21.05.2014 08:42 0

Władze spółki z Choczewka odpowiadają na podejrzenia za łapówkarstwo

Władze spółki A.-N. z Choczewka odpowiadają na podejrzenia o łapówkarstwo. Firma wciąż działa i dąży do odnowienia produkcji oraz zwiększenia zatrudnienia – słyszymy od zarządu. Zdaniem władz firmy - zatrzymani przez CBA mieli zostać pracownicy firmy doradczej, która przekroczyła swoje uprawnienia, oraz jeden z udziałowców w którego winę nie wierzy zarząd spółki.

  • Zatrzymani zostali członkowie kancelarii z którą podpisaną mieliśmy umowę, a konkretnie jedna z tych osób. Wcześniej ta osoba zrezygnowała z pracy. Po prostu nas oszukała. Następnego dnia po usłyszeniu informacji o zatrzymaniu przez CBA rozwiązaliśmy natychmiast z nimi umowę. Następstwem będzie pójście do sądu. Będziemy żądali odszkodowania za narażenie dobrego imienia naszej firmy na szwank - wyjaśnia Bernard Dampc, prezes zarządu firmy A.-N.

Jeden z udziałowców został również zatrzymany, nie ma on jednak postawionych zarzutów.

Do firmy A.-N. z Choczewka wpłynęło dotychczas 150 mln złotych z ARMiR. Ostatnia kwota, którą miano udzielić spółce, lecz tego nie uczyniono, opiewa na kwotę 16 mln złotych.

W A.-N. pracuje obecnie 18 pracowników, powinno jednak 120 osób. Ostatnia transza pieniędzy z ARMiR uruchomić miała kolejne miejsca pracy.

  • A.-N. kontrolowany przez ARMiR był 17 razy. Kontrole nie wykazywały żadnych nieprawidłowości pozwalających na zawieszenie bądź też odmowę wypłacenia dotacji. A.-N. kontrolowany był również przez Ministerstwo Finansów i marszałka województwa czy agendy unijne, które również nie wykazały żadnych nieprawidłowości - wyjaśnia Paweł Zieliński, adwokat i pełnomocnik spółki.

Przypomnijmy, że firma z którą związani byli mężczyźni walczyła jakiś czas temu z Urzędem Skarbowym w Wejherowie, wysypując przed budynkiem 24 tony marchwi. Firma A.-N. borykała się z problemami i ciężką sytuacją finansową, według byłego dyrektora przyczyniły się do tego ciągłe kontrole


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...