Strażnicy z gdyńskiego ekopatrolu odłowili borsuka, który na tamtejszych kortach tenisowych zajmował się dość niesportową działalnością - kopał nory i niszczył nawierzchnię. Ostatecznie zwierzę zostało przewiezione do marszewskich lasów i tam wypuszczone na wolność.
- Przez kilka dni strażnicy dostawali zgłoszenia o borsuku, który wybrał sobie korty tenisowe jako miejsce na zorganizowanie zimowej kryjówki. Nie tylko kopał tam głębokie nory, ale był również potencjalnym zagrożeniem dla korzystających z kortów dzieci i dorosłych – relacjonuje Danuta Wołk-Karaczewska, rzecznik straży miejskiej w Gdyni.
Choć takie zgłoszenia mogą z pozoru brzmieć dość komicznie, to mundurowi podkreślają, że dzikie zwierzęta, a zwłaszcza te wyposażone w kły i pazury, potrafią być dla człowieka naprawdę groźne.
- Borsuk, mimo pozorów ociężałości, jest silny, szybki i zwinny. Dlatego wszelkie takie zdarzenia i spotkania z dzikimi zwierzętami należy zgłaszać na numer 986, służby mają odpowiedni sprzęt oraz doświadczenie w ratowaniu zwierząt – instruuje rzecznik.
W tym przypadku zwierzę zostało odłowione i przewiezione do marszewskich lasów, gdzie gdyńscy strażnicy wypuścili je na wolność.
[film.mp4.mp4]
- W swoim naturalnym środowisku borsuk będzie mógł dobrze przygotować się do zimy. A nie jest to łatwe zadanie, bo nory borsucze, zwłaszcza te rodzinne, mogą być piętrowe i składać się z kilku komór. Dodatkowo jesienią borsuki znoszą do komór gniazdowych trawę, liście i paprocie, aby je wygodnie wyścielić i zapaść w zimową śpiączkę – podsumowuje Danuta Wołk-Karaczewska.