Deweloperzy mieszkaniowi cieszą się w Polsce szczególnymi względami. W ubiegłym roku prawie 45 proc. lokali sprzedanych w naszym kraju pochodziło z rynku pierwotnego.
Z badania TNS Polska dla serwisu otoDom.pl wynika, że 55 proc. Polaków w ogóle nie interesuje się mieszkaniami z drugiej ręki. Wolimy poczekać nawet ponad rok, by móc wprowadzić się do świeżo oddanych czterech kątów. Dlaczego?
– W wielu lokalizacjach nowe mieszkania często są tańsze od używanych. Jeśli klient decyduje się na kupno mieszkania w trakcie budowy, ma duży wpływ na jego ostateczny kształt, dzięki czemu może liczyć na przestrzeń dostosowaną do jego indywidualnych potrzeb. Na korzyść ofert z pierwszej ręki przemawia także nowoczesna architektura oddawanych budynków i wysokiej jakości rozwiązania technologiczne – tłumaczy Wioletta Kleniewska, dyrektor sprzedaży i marketingu w spółce deweloperskiej Polnord. Dodaje, że nowe „M” szczególnie chętnie kupują przedstawiciele generacji „Y”.
Polski trend ku nowym inwestycjom potwierdzają również analizy Eurostatu. Wynika z nich, że w 2015 r. umowy kupna nowych mieszkań odpowiadały za 44,1 proc. wszystkich transakcji zawartych na rodzimym rynku.
Warto podkreślić, że odsetek transakcji zawieranych na rynku pierwotnym dla całej Europy jest znacznie niższy i wynosi niecałe 25 proc. Dla porównania w Danii nie przekracza 1 proc., a na takich rynkach jak węgierski, czeski, irlandzki czy brytyjski waha się od 4,5 do 7,4 proc.
– Dane te potwierdzają, że Polska jest bardzo aktywnym placem budowy, co wynika z wciąż za małej liczby istniejących mieszkań oraz rosnącej zamożności społeczeństwa – zapewnia Bartosz Turek.
Respondenci badania TNS dla otoDom.pl wskazują na kilka zalet mieszkania od dewelopera: wszystko jest w nim nowe (38 proc.), sam budynek nie wymaga remontów (35 proc.) a właściciele lokali mogą samodzielnie decydować o wystroju ich wnętrza (33 proc.).
A klienci mają w czym wybierać. Według Głównego Urzędu Statystycznego, w ciągu ubiegłego roku deweloperzy oddali do użytku 62,5 tys. mieszkań., czyli o 5,7 proc. więcej niż w 2014 r. W 2015 r. rozpoczęli również budowę osiedli liczących w sumie 86,5 tys. lokali - aż o 24,1 proc. więcej niż w 2014 r. I wprawdzie według statystyk NBP nowe mieszkania są przeciętnie o 22 proc. droższe od używanych, warto jednak zwrócić uwagę, że ceny znacznie podbijają lokale z wyższej półki, które raczej dominują na rynku pierwotnym niż wtórnym, a z kolei na rynku wtórnym czeka gros tanich ofert z epoki PRL czy w nieremontowanych od lat kamienicach.
W praktyce w wielu dzielnicach największych miast kupimy od dewelopera taniej niż na rynku wtórnym, zwłaszcza jeśli nowa inwestycja powstaje w sąsiedztwie budynków z ostatniej dekady, budowanych w atmosferze ścigających się cen, w których dziś lokale są dość drogie i często zbyt duże ze zbyt mało funkcjonalnie zaplanowaną przestrzenią. Tymczasem Polacy na potrzeby własne najczęściej kupują dwa lub trzy pokoje o powierzchni 4560 mkw.
– W przypadku używanych lokali częściej stan techniczny wymaga jedynie w miarę taniego odświeżenia, a nie generalnego remontu. Mimo to, nowe lokale oferują wyższy standard, co ceni sobie wiele osób. Do tego mają oni nadzieję, że w przyszłości nowe nieruchomości szybciej zyskiwać będą na wartości niż mieszkania w osławionej „wielkiej płycie” – podkreśla Bartosz Turek.