Zbiór opowiadań Jacka Dukaja „Król Bólu” - recenzja o tyle nietypowa, bo książki tej nie przeczytałem w całości (!). Nie myślcie jednak, że polecam coś niesprawdzonego, z czym nie miałem w ogóle do czynienia. Co to, to nie. Przejdźmy więc do meritum.
Na samym wstępie chciałbym uprzedzić potencjalnych Czytelników, że „Król Bólu” nie jest lekturą z gatunku „lekkich, łatwych i przyjemnych”. Opowiadania zawarte w tym zbiorze są napisane w sposób odmienny od wszystkiego, co czytałem. Przykładowo pierwsze z nich „Linia Oporu”, mające około 200 stron porusza tak wiele sfer i wątków, że dopiero na kilka rozdziałów przed końcem zrozumiałem, o co Dukajowi chodziło.
Książka ta jest napisana językiem trudnym i zmuszającym czytelnika do myślenia, co zdarza się we współczesnej literaturze bardzo rzadko. Jest to oczywistym plusem „Króla Bólu”, gdyż oprócz naszej wyobraźni w czytaniu bierze czynny udział cały nasz umysł. Zastanawiamy się, co oznacza dany zwrot. Myślimy nad rozterkami głównego bohatera. Znajdujemy ukrytą symbolikę poszczególnych zdarzeń, postaci, zachowań…
Opis na okładce zapowiada, że autor przekroczył „granicę wyobraźni i człowieczeństwa”. Samo to stwierdzenie wystarcza, żeby zaintrygować i zachęcić do sięgnięcia po tą pozycję. Osobiście zgadzam się z głosami krytyków zarzucającymi autorowi przesadnie rozbudowane i zawiłe zdania, jednak z drugiej strony uważam, że mają one swój urok. Pozwalają nam zmusić swoje szare komórki do myślenia.
Gwarantuję, że po przeczytaniu tego zbioru opowiadań będziecie trochę zmęczeni (oczywiście umysłowo), ale zadowoleni i dumni z siebie. Jest to książka dla naprawdę wytrwałych i zdecydowanych czytelników. Nie będę rozpisywał się nad poszczególnymi opowiadaniami, gdyż każde z nich opowiada zupełnie inną, odrębną historię, którą należy poznać samemu. Tylko wtedy wysiłek włożony w przeczytanie dzieła Dukaja ma sens.
Najlepszym słowem, jakiego można by użyć opisując „Króla Bólu” jest „wyzwanie”. Gorąco zachęcam Was do przeczytania i zmierzenia się z Dukajem. Ja, mimo, że przy pierwszej próbie nie sprostałem mu, postanowiłem, iż wrócę do tej książki. Naprawdę warto.
Tomasz „Foma” Dranicki