16.10.2025 14:04 13 PM
Fot. Facebook Bałtyckie SOS
Premier Donald Tusk odwiedził plac budowy pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej „Lubiatowo-Kopalino” w gminie Choczewo. Wizyta, którą premier określił jako „symboliczną dla przyszłości Polski”, wzbudziła jednak emocje nie tylko wśród samorządowców, ale i przeciwników inwestycji. Działacze organizacji Bałtyckie SOS zarzucają szefowi rządu, że nie znalazł czasu na rozmowę z mieszkańcami sprzeciwiającymi się budowie atomówki.
Przypomnijmy, że w środę (15 października) premier Tusk złożył wizytę na budowie pierwszej elektrowni jądrowej „Lubiatowo-Kopalino” w pomorskiej gminie Choczewo.
— Jesteśmy w miejscu symbolicznym - w jednym z najważniejszych miejsc dla przyszłości Polski. Właśnie rusza przez lata zapowiadana, przez długie miesiące przygotowywana, budowa pierwszej polskiej elektrowni jądrowej - powiedział w Słajszewie premier Donald Tusk.
W spotkaniu z szefem polskiego rządu uczestniczyli lokalni samorządowcy czy media. Przejechali tez działacze organizacji sprzeciwiającej się powstaniu atomówki w gminie Choczewo, jednak jak twierdzą nie wzięli udziału w spotkaniu.
— Niestety premier nie pochylił się nad nami, w pośpiechu zmierzał na ustawkę z dziennikarzami na placu budowy atomówki - napisali działacze z organizacji Bałtyckie SOS.
Na terenie gminy Choczewo i okolic działają stowarzyszenia i grupy sprzeciwiające się powstaniu elektrowni atomowej w preferowanej lokalizacji Lubiatowo-Kopalino. Regularnie organizują protesty, podczas których informują mieszkańców, a także turystów o zagrożeniach jakie niesie za sobą budowa atomówki.
Przypomnijmy, że pierwsza polska elektrownia jądrowa w gminie Choczewo ma składać się z trzech bloków z reaktorami Westinghouse AP1000. Według informacji rządowych beton pod pierwszy reaktor ma zostać wylany w 2028 roku. Ukończenie pierwszego bloku ma nastąpić w 2035 roku. Inwestycja realizowana jest przez Polskie Elektrownie Jądrowe przy współpracy z konsorcjum firm – Westinghouse i Bechtel.
