Świat wiruje, nie wiem co robiłam wczoraj, w głowie mi huczy. Objawy identyczne jak w przypadku kaca. Okazuje się, że można mieć kaca z powodu zakazanej miłości...
Obsesyjne obserwowanie mężczyzn, którzy mi się podobają zaczęło się, kiedy miałam 17 lat. Wówczas na cel obrałam przystojnego sąsiada. Po miesiącu “przypadkowych” spotkań zwrócił na mnie uwagę i zaprosił na randkę. Wówczas świat zmienił barwy na jaskrawo różowe. Magia unosiła się w powietrzu, a szczęście wniknęło w każdą komórkę mojego ciała. Związek z sąsiadem trwał chyba 2 miesiące. Siedem lat różnicy i zupełnie inne spojrzenie na świat nie dawało szans na happy end. Zerwał nagle, bez powodu, niszcząc cały mój ówczesny świat. Mimo to obsesja na jego punkcie pozostała i przez 4 lata cały czas był w moim życiu. Spotykaliśmy się przypadkiem (a może to było przeznaczenie?) I wtedy, chyba z nudów, wykorzystywał moją słabość do niego, sugerował, że tym razem może nam się udać. Nigdy się nie udało, a obsesja trwała. Dopiero po wyprowadzce, w pewnym stopniu pogodziłam się z sytuacją, albo znalazłam inną obsesję...
Historia lubi się powtarzać Po 7 latach mam deja vu. Ponad rok obserwacji, by poznać jego plan pracy w najmniejszych szczegółach, gdzie mieszka, czy ma żonę, dzieci. Następnie “przypadkowe” pojawianie się w tych samych miejscach. Wreszcie jest rozmowa, pada propozycja spotkania. Znowu się udaje. Cel osiągnięty, ale w wywiadzie pojawia się błąd. Brak obrączki na palcu sugerował wolnego, prawda jest inna - mąż i ojciec. Chce się usunąć, przerwać akcję, ale jest już za późno. Obsesja jest silniejsza. Potajemne spotkania, zdrada i brak wyrzutów sumienia. Mój kręgosłup moralny rozleciał się w drobny mak. Mimo wszystko chcę zerwać. Rozstanie goni rozstanie, ale znowu pojawią się przypadkowe spotkania (cholerne przeznaczenie!), po których wszystko odżywa z jeszcze większą siłą. Po pół roku walki z samą sobą osiągam punkt krytyczny. Czuje strach, że historia zatacza koło i nie mam wpływu no to co się dzieje. Obsesja zwana miłością pcha mnie do złego. Jak długo można walczyć z własnym przeznaczeniem? A może to wszystko kwestia przypadku...
Zagubiona