18.01.2018 09:40 14 Redakcja/TTM
Latem 2017 roku mieszkańcy Redy i okolic ze zdziwieniem oraz bezradnością przyglądali się funkcjonowaniu składnicy opału, które powinno być wygaszone do końca sierpnia. Tak się jednak nie stało, a firma funkcjonuje do dziś, mimo że obecnie nielegalnie zajmuje teren. O dalszych losach redzkiej składnicy zadecyduje sąd. Nadleśnictwo Gdańsk, czyli właściciel spornego placu, złożyło stosowny pozew. Pierwsza rozprawa ma się odbyć w marcu 2018 roku.
Mieszkańcy ulic położonych w pobliżu składnicy opału od dłuższego czasu próbowali interweniować u władz miasta, zgłaszając uciążliwości związane z jej funkcjonowaniem. Krzysztof Krzemiński, burmistrz Redy, zapewniał, że jego celem jest wyeliminowanie tego typu działalności, a uciążliwą firmę nazwał wprost „wrzodem”. Więcej na ten temat można przeczytać tutaj.
Na początku września 2017 roku składnica opału wciąż działa w najlepsze, mimo że wygasła jej umowa na dzierżawę terenu.
– Emocje może budzić fakt, że tak naprawdę nic się nie zmienia, ale twardo stoimy na stanowisku, że tej działalności w tym miejscu już nie będzie. Nadleśnictwo cały czas potwierdza, że nowa umowa z tą firmą nie zostanie zawarta – przekonywał wówczas burmistrz Redy. Podobne stanowisko podtrzymywali przedstawiciele Lasów Państwowych, o czym można przeczytać w tym artykule.
Rzeczywiście, ani władze miasta, ani Nadleśnictwo Gdańsk nie przedłużyły umowy z kontrowersyjną firmą. Jednak dla mieszkańców Redy niewiele się zmieniło. Po upływie prawie pół roku do wygaśnięcia umowy składnica opału nadal działa i niewiele wskazuje na to, by w ciągu kolejnych tygodni miało się to zmienić.
Fot. TTM
Fot. TTM
Fot. TTM
Fot. TTM
Fot. TTM
Fot. TTM
Fot. TTM
Fot. TTM
Fot. TTM
Fot. TTM
Fot. TTM
– Nadleśnictwo Gdańsk zrobiło, co mogło. Złożyliśmy w październiku 2017 roku pozew do sądu. Staramy się, aby już były obecnie najemca tego terenu zwrócił tę nieruchomość – mówi Łukasz Plonus, rzecznik prasowy Nadleśnictwa Gdańsk.
Sprawa wydaje się bardzo prosta i sąd nie powinien mieć wątpliwości, kto w tym sporze ma rację. Nie da się jednak ukryć, że plac, który zajmuje składnica opału, jest położony w bardzo atrakcyjnej lokalizacji – przy drodze krajowej nr 6, z bezpośrednim dostępem do bocznicy kolejowej. Można zatem przypuszczać, że właściciel firmy nie da łatwo za wygraną. Władze Redy mówią już o niekończącej się historii i ciągłej walce o poprawę jakości życia mieszkańców miasta.
– To, co się dzieje jest kontynuacją łamania prawa. Umowa z nadleśnictwem pierwotnie była podpisana na składowanie, choć tak naprawdę odbywało się sortowanie. W tej chwili umowy już nie ma, a firma dalej funkcjonuje. To jest ewidentne wręcz naigrawanie się z przepisów – zaznacza Krzysztof Krzemiński.
Warto podkreślić, że właściciel firmy doskonale znał warunki obowiązywania umowy. Nie mógł być dla niego również zaskoczeniem termin końca dzierżawy – na długo przed tym faktem Nadleśnictwo Gdańsk wysyłało stosowne informacje na ten temat. Pół roku przed tym terminem wiedział już, że umowa nie zostanie przedłużona.
– Zwracaliśmy się z prośbą o usunięcie wszystkich ruchomości należących do najemcy. Ten jednak nie zareagował i nie uprzątnął terenu. Na dziś wyczerpaliśmy wszystkie możliwości, które daje nam prawo, dlatego czekamy na pierwszą rozprawę w tej sprawie – podkreśla Łukasz Plonus.
Miasto natomiast zabezpieczyło się od strony formalnej przed ewentualną kontynuacją tego typu działalności. Jeszcze przed upływem końca terminu 10-letniej dzierżawy został zmieniony plan zagospodarowania przestrzennego tego terenu.
– Z całą pewnością nie będzie tam takiej działalności – zapewnia Krzysztof Krzemiński. – Niestety, nie mamy bezpośredniego wpływu na to, co obecnie robią właściciele firmy. Nie ma możliwości wejścia i ich wywiezienia stamtąd – dodaje włodarz miasta.
Mieszkańcom Redy pozostaje jedynie oczekiwanie na decyzję sądu. Do tego czasu skład i sortownia opału zapewne będzie wciąż działać.