Zmarł Wojciech Dąbrowski, który od kilku tygodni protestował pod Urzędem Miasta w Gdańsku. Człowiek ten został wyeksmitowany z zajmowanego przez niego i byłą schorowaną żonę komunalnego mieszkania. Akcję protestacyjną rozpoczął na początku sierpnia tego roku. Wówczas pod Urzędem Miasta rozłożył swój namiot oraz zadecydował o zaprzestaniu przyjmowania posiłków.
Wojciech Dąbrowski po powrocie ze Stanów Zjednoczonych utrzymywał się wraz z żoną z jej nauczycielskiej emerytury, która wynosiła ok. 800 zł. Czynsz za mieszkanie komunalne, które zajmowali, wynosił ponad 1000 zł. W momencie eksmisji zadłużenie mimo wcześniejszej spłaty sięgnęło 40 tys. złotych. Eksmisja planowana była na dzień 1 sierpnia, zatem w tym dniu pojawił się komornik wraz z nakazem eksmisji. Była żona po wizycie komornika trafiła do szpitala i dopiero kolejnego dnia udało się przeprowadzić eksmisję. Kilka dni przed jej dokonaniem Dąbrowski złożył pismo w urzędzie miasta w którym prosił o przedłużenie spłaty długu do 20 października. Nikt jednak nie udzielił mu odpowiedzi. Dąbrowski zamierzał bowiem spłacić długi poprzez sprzedanie działek i domu, które posiada w USA.
Chorą byłą żonę postanowili przyjąć do siebie przyjaciele. 65-letni historyk sztuki zadecydował walczyć z decyzją gdańskiego magistratu. Ten natomiast odpierał zarzuty twierdząc, że nie zostali oni całkowicie bez dachu nad głową. Zaoferowano im pomieszczenie w CTUS, a po odbyciu specjalnego treningu wyeksmitowani obywatele mają szansę na pomieszczenia socjalne. Posiadane przez niego nieruchomości za granicą nie pozwoliło mu jednak na otrzymanie lokalu socjalnego, gdyż dostają one jedynie najbiedniejsi obywatele, których nie stać na samodzielny wynajem mieszkania. Urząd Miasta twierdził również, że eksmisję odraczano kilkakrotnie.
Mężczyzna pomimo licznych problemów ze swoim zdrowiem zdecydował się na głodówkę trwającą półtora miesiąca.