23.03.2020 15:23 0 Gol
„Akcja na poziomie ekstraklasy” – tak skomentowali komentatorzy TVP bramkę Tomasza Kotwicy w historycznym dla Gryfa meczu z Legią. Dwudziestego marca minęło osiem lat od rewanżowego ćwierćfinałowego spotkania Pucharu Polski przy Łazienkowskiej. Wejherowianie zremisowali ze stołecznym klubem 1:1.
Adam Duda, Jarosław Felisiak, Przemysław Kostuch, Adrian Kochanek, Bartłomiej Oleszczuk, Mateusz Toporkiewicz, Maciej Szymański, Piotr Kołc, Grzegorz Gicewicz i Michał Fidziukiewicz – to tych piłkarzy desygnował w pierwszym składzie na rewanżowy mecz (20 marca 2012 r.) przeciwko Legii Grzegorz Niciński ówczesny trener Gryfa.
Chociaż gryfici byli skazywani na pożarcie, to nie przestraszyli się ekstraklasowca. I to do tego stopnia, że w pierwszej połowie nie pozwolili legionistom strzelić bramki, a sami sprawili ogromną niespodziankę w 64. minucie. Piotr Kołc popisał się pięknym podaniem „w uliczkę” do Łukasza Pietronia. Ten z kolei płasko podał futbolówkę w okolice środkowa pola karnego do Tomasza Kotwicy, który pokonał Wojciecha Skabę. Pięć minut później żółto-czarni mieli szansę na kolejną bramkę, ale sytuacji sam na sam ze Skabą nie wykorzystał Michał Fidziukiewicz. Gryfici prowadzili do 90. minuty. W doliczonym czasie gry po rykoszecie gola na 1:1 zdobył Michał Żyro i ostatecznie to Legia awansowała do półfinału (w pierwszym meczu 12 marca 2019 roku Gryf przegrał na Wzgórzu Wolności 0:3).
– Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mogliśmy dojść tak daleko do ćwierćfinału Pucharu Polski. Gdyby ktoś kilka miesięcy temu powiedział, że zagramy na stadionie Legii, to mało osób w to uwierzyło. Po porażce 0:3 nie mieliśmy nic do stracenia. Zawodnicy mogli pokazać się na pięknym stadionie przy dużej publiczności, zgromadzonej też przed telewizorem. Dużo słowa uznania dla nich. Legie miała przewagę. Straciliśmy gola w ostatnich minutach. Odpadamy z pucharu. Myślę, że nikt nam tego nie zabierze. Życzę innym, III-ligowym drużynom, żeby miały taką przygodę w pucharze – mówił osiem lat temu na pomeczowej konferencji prasowej trener Grzegorz Niciński.
A jak dzisiaj tamto spotkanie wspominają piłkarze i działacze klubu, którzy wówczas reprezentowali wejherowski klub?
– Jechało z nami do Warszawy około 500 kibiców z Wejherowa i okolic. Po pierwszym meczu, przegranym w Wejherowie, wszyscy skazywali nas na porażkę w Warszawie. Legia wystawiła teoretycznie mocniejszy skład, co na nas podziałało jeszcze bardziej motywująco. Zagraliśmy dobry mecz i kto wie, jak by się skończyło, gdyby Michał Fidziukiewicz strzelił w sytuacji sam na sam z bramkarzem na 2:0. Było to dla naszych zawodników ogromne przeżycie, a dla wielu z nich pierwszy i ostatni mecz na takim stadionie. Po remisie 1:1 cieszyliśmy się, ponieważ czuliśmy, że zrobiliśmy swoje i że Wejherowo oraz mieszkańcy mogą być z nas dumni – wspomina Rafał Szlas, były wieloletni prezes Gryfa Wejherowo.
– Szczerze mówiąc, zupełnie zapomniałem o tej „rocznicy”, z uwagi na to, co się dzieje w ostatnich tygodniach na świecie. Nie wspominam tego meczu teraz, tak jak kiedyś. Czas leci, każdy ma swój skrawek życia do zagospodarowania i w większości nie jesteśmy już pracownikami klubu – opowiada Maciej Szymański, były pomocnik żółto-czarnych. – Nie żyję za bardzo wspomnieniami, a retransmisję rywalizacji na Łazienkowskiej obejrzałem chyba raz lub dwa razy. Jaki był przebieg meczu oraz wynik, to każdy wie. Rzucając jednak okiem na naszą ekipę, pozytywne emocje powracają. W ciągu ostatnich miesięcy miałem okazję spotkać się na boisku czy też występować w jednym zespole z Adrianem Kochankiem, Przemkiem Kostuchem, Tomkiem Kotwicą czy Sebastianem Kowalskim, którzy występują w IV lidze kolejno w Pogoni Lębork, Stolemie Gniewino i Wikędzie/GOSRiT Luzino. Piotrek Kołc i Krzysztof Wicki robią kapitalną pracę w III-ligowym Sokole Ostróda, Łukasz Krzemiński intensywnie działa na gdyńskiej „Checzy”, organizując miedzy innymi kolejne edycje Nadmorskiej Ligi „Szóstek”, niezniszczalny Wiesiu Ferra, jako jedyny, nadal występuje na Wzgórzu Wolności, Adam Duda jest tam kierownikiem drużyny, Michał Skwiercz reprezentuje MKS Władysławowo, Łukasz Pietroń jest bodajże w Żuławach Nowy Dwór Gdański (obaj V liga). To tak na szybko. Nie chcę rozpisywać się o pozostałych, bo nie mam dostatecznej wiedzy, jednak dzięki mediom społecznościowym, mniej więcej wiem, co u każdego słychać. Nie zapominajmy również, że osiemnastka meczowa z tego wiosennego spotkania to nie wszystko! W tamtym sezonie (zakończonym awansem) byli jeszcze przecież wejherowianie: Paweł Politowski, Paweł Sobczyński, Grzegorz Króll. Była jedna z legend WKS-u, Dawid Pomorski. Byli: Bartek Białobrodzki, Kuba Kaczykowski, Łukasz Basiński, Dawid Burzyński, Maciek Stefanowicz (obecnie GKS Katowice) oraz Bartek Tatarczuk Trafił nam się wówczas kapitalny rok, ta popularna mieszanka młodości z doświadczeniem pod okiem rygorystycznego trenera, Grzegorza Nicińskiego, mogła osiągnąć wtedy bardzo dużo. Każdy trybik w tej maszynie chodził jak należy, szliśmy w jednym kierunku, jeden za drugiego rzuciłby się w ogień. Byliśmy kapitalnie przygotowani na wiosnę, stanowiliśmy monolit. Podejrzewam, że wycisnąłem ze swojego organizmu wtedy maksimum możliwości, jeśli chodzi o zdolności motoryczne, wydolnościowe. Dopiero teraz chyba też dociera, jakie nazwiska były po stronie gospodarzy: Janek Gol, który nadal biega po boiskach Ekstraklasy, podobnie jak Kuba Rzeźniczak, do tego Kiełbowicz, Radović, Ljuboja czy młodzi i wchodzący wówczas do zespołu: Żyro, Łukasik i Wolski, którego koszulkę meczową, jeszcze gdzieś posiadam. No i oczywiście nie zapominając o najważniejszej postaci, Michale Żewłakowie, który ma na liczniku 102 występy w koszulce z orzełkiem na piersi. Świetny gracz i do tego niezwykle barwny człowiek, którego anegdot, historii z życia sportowego z przyjemnością można posłuchać na Kanale Sportowym na YT. Generalnie, czekam na obiecane przez pana Rafała spotkanie za dwa lata. Ostatnie było chyba w 2017 roku, a nie ukrywam, że z olbrzymią radością porozmawiałbym z osobami, z którymi wówczas dzieliło się niemal połowę swojego życia. Sport sportem, życie życiem. Piłka nożna nie jest jednak na tyle ważna, jak się kiedyś myślało, czego świadkami jesteśmy teraz każdego dnia. Liczą się wspomnienia, ludzie, wspólny wysiłek, wypady po zwycięskich meczach czy pamiętne powroty autokarem. I jeśli za parę lat nadal będę pozostawał w kontakcie z kilkoma osobami z ówczesnej żółto-czarnej kadry, to będę naprawdę zadowolony – wspomina popularny „Szyna”.
Legia Warszawa – Gryf Wejherowo 1:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Tomasz Kotwica (64), 1:1 Michał Żyro (90)
Legia: Skaba - Rzeźniczak, Żewłakow, Choto, Kiełbowicz, Novo (76 Wawrzyniak), Gol (65 Wolski), Vrdoljak, Ljuboja (46 Żyro), Radović, Blanco
Gryf: Duda - Felisiak, Kostuch, Kochanek, Oleszczuk, Toporkiewicz (59 Krzemiński), Szymański, Kotwica (88 Szudrowicz), Kołc, Gicewicz (46 Ł.Pietroń), Fidziukiewicz