Stadion oszalał a wszyscy po pierwszej bramce Lewandowskiego wpadli w piłkoszał. No właśnie... Wszyscy? Mimo iż z perspektyw otaczającej nas atmosfery, trudno w to uwierzyć, ale są wśród nas osoby, które euro wcale się nie zachwycają, a wręcz przeciwnie – czekają z niecierpliwością, kiedy te okropne zawody się skończą i szukają sposobu (czy to w ogóle możliwe?) żeby omijać szerokim łukiem miejsca pełne kibiców.
Niestety przejście gdziekolwiek w mieście, z punkty A do punktu B nie ocierając się o akcenty związane z Mistrzostwami graniczy z cudem. Pozostają teatry i kina, gdzie tematem głównym nie jest euro, gdzie, chociaż na chwilę, możemy oderwać się od tematu sportu.
Jednak im bliżej meczu Włochy – Hiszpania – coś zaczyna się zmieniać. Okazuję się, że im więcej obywateli tych pięknych, nadmorskich krajów pojawia się na ulicach to zdanie pań na temat euro ulega zmianie. I nagle okazuje się, że te Mistrzostwa to wcale nie takie głupie a nawet COŚ w sobie mają. I mimo początkowego sceptycyzmu wybierzemy się popołudniu na strefę kibica podziwiać piękne sportowe widowisko;)
Tekst: Jagoda Płonka