19.11.2020 07:30 6 raz/UM Gdynia
Przedstawiciele firm zajmujących się przewozami pasażerskimi m.in. z Kaszub Północnych brali udział w proteście, który zorganizowano w Gdyni. Na ulicach tego miasta głośno pokazali, w jak trudnej sytuacji – z powodu epidemii koronawirusa i zbyt małej pomocy rządu – znalazła się ich branża. Ostrzegają nawet przez samobójstwami.
We wtorek (17 listopada) ulice Gdyni i kilku innych polskich miast po raz kolejny zapełniły trąbiące autokary. W ten sposób przewoźnicy zwracali uwagę rządu na trudną sytuację, w jakiej się znaleźli. Jak czytamy w serwisie prasowym gdyńskiego magistratu, „przez pandemię branża transportowa chyli się ku upadkowi, a właściciele i pracownicy nie mają środków do życia”.
— To już jest trzeci protest Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych. Jesteśmy na skraju wyczerpania finansowego, dochodzi wśród nas do samobójstw. Ludziom zabierają autokary, wszyscy są zapożyczeni i mają kredyty. Tracimy dorobek życia. Prosimy rząd przede wszystkim o rozmowę i konkretną pomoc dla naszej branży - apeluje Mariusz Wojtowicz z jednej z firm.
Dlatego właściciele firm autokarowych postulują: o pomoc rządu w zakresie dopłat do pensji minimalnej; umorzenie przyznanej pomocy PFR; dopłaty do kosztów stałych; dostęp do kredytów, oraz o zniesienie limitu pomocy dla firm, które zatrudniają do 249 pracowników.
— Nie pracujemy praktycznie od końca ubiegłego roku. W naszej branży sezon trwa mniej więcej od kwietnia do września-października. Na początku tego roku zaskoczyła nas pandemia. Nie mamy za co żyć, nie ma pracy, autokary stoją, a niestety generują olbrzymie koszty - mówi Bogusław Płuciennik, właściciel firmy z Rumi cytowany na gdynia.pl.
Z kolei prezes Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych Rafał Jańczuk uważa, że bez realnego i natychmiastowego ujęcia branży przewozów autokarowych w rządowych programach pomocowych, polskich przewoźników czeka nie tylko utrata miejsc pracy i ciężko wypracowanej pozycji lidera na europejskim rynku, ale przede wszystkim zapaść sektora i brak perspektyw na jego szybką odbudowę.