24.06.2013 11:32 0
W 5 meczach 8. kolejki drugoligowych zmagań trzy razy wygrali gospodarze. Pierwsze zwycięstwo w PLFA wywalczył debiutant Bydgoszcz Raiders. Po dogrywce w Gdyni triumfowali Angels Toruń. Z rywalizacji dotąd niepokonanych drużyn zwycięsko wyszli Saints. W innych spotkaniach górą byli Ravens i Devils B.
Sobotnie spotkanie w Gdyni rozgrywane było w upalnej atmosferze i przyniosło wiele emocji. Gospodarze, którzy do tej pory nie przegrali żadnego spotkania, przedstawili nieco odmienne oblicze. Widoczne było to głównie w formacji ofensywnej, która borykała się ze stanowczo zbyt dużą ilością pomyłek i niecelnych podań, co ostatecznie wpłynęło na niekorzystny dla Jastrzębi wynik.
Torunianie również nie uniknęli błędów, jednak popełnili ich mniej.
Pierwsza kwarta upłynęła pod hasłem „przechwyty”. Pierwszy z nich zaliczył Mateusz Kaczmarek, dzięki któremu Angels mogli rozpocząć atak na 39. jardzie pola przeciwnika. Defensywa Jastrzębi była jednak na tyle czujna, że w trzech próbach nie pozwoliła gościom na zagrożenie polu punktowemu. W czwartej próbie kibice mieli pierwszą, ale niejedyną tym meczu okazję na obserwowanie próby kopnięcia z pola w wykonaniu Aniołów. Tym razem nie stanowiła ona zagrożenia dla Seahawks. Przy kolejnym posiadaniu piłki przez Jastrzębie sytuacja… powtórzyła się. Choć rozgrywający gospodarzy Aleksander Kordyś dzięki wsparciu swojej linii ofensywnej zdobył kilka pierwszych prób, w następnej akcji tak niefortunnie posłał piłkę, że ta trafiła w ręce defensywnego zawodnika gości, którego po 25 jardach dał się zatrzymać guardowi Jastrzębi Rafałowi Zapadce. Piłka jednak niedługo znajdowała się w rękach torunian. Tym razem przechwytem wykazał się hiszpański zawodnik Seahawks - Antonio Urrutia Cascales. Tak wiele interceptions zaowocowało tym, że obie drużyny już do końca meczu skupiły się głównie na akcjach biegowych.
W drugiej kwarcie determinacja gospodarzy dała znać o osobie i po kilku akcjach kibice żółto-czarnych cieszyli się z pierwszego przyłożenia w wykonaniu Mateusza Króla. Dwupunktowe podwyższenie dała gospodarzom akcja Mikołaja Mellera. Angels szybko stanęli na nogach, skutecznie zbliżając się do end zone Seahawks. Choć wydawało się ,że przyjezdni będą blisko odrobienia straty, defensywa Jastrzębi pokazała swój lwi pazur, zatrzymując bardzo aktywnego Bartosza Mroza w czwartej próbie tuż przed gdyńskim polem punktowym. Warto podkreślić, że w tej części meczu to właśnie formacje defensywne obu drużyn liczyły się najbardziej. Na przerwę rywale schodzili przy stanie 8:0 dla gdynian.
W drugiej połowie meczu Jastrzębie okazały się bardzo gościnne i właściwie sprezentowały przeciwnikom przyłożenie. Najpierw w trakcie ucieczki piłkę niefortunnie wyrzucił Kordyś, co oczywiście skwapliwie wykorzystał czujny i tajemniczy zawodnik z numerem 55, jak się później okazało Mateusz Kaczmarek). Później gospodarze oddali jeszcze 15 jardów za przewinienie osobiste i… po trzyjardowym biegu zawodnik Torunia Łukasz Kuśmirek cieszył się z pierwszych punktów na koncie Angels. Podwyższenie Mroza zniwelowało przewagę gdynian do jednego punktu. W tej części meczu Jastrzębie odpowiedziały jeszcze jednym, efektownym przyłożeniem w wykonaniu Króla. Dwa punkty dla Seahawks dołożył w podwyższeniu Kordyś. Radość żółto-czarnych nie trwała długo, bo Torunianie szybko otrząsnęli się i już po chwili kibice zobaczyli bodajże najciekawszą akcję meczu - po świetnie rozegranej zmyłce w wykonaniu Aniołów. Jakub Mazan wykonał 40 jardowy bieg i zakończył go dopiero w polu punktowym Jastrzębi. Dało to kolejne 6 oczek na koncie gości.
Początek czwartej kwarty wyglądał obiecująco dla gospodarzy – niezłe biegi w wynikaniu Króla zbliżały Seahawks do end zone rywali, jednak fatalny błąd i strata piłki przez tego zawodnika zabrały szanse na punkty. Torunianie nie zasypywali gruszek w popiele. Dobra dyspozycja Tomasza Kuski i Mroza pozwoliły Angels zbliżyć się na tyle, że przyjezdni zdecydowali się na próbę field goala. I choć w pierwszym podejściu zbyt szybko rozpoczęli akcję, co skutkowało powtórzeniem próby, to już w drugim poszło im gładko. Na tablicy trzy punkty po stronie Aniołów dołożył Mróz i wyświetlił się remisowy wynik 16:16. Jastrzębiom nie pozostało zbyt dużo czasu na zdobycie przewagi. Biegi Króla i kary dla gości co prawda zbliżyły ofensywę gdynian na siódmy jard od end zone Aniołów, jednak zbyt nerwowa końcówka i zgubiona tuż przed polem punktowym piłka zaprzepaściły szanse na punkty. Nadzieja w kibicach żołto-czarnych odżyła jeszcze na chwilę, gdy przechwytem i imponującym biegiem wykazał się Patryk Klein, ale wówczas… sędziowie odgwizdali koniec meczu.
Zawodnicy obu drużyn, którzy w upalnej temperaturze zmagali się już ponad 2 godziny stanęli przed kolejnym wyzwaniem - dogrywką. W myśl przepisów o wygranej miały decydować pierwsze zdobyte w doliczonym czasie punkty. Jak się wkrótce okazało ich egzekutorem został zawodnik Angels Toruń Patryk Dębowski, który dzięki przechwytowi i 70-jardowej akcji powrotnej zapewnił przyjezdnym zwycięstwo. Mecz zakończył się wynikiem 22:16 dla Angels Toruń.
Seahawks Gdynia B - Angels Toryń 16:22 (0:0, 8:0, 8:13, 0:3, 0:6)