10 lutego 1926 r. Rada Ministrów nadała Gdyni prawa miejskie. W tym roku miasto świętuje 90. urodziny. W związku z tym przypominamy historię Gdyni.
Pierwsza wzmianka o Gdyni pojawiła się 31 października 1253 roku w dokumentach kościelnych. Wówczas to biskup włocłowski rozstrzygnął nieporozumienie pomiędzy dwoma proboszczami – rumskim i oksywskim. Sprawa ta dotyczyła granic parafii znajdującej się na Oksywiu. Gdynia została wymieniona jako ta, która wchodziła w jej skład. Niestety nie ma więcej informacji na temat jej organizacji oraz wielkości. Historycy snują domysły, że była zorganizowana na prawie polskim.
Najprawdopodobniej sprawowała ona rolę osady rybacko- rolniczej. Miejscowość ta należała wówczas do zakonu cystersów mających swoją siedzibę w Oliwie. Gdynia zyskała prawo lokacji na powszechnym wówczas prawie chełmińskim, a ponadto wciąż należała do oksywskiej parafii. Kolejną osobą do której wieś ta trafiła w posiadanie był Jan z Różęcina by w 1382 roku przekazać ją dalej zakonowi kartuzów. Za ich rządów powołano pierwszego sołtysa, który pełnił rolę administracyjną oraz sądowniczą na tym terenie. Od tego momentu w historii miasta skrzyżowanie ulic Starowiejskiej ze Świętojańską stało się do dzisiejszych czasów centrum Gdyni.
W XV wieku do Gdyni przyłączono Grabówek i powołano pierwszego wspólnego sołtysa. Zmiany te pociągnęły za sobą kolejne co skutkowało przekształceniem zasad obowiązku dorocznego dostarczania ryb na gotówkę oraz powiększeniem terytorium opisywanej miejscowości w celu poszerzenia terenu mieszkalnego. W XII wieku pojawił się pomysł utworzenia przy Gdyni portu wojennego. Król Władysław IV nie wcielił jednak tego planu w życie, a Gdynia dalej była miejscem przeładunku towarów na redzie, które to dostarczane były łodziami z nabrzeża. W dniu 12 maja 1734 roku zwolennicy Augusta III Sasa by uniemożliwić przerzucanie wojsk francuskich wspierających Stanisława Leszczyńskiego spaliły kilka nadmorskich miejscowości w tym i Gdynię. Miało to zapobiec odbiciu Gdańska z rąk rosyjskich.
Sytuacja ta doprowadziła do częściowego wyludnienia tamtejszych mieszkańców i skutkowała licytacją sołectwa wykupioną przez Jerzego I Blumhoffa. Zakon kartuzów swoje rządy sprawował aż do 1772 roku, kiedy to nastąpił jakże ważny dla dziejów Polski jej rozbiór. Wówczas to Gdynia została wcielona do Prus i znajdowała się w takim stanie aż do końca I wojny światowej.
W 1870 roku utworzono linię kolejową prowadzącą do Koszalina. Dzięki temu przed małą dotąd wsią stanęła ogromna szansa rozwoju i stworzenia tutaj w przyszłości strategicznego punktu obronności kraju.
Innym jakże bardzo ważnym wydarzeniem dla rozwoju gdyńskiej wsi była budowa tzw. Szosy Gdańskiej. Droga ta zbudowana została w ciągu dwóch lat przez niemieckich budowniczych, a jej głównym zadaniem miało być umożliwienie w łatwy sposób przebycia trasy z Gdańska do Wejherowa. Droga ta prowadziła między innymi przez takie miejscowości jak Sopot, Kolibki, Grabówek, Chylonię oraz Zagórz. Trasa znajdowała się około 1,5 km od zabudowań wsi Gdynia, a blisko wspomnianych wcześniej torów kolejowych.
Umiarkowanie żyzne ziemnie oraz położenie nad morzem sprawiło, że mieszkańcy tej wsi trudnili się rolnictwem i rybołówstwem. Północna część Gdyni ze względu na podmokły teren obsadzona była pastwiskami i torfowiskami. Ludność zamieszkująca opisywaną miejscowość miała wówczas prawo do połowu ryb na własne potrzeby. Na Grabówku znajdowała się browarnia, która należała do kartuzów. Początek XX wieku przyniósł I wojnę światową oraz odzyskanie przez Polskę niepodległości. Polska nie posiadała wówczas pełnego dostępu do morza. Józef Piłsudski nie był w stanie przewidzieć opinii państw europejskich co do umocowania Polski nad morzem. W pierwszych latach niepodległości podjął jednak decyzję, że dołoży wszelkich starań, aby było to możliwe. Zapewnienie wolnego dostępu do morza było wyznacznikiem jej niezależności i możliwości przyszłego rozwoju Polski.
Symbolicznym aktem wieszczącym spełnienie marzeń dla naszego państwa były zaślubiny Polski z morzem. W dniu 10 lutego 1920 roku Batalion Morski w składzie armii generała Józefa Hallera wkroczył do Pucka, gdzie doszło do symbolicznych zaślubin Polski z morzem. Port rybacki w Pucku liczył 60x60 m i był głęboki na 2-2,8 m. Istniał niemały problem, żeby dostosować owe miejsce do przyjmowania statków wojennych, pasażerskich czy handlowych. W żegludze do Pucka wykorzystano pas wodny biegnący wzdłuż rynien podwodnych, ciągnący się od Rewy w kierunku Gdańska. Dość zredukowane możliwości do rozwoju bazy puckiej doprowadziły do tego, że priorytetem stało się znalezienie odpowiedniego miejsca do budowy portu wojennego. Inżynier Tadeusz Wenda wskazywał tu Gdynię, a zwłaszcza nizinę pomiędzy Oksywiem a Gdynią. Teren ten posiadał wiele atutów, między innymi położenie geograficzne, bezpośrednie wyjście na morze, osłonięte zarazem przez Półwysep Helski. Zwracano szczególną uwagę na udogodnienia związane z hydrografią terenu, a przede wszystkim z odpowiednią głębokością wody do przyjmowania określonych rodzajów statków. Te i wiele innych czynników związanych z udogodnieniem w połączeniach komunikacyjnych sprawiły, że był to wzorowy wariant do lokalizacji bazy wojennej.
W międzyczasie w Wersalu zapadła w końcu decyzja o przyznaniu Polsce części morza, a zatem Gdynia została przyłączona do Polski. Wydano również rozporządzenie o budowie portu wojennego na jej terenie. Dzięki tej inwestycji Polacy uwierzyli, że mogą zrealizować najskrytsze marzenia. Pomimo początkowego ociągania się w jego budowie prace zaczęto nadganiać w momencie objęcia przez Eugeniusza Kwiatkowskiego stanowiska Ministra Przemysłu i Handlu. Dzięki jego namowom polski rząd zrozumiał jaką rolę może w przyszłości odegrać ta inwestycja i jakie niesie ze sobą szanse dla wybrnięcia z trudnych sytuacji przez Polską Marynarkę Wojenną. Eugeniusz Kwiatkowski obok Tadeusza Wendy i wiceadmirała Kazimierza Porębskiego jest uznawany za ojca Gdyni oraz jej budowniczego.
Gdynia nieświadomie przygotowywała się do kolejnej wojny…