07.02.2017 11:35 0 szf/ malk/

Rodzice odpowiadają przed sądem za śmierć dzieci w pożarze

Źródło PAP/Autor Michał Szalast

Rodzice dwóch małych chłopców, którzy latem ub.r. zginęli w pożarze domu w Rajczy, stanęli we wtorek przed Sądem Rejonowym w Żywcu. Są oskarżeni o narażenie dzieci na niebezpieczeństwo i nieumyślne spowodowanie ich śmierci. Grozi im 5 lat więzienia.

"Główna wina oskarżonych polega na tym, że nie wynieśli dwójki małych dzieci z budynku objętego pożarem, choć mieli taką możliwość. Oni sami wychodząc z domu wraz z trzecim dzieckiem praktycznie nie odnieśli żadnych obrażeń" – powiedział oskarżyciel, Piotr Sowa z prokuratury rejonowej w Żywcu.

Jak dodał, rodzice byli pod wpływem alkoholu. Mieli go we krwi blisko 3 prom. "To główny czynnik, który sprawił, że nie byli w stanie racjonalnie myśleć" – wyjaśnił.

Do pożaru drewnianego domu, w którym mieszkała rodzina, doszło w nocy z 1 na 2 lipca ub.r. Dym obudził Damiana M., który zaczął krzyczeć i uciekać. To obudziło Karolinę K., która wybiegła z domu z 4-letnim Oskarem. W domu pozostali 2-letni Patryk i 11-miesięczny Krystian. Ojciec próbował wrócić po nich, ale siła ognia była zbyt duża. Dzieci zmarły w wyniku zatrucia dymem i oparzeń.

Karolina K. we wtorek przyznała się do winy. Nie chciała zeznawać. Sąd odczytał jej wyjaśnienia, z których wynikało, że nie zabrała pozostałej dwójki dzieci, bo wpadła w panikę i "wszystko działo się szybko". Damian M. na pytanie, czy przyznaje się do winy, nie potrafił odpowiedzieć wprost. "Nie wiem do czego się przyznać. Niczego nie zrobiłem. (…) Mogę się przyznać, że piłem, ale nie na tyle, by się +zataczać+" – mówił.

Mężczyzna przed sądem mówił, że nocą obudził go swąd dymu. Wpadł w panikę i wybiegł. "Byłem w szoku. Nie wiem, czemu nie wyniosłem dzieci. To wszystko działo się tak szybko. (…) Karolina krzyczała, że dwójka została" – mówił. Damian M. próbował wrócić po synów, ale w domu było już zbyt gorąco.

Oskarżony nie doznał podczas pożaru poważniejszych obrażeń. Lekarze podejrzewali poparzenie górnych dróg oddechowych, ale ostatecznie się to nie potwierdziło.

Z opinii biegłych wynika, że do pożaru doszło prawdopodobnie z powodu zwarcia instalacji elektrycznej.

Sędzia Olga Kocot-Barabasz odroczyła rozprawę do 21 marca. Wówczas może zapaść wyrok. Oskarżonym grozi kara do 5 lat więzienia. (PAP)


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...