w teren na wysokości Orłowa jest zagrożeniem dla klifu. W opinii członków Stowarzyszenia „Rowerowa Gdynia” - Urząd Morski wydał pozytywną opinię dla poprowadzenia ścieżki plażą.
Poprowadzenie trasy po plaży jest bardziej sensowne, zwłaszcza że okazało się niedawno nieprawdą, że Urząd Morski by oponował. Nie ma najmniejszego problemu, by rowerzyści jeździli do Sopotu po plaży pod warunkiem, że miasto zabezpieczy brzeg - mówi Łukasz Bosowski, członek stowarzyszenia.
Pomysł na przeprowadzenie tej drogi rowerowej, tak jakby chcieli tego rowerzyści, jest przebiegiem, na który urząd się nie zgodzi, uznając go za zagrażający klifowi. Jest wzmianka, że można próbować różnego rodzaju obiektów inżyniersko-konstrukcyjnych, które wiązały by się z dużymi kosztami, ale nigdzie nie ma sugestii, by takie rozwiązanie Urząd Morski zaakceptował - ripostuje Zygmunt Żmuda Trzebiatowski, pełnomocnik prezydenta miasta Gdyni ds. komunikacji rowerowej.
Tymczasem w opinii członków Stowarzyszenia „Rowerowa Gdynia” koszt budowy opaski chroniącej brzeg oraz naprawa pół kilometra asfaltu na trasie, która kiedyś łączyła Orłowo z Sopotem zmieści się w budżecie obecnie budowanej trasy.
Zdaniem rowerzystów – urzędnicy bronią rozwiązania, które jest absurdalne. Ścieżka rowerowa wiodąca po klifie nie będzie spełniała warunków trasy rekreacyjnej, a zakaz poruszania się po niej pieszych, wózków inwalidzkich czy wózków dziecięcych dodatkowo tylko sprawę skomplikuje.