Nadszedł czas na podsumowanie minionego roku. Działo się wiele, codziennie informowaliśmy naszych Czytelników o ważnych wydarzeniach, które odbijały się szerokim echem nie tylko na Pomorzu, ale i w całej Polsce. Co zasłużyło na przypomnienie?
Zestawienie zawiera artykuły zamieszczone w roku 2017, które cieszyły się wśród Czytelników portalu Nadmorski24.pl największą popularnością i zyskały najwięcej odsłon.
Bałtyk odsłonił wrak okrętu pochodzącego z czasów drugiej wojny światowej. Pozostałość znajduje się na wysokości miejscowości Hel Bór, prawdopodobnie jest to to niemiecka łódź torpedowa, która została zniszczona w 1945 roku podczas operacji „Hannibal”.
Wrak znajduje się kilkadziesiąt metrów od brzegu, a jego obecność nie jest tajemnicą dla okolicznych mieszkańców. Od pewnego czasu jest on jednak wyjątkowo dobrze widoczny i dostępny, z powodu niskiego stanu wody w Bałtyku.
– Prawdopodobnie jest to niemiecka łódź torpedowa, sądząc po kształcie dziobu i wymiarach, zatopiona bądź zniszczona w 1945 roku podczas operacji „Hannibal” – ocenia Mateusz Deling z Muzeum Techniki Militarnej i Historii Pomorza w Kłaninie.
Operacja ta miała na celu ewakuację przez morze niemieckich żołnierzy oraz cywili.
– Prawdopodobnie okręt został zniszczony przez radzieckie lotnictwo, następnie dowódca zdecydował się ratować pozostałych pasażerów i członków załogi przez wpłynięcie na mieliznę – dodaje Mateusz Deling.
Drugowojenna pozostałość jest bardzo dobrze widoczna z plaży, dla spacerujących turystów to dodatkowa atrakcja podczas pobytu nad morzem.
– Mamy wrażenie, że woda się trochę cofnęła, dlatego po prostu widać te pozostałości. Przyjeżdżaliśmy tu wiele razy wcześniej, ale pierwszy raz mamy okazję zobaczyć coś takiego – mówi Ryszard, turysta z Warszawy.
Wrak widoczny jest tylko po dużych sztormach, kiedy woda zabiera przykrywający go piasek. Odsłonięty jest zazwyczaj przez kilka dni, później znów znika pod wodą.
Po drugiej wojnie światowej polskie Wybrzeże usłane było około trzystoma różnymi wrakami. Część z nich została wyłowiona, część zezłomowana, a niektóre z nich można podziwiać do dziś. Aby znaleźć dokładne lokalizacje tego i innych wraków, najlepiej odwiedzić stronę Wraki Bałtyku.

fot. archiwum
Pod koniec listopada nowa droga, zwana przez lokalną społeczność „obwodnicą Wejherowa”, została oficjalnie oddana do użytku. Dzięki połączeniu kierowcy będą mogli ominąć krajową szóstkę oraz przejazdy kolejowe. Inwestycja kosztowała ponad 13 milionów złotych.
– W poniedziałek (27 listopada) uroczyście oddany do użytku został ostatni, czyli trzeci etap budowy połączenia drogowego, wiodącego od Sopieszyna przez Ustarbowo, Gowino, Gościcino, aż do ronda przy ulicy Sucharskiego – wyjaśnia Henryk Skwarło, wójt gminy Wejherowo. – To ważne połączenie z punktu widzenia mieszkańców, również ze względu na transport ich dzieci do szkół – zaznacza.
Dzięki temu przedsięwzięciu, udało się wybudować nie tylko kilometry nowej nawierzchni, ale również chodniki oraz zatoki autobusowe. Prace trwały od 2014 roku i były podzielone na trzy etapy, o czym pisaliśmy w tym artykule.
Łączny koszt inwestycji to ponad 13 milionów złotych. Gmina Wejherowo pozyskała na realizację tego zadania przeszło 6 milionów z budżetu państwa, około 900 tysięcy dołożył powiat wejherowski, a 100 tysięcy – Nadleśnictwo Gdańsk. Pozostałe środki pochodziły z gminnego budżetu.
Wybudowana w ostatnim etapie droga otrzymała imię Kazimierza Grubby. Był on pomysłodawcą i pracownikiem urzędy gminy Wejherowo, mieszkańcem Sopieszyna. Poza pracą zawodową udzielał się społecznie, czym zyskał szacunek lokalnej społeczności. Zmarł w 2009 roku.

fot. archiwum
Samorządowcy, którzy na co dzień są członkami wejherowskiej rady miasta, wzięli udział w nagraniu odcinka jednego z najpopularniejszych polskich teleturniejów – Familiady.
Przygoda z programem prowadzonym przez Karola Strasburgera rozpoczęła się wczesną wiosną. Wówczas wejherowscy samorządowcy uczestniczyli w castingu, który przeszli z pozytywnym skutkiem.
Ostatecznie we wtorek 12 września na nagrania do Warszawy wyruszyli wspólnie wiceprzewodniczący rady miasta Marcin Drewa, przewodniczący komisji zdrowia, sportu i rekreacji Rafał Szlas oraz radni: Tomasz Groth, Bartłomiej Czyżewski i Mariusz Łupina.
Zdobyte środki wejherowscy samorządowcy przeznaczyli na cele charytatywne.
– Ten wyjazd był dla nas nie tylko okazją do dobrej zabawy, ale przede wszystkim do promocji Wejherowa – podsumowuje Marcin Drewa, "głowa" rodzimych radnych.
Familiada to polski teleturniej, emitowany na antenie TVP2 od 17 września 1994 roku w weekendy i święta o godzinie 14:00. Program prowadzi Karol Strasburger, który większość odcinków rozpoczyna specyficznym dowcipem, tak zwanym sucharem. Producentem teleturnieju jest Ryszard Krajewski. Program jest oparty na amerykańskim formacie Family Feud, a jego lokalne edycje były lub są emitowane w kilkudziesięciu krajach. Program nagrywany jest w studiu TV w Warszawie, przy ul. Inżynierskiej 4.

Źródło: facebook.com
Od poniedziałku (30 stycznia) do 28 kwietnia w całej Polsce, a lokalnie w Wejherowie oraz Pucku, przeprowadzano tegoroczną kwalifikację wojskową. Tysiące osób z całego kraju, przede wszystkim mężczyźni urodzeni w 1998 roku, stanęli przed lokalnymi komisjami. Wzywane były również kobiety.
Kwalifikacja wojskowa objęła przede wszystkim mężczyzn urodzonych w 1998 roku, a także tych, którzy urodzili się w latach 1993-1997, lecz nie posiadają określonej kategorii zdolności do czynnej służby wojskowej. Ponownie przed komisją stanęły również osoby urodzone w latach 1995 i 1996, które wcześniej zostały uznane za tymczasowo niezdolne do służby.
Komisje upomniały się również o kobiety urodzone w latach 1993-1998, których kwalifikacje mogą być przydatne podczas czynnej służby wojskowej. W spektrum zainteresowania znalazły się panie, które w roku szkolnym lub akademickim 2016/2017 zakończyły naukę w szkołach lub uczelniach związanych m.in. z medycyną, pielęgniarstwem, farmacją, psychologią lub weterynarią. W roku 2016 lokalna komisja lekarska w Wejherowie przyjęła 20 kandydatek z całego powiatu, niektóre z nich zgłosiły się na ochotnika. Warto dodać, że obecnie zawodową służbę wojskową pełni w Polsce blisko 5 tysięcy kobiet.
Jak wyjaśniają mundurowi, wizyta kobiet na komisjach wynika z rozporządzenia Ministerstwa Obrony Narodowej, a celem działań jest stworzenie aktualnej bazy danych osób, które skończyły kierunki przydatne w przypadku wystąpienia konfliktu zbrojnego.
Warto pamiętać, że każda osoba podlegająca obowiązkowi kwalifikacji wojskowej otrzymała wezwanie imienne.

fot. archiwum
Zgodnie z obowiązującymi do końca 2016 roku przepisami, chcąc wyciąć drzewo na swojej posesji, należało wystąpić do prezydenta miasta o zezwolenie na takie działanie. Od 1 stycznia przepis ten został zmodyfikowany. Zmienione zostały niektóre zapisy ustawy o ochronie przyrody i lasach.
– Od 1 stycznia 2017 r. prywatni właściciele nieruchomości mogą bez zezwolenia wyciąć drzewa lub krzewy na swoich posesjach. Są jednak dwa warunki. Warunek pierwszy - usunięcie drzew czy krzewów nie może być związane z prowadzeniem działalności gospodarczej. A warunek drugi, że nie mogą to być wszystkie drzewa, a te o określonym obwodzie – informuje Zenon Hinca, komendant straży miejskiej w Wejherowie.
Zezwolenie nie jest wymagane wobec drzew, których obwód pnia na wysokości 130 cm nie przekracza 100 cm w przypadku: topoli, wierzby, kasztanowca zwyczajnego, klonu jesionolistnego, klonu srebrzystego, robinii akacjowej i platanu klonolistnego. W przypadkach pozostałych gatunków drzew obwód maksymalny wynosi 50 cm.
– Nowe przepisy umożliwią także gminom określanie stawek opłat za usunięcie drzew i krzewów. Nie będą one mogły przekroczyć 500 złotych dla drzew oraz 200 złotych dla krzewów – dodaje Zenon Hinca.
Zniesiony został również obowiązek uzyskania zgody na usunięcie drzew i krzewów przez wszystkich właścicieli lokali, spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. W przypadku dużych spółdzielni spełnienie tego wymogu często było bardzo czasochłonne i skomplikowane. Za to spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe będą miały obowiązek poinformowania mieszkańców o planowanej wycince drzew i krzewów, przynajmniej 30 dni przed złożeniem do urzędu wniosku w tej sprawie.
– W ten sposób społeczeństwo zyska nowy instrument w zarządzaniu zielenią na terenie zamieszkiwanych przez nich osiedli - podsumowuje komendant.

Zdjęcie ilustracyjne - pixabay.com
W gimnazjum w Strzebielinie (powiat wejherowski, gmina Łęczyce) zawalił się sufit. Do zdarzenia doszło podczas lekcji. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
– Na korytarzu wybudowanego kilka lat temu budynku gimnazjum zawalił się sufit, na szczęście w czasie lekcji, dlatego nikomu nic się nie stało – napisał widz Twojej Telewizji Morskiej.
Straż pożarna otrzymała zgłoszenie o zdarzeniu w poniedziałek (3 kwietnia) około godziny 14:30.
Nikomu nic się nie stało. Na miejscu pracowały cztery zastępy straży pożarnej.
Przyczyny zdarzenia badała policja oraz powiatowy inspektor nadzoru budowlanego.

fot. Marek/archiwum
Zbyt dużo zawdzięczają swemu duszpasterzowi, by pozwolić mu odejść. Takiego zdania są wierni z parafii w Jastarni, której proboszcz został oddelegowany do posługi w innej miejscowości. Mieszkańcy zorganizowali więc zbiórkę podpisów pod petycją do metropolity gdańskiego o nieprzenoszenie duchownego.
„Nie możemy tego tak zostawić, to nie do przyjęcia, szok to mało powiedziane”, „Po tylu latach...”, „Dużo zrobił dla naszej parafii i nie chcemy innego proboszcza tylko naszego”. Tego typu liczne komentarze pojawiły się w sieci po tym, jak światło dzienne ujrzała decyzja Archidiecezji Gdańskiej w sprawie zmian personalnych w pomorskich parafiach.
Informację o tych zmianach m.in. na stanowiskach proboszczów opublikował w niedzielę (21 maja) gdański Gość Niedzielny. Ksiądz Bogusław Kotewicz z funkcji proboszcza parafii Nawiedzenia NMP w Jastarni został przeniesiony na stanowisko proboszcza parafii św. Wawrzyńca w Różynach (gmina Pszczółki). Na reakcję wiernych z Jastarni nie trzeba było długo czekać.
Wierni uważali, że działania, które w 2001 roku rozpoczął ksiądz proboszcz, jeszcze nie zostały przez niego dokończone.

Ks. Bogusław Kotewicz - źródło: reda.diecezja.gda.pl
Siedem osób i zaledwie 70 metrów kwadratowych w dramatycznych warunkach. Tak do niedawna wyglądało życie pani Reginy ze Sławutówka i jej rodziny. O tym, jak bardzo się zmieniło, mogli się przekonać w czwartek (14 września) widzowie programu „Nasz Nowy Dom”, który był emitowany w telewizji Polsat.
Pani Regina jest pielęgniarką, a przede wszystkim – matką pięciorga dzieci. Dodatkowo opiekuje się niepełnosprawnym dzieckiem z zespołem Downa. Obowiązki rodzicielskie musi łączyć z męczącą i nisko płatną pracą w puckim szpitalu. Aby dorobić na utrzymanie całej rodziny, każdego miesiąca przepracowuje około 200 godzin, biorąc dodatkowe dyżury. Gdy mama pracuje, domem zajmują się dzieci. Od czterech lat rodzina musi sobie radzić sama. Nie może liczyć na pomoc ojca dzieci, który był alkoholikiem i wyprowadził się z domu.
Sytuacja życiowa i materialna pani Reginy nie pozwalała na kompleksowy remont jej skromnego, niewielkiego domu. Doraźne naprawy były niewystarczające, zwłaszcza że ściany wymagały odgrzybienia, a sufit groził zawaleniem. Na szczęście, zaradność i wielkie serce pani Reginy docenili znajomi i sąsiedzi. Już w trakcie nagrywania wrześniowego odcinka programu, a więc w czerwcu, wykazali się życzliwością i pomocą, organizując spontaniczne wsparcie ekipy remontowej. Wizyta telewizji w niewielkiej wsi uruchomiła prawdziwą lawinę pomocy, dzięki której pani Reginie żyje się znacznie łatwiej.
Ekipa remontowa Katarzyny Dowbor musiała się zmieścić w limicie pięciu dni, zgodnie z konwencją programu. Zadanie nie było łatwe do wykonania, głównie ze względu na zagrzybienie, pęknięcia ścian, zarywający się sufit i zły stan instalacji. Niemniej udało się zakończyć roboty na czas. Podczas remontu zapewniono pani Reginie wraz z rodziną wypoczynek nad morzem, gdzie oczekiwała na finalny efekt wizyty.
Dodatkową trudność stanowiła niewielka powierzchnia użytkowa domu – zaledwie 70 metrów kwadratowych, które musiało pomieścić siedem osób. Na każdego z domowników przypada zatem zaledwie 10 metrów kwadratowych powierzchni. To niezbyt wiele, jednak Katarzyna Dowbor zadbała, aby w nowym domu każdy czuł się komfortowo. Budynek zyskał nowe ściany, układ wnętrz, kuchnię i łazienkę. Ozdoby, nowe meble i sprzęty dopełniały imponującej całości, a pani Regina nie kryła zadowolenia i wzruszenia. Emocje towarzyszyły również prowadzącej program.
– Dziękować, dziękować i dziękować… A to i tak będzie za mało – podsumowała na antenie uszczęśliwiona posiadaczka nowego domu.

źródło:Facebook
Jest wtorek, drugi maja, zbliża się wieczór. W jednym z domów jednorodzinnych mieszczących się przy ulicy Grunwaldzkiej w Rumi spod dachu zaczyna wydobywać się dym. Sytuację zauważa pan Arek, strażak z czteroletnim doświadczeniem, który właśnie jedzie na urlop. Po chwili dołączają do niego dwaj mężczyźni, jak się później okazuje, policjanci. Dzięki ich reakcji udało się uratować ludzkie życie i błyskawicznie ugasić pożar.
Nie zważając na własne bezpieczeństwo, strażak przystąpił do czynności, których na co dzień podejmuje się w pracy. Pomogli mu dwaj mężczyźni, jak się później okazało, byli to będący po służbie wejherowscy policjanci. Wspólnie wyprowadzili z domu trzy osoby, w tym niepełnosprawnego lokatora, wynieśli butle z gazem i odłączyli zasilanie budynku. Gdy straż pożarna przyjechała na miejsce, należało już tylko ugasić ogień.
Bohaterską postawę strażaka i policjantów, którzy będąc w cywilu, ruszyli na pomoc mieszkańcom Rumi, docenili nie tylko ich przełożeni, ale i samorządowcy.
W ramach podziękowania bohaterowie otrzymali od samorządów nagrody, ale jak zgodnie przyznają, najcenniejsze jest dla nich poczucie spełnionej misji.
Wcześniej o samym pożarze pisaliśmy tutaj.

fot. archiwum
To kolejny dowód na obecność wilków na terenie Nadleśnictwa Wejherowo. Tym razem leśniczy natrafili na obgryziony przez drapieżniki szkielet.
Od kilku lat leśniczy i myśliwi coraz częściej informują o śladach bytowania tych drapieżników w pomorskich lasach. Cykliczna inwentaryzacja zwierzyny potwierdza fakt, że wilki czują się na naszym terenie coraz lepiej, a ich liczba powoli, ale stopniowo wzrasta.
Przypomnijmy, że obecność wilków udało się zaobserwować również w sąsiednim Nadleśnictwie Choczewo, dzięki kamerze zamontowanej w lasach między Kostkowem a Łęczycami. Na materiale filmowym bardzo wyraźnie widać silne i zdrowe wilki. Więcej o sprawie pisaliśmy TUTAJ.

Źródło: wejherowo.gdansk.lasy.gov.pl
Koniec 2016 roku był wyjątkowo szczęśliwy dla osoby, która zagrała w Lotto, w jednej z redzkich kolektur. W sobotę (31 grudnia) padła tam szóstka, a szczęściarz zgarnął ponad 5,5 mln zł. Łącznie do wygrania było ponad 11 mln zł, jednak tego dnia padły dwie szóstki.
Przypomnijmy, że Reda ponownie stała się szczęśliwym dla graczy miastem. Rekordowa wygrana została tu ustanowiona 27 września 2011, było to ponad 28 mln zł. Co ciekawe, właśnie w tym mieście padła wcześniej wielka sylwestrowa wygrana w 2009 roku. Wówczas szczęśliwiec zgarnął ponad 6,5 mln zł.

fot. archiwum/Monika
Około godziny 21:00 w poniedziałek 3 lipca w Bożympolu Małym policjanci z Centralnego Biura Śledczego Policji zabezpieczyli baniaki z substancją niewiadomego pochodzenia. Jako pierwsi poinformowali nas o tym fakcie czytelnicy portalu Nadmorski24.pl.
We wtorek rano (4 lipca) z nieoficjalnych informacji okazało się, że chemikalia mogły być wykorzystywane do produkcji narkotyków. Na miejscu akcji byli obecni strażacy, policjanci oraz funkcjonariusze służby celnej i Centralnego Biura Śledczego.
– Zgłoszenie dotyczące substancji niewiadomego pochodzenia wpłynęło z Centralnego Biura Śledczego Policji z Częstochowy. Działania strażaków miały polegać na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia. Na miejsce zostało zadysponowanych sześć zastępów, w tym dwa zastępy ratownictwa specjalistycznego z Gdyni. Strażacy dokonali wstępnej identyfikacji substancji, przekazując te informacje policji – powiedział kpt. Mirosław Kuraś z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Wejherowie.
Na wniosek strażaków podjęto decyzję o odcięciu dopływu bieżącej wody do pobliskich domów. Niebezpieczne substancje znajdowały się w odległości zaledwie około 50 metrów od ujęcia wody.
Woda ma być zbadana przez Państwową Inspekcję Sanitarną. Na razie nie określono, jak długo mieszkańcy będą musieli korzystać z zapasowego źródła wody.

fot. archiwum
Pozostałości po wypadkach, kolizjach czy innych zdarzeniach drogowych nie są już sprzątane przez strażaków z powiatu puckiego i wejherowskiego. Obowiązek ten przejęła zewnętrzna firma z Katowic.
Na miejscach wszelkich zdarzeń drogowych strażacy niemal zawsze zostają do końca, dbając o to, by ich skutki nie zagrażały innym kierowcom. Teraz częściowo ma ich w tym wyręczyć zewnętrzna firma.
Mowa o zdarzeniach, do których dochodzi na drogach powiatowych. Lokalnie taka współpraca to nowość, ale podobne umowy z zewnętrznymi firmami chwalą zarządcy z różnych stron regionu.
Rozwiązanie chwalą także strażacy, którzy dzięki tej współpracy mogą przekazywać drobniejsze prace właśnie zewnętrznej firmie, co z kolei usprawniło ich działania.
Co ciekawe, dla zarządu drogowego i starostwa rozwiązanie to nie oznacza dodatkowych kosztów. Firma Vicaro z Katowic sama dba o swoje wynagrodzenie, pobierając opłatę z ubezpieczenia sprawcy zdarzenia. Wcześniej przedsiębiorstwo działało m.in. na terenie Częstochowy.

fot. archiwum