14.02.2020 14:26 0 Gol
HydroTruck Radom pokonał Legię Warszawa 85:58 w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Suzuki Pucharu Polski. W półfinale zagra z Anwilem Włocławek, który wygrał ze Startem Lublin. W piątek (14 lutego) o awans do półfinału powalczy Asseco Arka Gdynia z Polskim Cukier Toruń oraz Trefl Sopot ze Stelmetem Enea BC Zielona Góra.
Początek meczu należał do Hydro Truck, który po trafieniu Carla Lindboma prowadził już 9:0. Dopiero po ponad trzech minutach odpowiedział na to trójką Sebastian Kowalczyk. Później przewaga wzrosła nawet do 12 punktów, a osłabiona brakiem Filipa Matczaka i Milana Milovanovicia Legia miała ogromne problemy w ofensywie. Po akcji Wojciecha Wątroby po 10 minutach było 20:9. W drugiej kwarcie ten sam zawodnik sprawił, że przewaga HydroTrucka wynosiła już 19 punktów. Ekipa z Warszawy tak łatwo się jednak nie poddała, a kolejne trafienia Michała Michalaka i Kahlila Dukesa znacznie zbliżyły ją do rywali. Radomianie szybko opanowali sytuację, a rzuty Lindboma i Piechowicza ustawiły wynik po pierwszej połowie na 48:28.
Trzecia kwarta niewiele zmieniała, bo drużyna trenera Roberta Witki robiła wszystko, aby kontrolować wydarzenia na parkiecie. Nawet kolejne, seryjne trafienia Michała Michalaka nie były w stanie tego zmienić. W ważnych momentach piłkę w swoje ręce brał Obie Trotter i dawał gościom sporo spokoju. Po 30 minutach było 63:46. Ostatnia część spotkania również nie przyniosła żadnego ofensywnego zrywu zespołu trenera Tane Spaseva. HydroTruck starał się wykorzystywać swoje przewagi, m.in. w polu trzech sekund, a także szybki atak. Ostatecznie radomianie zwyciężyli 85:58 i zagrają w półfinale Suzuki Pucharu Polski!
W drugim ćwierćfinałowym spotkaniu trójki Rolandsa Freimanisa i Michała Sokołowskiego sprawiły, że Anwil rozpoczął mecz od prowadzenia 8:0. Swoimi akcjami zaczął odpowiadać Martins Laksa, dzięki czemu lublinianie powoli wracali do gry. Chase Simon pojawił się na parkiecie po raz pierwszy po kontuzji i szybko – rzutem z dystansu – zaznaczył swoją obecność. Po 10 minutach mistrzowie Energa Basket Ligi wygrywali 25:18. Zespół trenera Davida Dedka w drugiej kwarcie ciągle starał się być blisko. Efektowna dobitka Jimmie Taylora zbliżyła tę ekipę na zaledwie cztery punkty. Po chwili kolejną trójkę dołożył Laksa, a wynik był już bliski remisu. Mateusz Dziemba w późniejszej fazie dawał nawet prowadzenie Startowi! Po pierwszej połowie było 42:39.
Na początku trzeciej kwarty Shawn Jones sprawiał, że minimalną przewagę ponownie miała drużyna trenera Igora Milicicia. Mateusz Dziemba i Kacper Borowski po chwili przejmowali jednak mecz i to Start uciekał na sześć punktów. Włocławianie potrafili jeszcze doprowadzić do remisu, ale trójka Bartłomieja Pelczara oznacza, że Start po 30 minutach był lepszy – 64:62. W kolejnej części meczu Anwil zdobył nawet pięć punktów przewagi dzięki trójce Freimanisa. Rzut z dystansu Ricky’ego Ledo na trzy minuty przed końcem jeszcze bardziej umacniał mistrzów na prowadzeniu. Ekipa z Lublina nie potrafiła już odrabiać strat, grając bez nominalnego rozgrywającego. Ostatecznie drużyna z Włocławka zwyciężyła 87:81.