W rozegranym w niedzielę 16 czerwca w meczu dziesiątej kolejki Topligi drużyna Kozły Poznań uległa przed własną publicznością z Seahawks Gdynia 12:14.
Początek spotkania to dynamiczne akcje biegowe Seahawks w wykonaniu Jeremiego Dixona i Gawła Pilachowskiego. Kilka pierwszych zagrań zaskoczyło defensywę Kozłów, która pozwoliła rywalom na przejście na 30. jard własnej połowy. Niespodziewanie jednak przy kolejnym biegu Dixon upuścił futbolówkę i dopadł do niej zawodnik Kozłów Łukasz Krzyżanowski. Podobny scenariusz powtarzał się w pierwszej połowie aż czterokrotnie. Defensywa Kozłów w kluczowych momentach potrafiła zatrzymać ataki Mistrza Polski. Udanymi zagraniami w szeregach poznanian popisywali się m. in. Hubert Ogrodowczyk i Hubert Chudy.
Atak w wykonaniu zespołu ze stolicy Wielkopolski prezentował się równie dobrze. Początkowo dobra dyspozycja linii ofensywnej i kreatywne akcje biegowe duetu Jeffrey Legree i Jared Chunn nie wystarczały, aby zagrozić rywalom. Gdy jednak rozgrywający Kozłów zaczął podawać piłki do skrzydłowych, akcje nabierały tempa. Ukoronowaniem tego było długie 35-jardowe podanie Legree do Bartosza Trawińskiego zakończone przyłożeniem.
Początek drugiej połowy również należał do poznanian. Najpierw w ostatnim momencie przechwycili piłkę we własnym polu punktowym kończąc atak rywali, a następnie zamienili przewagę na kolejne punkty. Świetnym długim podaniem do Krzysztofa Owsianowskiego popisał się znów Legree. To zadziałało na Seahawks jak zimny prysznic. Mistrzowie szybko zdołali odpowiedzieć oddając futbolówkę w ręce Sebastiana Krzysztofka. Ostatnia kwarta była pojedynkiem nerwów, z którego zwycięsko wyszli goście. Przyłożenie Gawła Pilachowskiego i świetna kontrola futbolówki do ostatniego gwizdka dała im upragnione zwycięstwo O zwycięstwie zadecydowały więc punkty z podwyższeń. Poznanianie ryzykowali dwukrotnie grę za dwa punkty, w obu przypadkach nieskutecznie. Goście grali bezpieczniejszą opcję premiowaną jednym punktem, a w ostatecznym rozrachunku zwycięstwem.
Nasza formacja ofensywna zupełnie przespała pierwszą połowę. Za każdym razem czegoś brakowało. Przy dobrych blokach biegający popełniali błędy, a przy podaniach skrzydłowi nie wykorzystywali celnych podań i odwrotnie. Druga połowa i drugie przyłożenie Kozłów to był dla nas kubeł zimnej wody wylany na głowę. Na szczęście zdołaliśmy szybko nawiązać walkę, wrócić do gry i nadrobić stratę - powiedział Paweł Kazimierczak, koordynator ofensywy Seahawks.
To jest futbol. Mecz był na tyle wyrównany, że o zwycięstwie zadecydowały punkty z podwyższeń. Pokazaliśmy się jednak z niezłej strony - skomentował po meczu Jacek Kruszona, zawodnik defensywy Kozłów.
W zespole Kozłów dobrą grą przez cały mecz wyróżniał się Hubet Chudy, Bartosz Trawiński i Jakub Kłoskowski oraz Jeffrey Legree kreujący ataki Kozłów. Szczególne dobrze zaprezentowała się formacja defensywa Kozłów, która w tym dniu aż pięciokrotnie przechwytywała piłkę.
Najlepszym zawodnikiem gości był defensor Terrance Thomas. W ataku prym wiodło trio - Gaweł Pilachowski, Sebastian Krzysztofek i rozgrywający Fernie Garza. Ostatni z nich w trakcie meczu zastąpił na pozycji quarterbacka Jeremie’go Dixona.
Kozły z bilansem 4-5 zajmują trzecią pozycję w Grupie Północnej Topligi i nie mają już szans na awans do fazy play-offs. Seahawks Gdynia z dorobkiem 8 zwycięstw i 2 porażek kończą sezon jako lider tej Grupy.
Następny mecz Kozły zagrają 23 czerwca we Wrocławiu z miejscowymi Giants. Dla Seahawks jest to już koniec sezonu zasadniczego. Kolejny mecz rozegrają w ramach półfinałów już 30 czerwca w Gdyni.