Zdawalność egzaminów na prawo jazdy w Polsce, mimo ustabilizowania się w ostatnich 3 latach, jest wciąż na bardzo niskim poziomie. Od 2006 roku nie przekracza ona 33%, z czego za pierwszym razem zdaje średnio tylko co trzecia osoba. Reszta albo powtarza egzamin aż do skutku lub wyczerpania możliwości portfela, albo rezygnuje w przekonaniu, że nie nadaje się do prowadzenia auta.
Skąd tak niska zdawalność? Na pewno spory swój udział ma w tym stres, który towarzyszy kursantom podczas egzaminu. Stres potrafi mobilizować do działania, ale niestety często jest też przyczyną porażki i okazuje się, że manewry, które jak nam się wydawało, mamy świetnie opanowane, na egzaminie wychodzą koślawo i skutkują jego oblaniem. Wiele zależy też od nastawienia kursantów. Niektórzy bowiem z góry zakładają, że nie zdadzą, bo przecież tylu znajomych nie zdało za pierwszym razem, to dlaczego im ma się udać. Jednak brak wiary we własne możliwości i zdenerowanie to nie są jedyne powody niskiej zdawalności. Jak mówią:
Z zeszłorocznego raportu NIK (Informacja o wynikach kontroli bezpieczeństwa ruchu drogowego w Polsce 2011) wynika, że wadliwość systemu szkolenia i dokształcania kierowców jest jedną z dwóch najczęstszych przyczyn wypadków samochodowych, zaraz po złym stanie infrastruktury drogowej. Podczas kontroli wykryto różne nieprawidłowości, a system szkolenia został określony jako mało skuteczny i wciąż nieprzygotowujący kierowców do bezpiecznego udziału w ruchu drogowym, bowiem co trzeci wypadek samochodowy powoduje osoba o krótkim stażu za kółkiem. Według danych zgromadzonych przez NIK często wydawano zaświadczenia o ukończeniu kursu mimo niepełnej realizacji programu, zdarzało się też, że ośrodki zatrudniały instruktorów nieposiadających odpowiedniego przeszkolenia. Spotkano się z przypadkami egzaminatorów wykonujących swój zawód mimo bycia ukaranymi za rażące naruszenie przepisów ruchu drogowego oraz podejrzanych o branie łapówek w zamian za zdany egzamin. Starostowie również niezbyt rzetelnie wywiązywali się ze swoich obowiązków, gdyż niekiedy udzielano zezwoleń na prowadzenie ośrodków bez uprzedniego sprawdzenia prawdziwości danych zamieszczanych we wnioskach. Nie wszedzie przeprowadzano też kontrole jakości szkoleń.
Niska zdawalność generuje przychód WORD-om. Jak wynika z danych zgromadzonych przez Ogólnopolską Izbę Gospodarczą Ośrodków Szkolenia Kierowców, przychody z opłat za egzaminy na prawo jazdy kategorii B w 70% stanowią właśnie te za egzaminy poprawkowe. Choć zdawalność jest niska w całym kraju, to wśród WORD-ów o najniższym jej wskaźniku stale króluje ten w Łodzi. Egzamin w zeszłym roku zdało tam tylko 22,6% osób, tam też trafia najwięcej skarg na egzaminy. Podobnie sytuacja kształtuje się też w Gdańsku, Szczecinie, Wałbrzychu i Wrocławiu. Na przeciwnym biegunie znajduje się Ostrołęka, która już od dłuższego czasu zajmuje pierwsze miejsce (z wynikiem 46%) pod względem liczby zdanych egzaminów.
"Różowo" z punktu widzenia przyszłych kierowców wygląda też sytuacja w Łomży, Suwałkach, Nowym Sączu i Rzeszowie.
Co jest przyczyną takich rozbieżności? Być może chodzi po prostu o różnice w infrastrukturze i natężeniu ruchu w danym mieście. Ciekawe natomiast jak będzie kształtowała się zdawalnosć egzaminów na prawo jazdy po wejściu w 2013 r. w życie nowych przepisów. Być może spadnie ona jeszcze bardziej i przysporzy WORD-om jeszcze większy przychód. Obecnie egzamin teoretyczny cieszy się w przeciwieństwie do praktycznego dużą zdawalnością ok. 90% – co nie zaskakuje, biorąc pod uwagę, że bez większego wysiłku można się nauczyć na pamięć zestawów pytań. Jednak już za kilka miesięcy nie będzie to możliwe. Pytania mają być tajne, zmieniane co pół roku i losowane z większej puli, a czas odpowiedzi na nie będzi krótszy.