Stocznia Gdańsk popadła w kłopoty finansowe. Przedsiębiorstwo ma zobowiązania wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, koncernu Energa Obrót, Vindexus Giełda Praw Majątkowych oraz spółki Jiranol Trading LTD, a ich łączna szacunkowa kwota wynosi ponad 56 mln złotych.
W gdańskiej stoczni nie dzieje się dobrze. Zmuszona jest do przyśpieszonej restrukturyzacji. Przedsiębiorstwo zmienia profil produkcji oraz sprzedaje około 18 ha gruntu wraz z 35 ha działek wodnych. Tereny te nie są wykorzystywane, a jedynie tworzą niepotrzebne koszty. W ten sposób nastąpi kompaktyzacja produkcji, gdyż stocznia nie potrzebuje tak rozległych terenów na jej kontynuowanie. Problem może jednak tkwić w tym, że część z nich jest obciążona hipoteką.
O kłopotach gdańskiej stoczni mówiło się już od miesiąca, kiedy to pracownicy nie otrzymali swojego wynagrodzenia na czas. Winą za zaistniałą sytuację obarczano zaległościami w dopływie środków finansowych od kontrahentów firmy oraz armatorów, którzy nie płacili w terminie. W stoczniowej gazecie wydawanej przez Solidarność padły następujące słowa:
Stocznia Gdańsk buduje większą ilość statków, jednak trudności finansowe nie ustępują. Związane jest to z podpisanymi kontraktami, dotyczącymi jedynie niewyposażonych kadłubów. Rosnąca cena stali sprawia, że stocznia nie przynosi większych zysków. Sytuację ratuje produkcja wież wiatrowych oraz wielkich konstrukcji offshore. Zgodnie ze światowymi trendami produkcja stoczniowa prostych konstrukcji przeniosła się do Azji, gdzie jest bardziej opłacalna, natomiast w Europie rozpoczęła się era budowy bardziej zaawansowanych technologicznie jednostek.
Zakład w latach ubiegłych zakupił drogie maszyny do budowy siłowni wiatrowych. To z pewnością również przyczyniło się do problemów finansowych przedsiębiorstwa. W najbliższym czasie pracę straci sto osób, dwieście już dobrowolnie odeszło od firmy.
