Mieszkaniec Wejherowa wypala meble i sprzęt AGD w celu odzyskania elementów metalowych, które później najpewniej trafiają na złom. Tłumaczy, że z czegoś musi żyć i nie przejmuje się faktem, że za każdym razem w miejscu wzniecenia ognia musi interweniować straż pożarna.
- Mieszkaniec ulicy Zamkowej od dłuższego czasu wypala na niezabudowanym placu przy lesie stare kanapy i lodówki w celu odzyskania zamontowanych w nich elementów metalowych. Za każdym razem interweniuje straż pożarna. Uparty wejherowianin twierdzi, że z czegoś musi żyć. Do wielu podpaleń się nie przyznaje. Tak też było 24 i 25 sierpnia 2015 roku - pisze na swojej stronie wejherowska straż miejska.
Na przestrzeni ostatnich dni paliły się między innymi kanapy. Jak informuje straż miejska, mężczyzna przyglądał się pożarowi i interweniującym funkcjonariuszom z drzwi swojego domu.
- Za wypalanie lodówek i innych starych przedmiotów, w których znajdują się elementy metalowe odpowiadał już przed sądem. Jak widać wydane przez sąd prawomocne wyroki żadnego skutku wychowawczego nie odniosły - informuje straż miejska.