02.07.2018 08:44 10 mike/TTM

Co dalej ze składem opału w Redzie?

Fot. TTM

We wrześniu 2017 roku skład opału na granicy Redy i Rumi miał przestać istnieć. Tymczasem działa w najlepsze, a co gorsza dla okolicznych mieszkańców – pojawiła się możliwość, że obecnie nielegalna działalność zostanie uregulowana prawnie. W ciągu najbliższych kilku miesięcy raczej na pewno niewiele się zmieni.

To już 10 miesięcy od czasu, kiedy krajobraz na granicy Redy i Rumi miał się zmienić. Uciążliwe dla mieszkańców składowisko opału miało zostać zlikwidowane, o czym pisaliśmy m.in. tutaj i w tym artykule. Tymczasem działalność firmy trwa już 11. rok. I wcale nie musi się szybko zakończyć.

Wszystko wskazuje na to, że dotychczasowy dzierżawca – już nie bez umowy, ale zgodnie z nową umową – będzie kontynuował swoją działalność. To dla nas jest klęska – przyznaje Krzysztof Krzemiński, burmistrz Redy.

Problem dotyczy obu miast – i Redy, i Rumi. Zanieczyszczenie pyłem nie zna przecież granic administracyjnych.

Mieszkańcy zgłaszają do nas uciążliwość. Są zasypywani popiołem ze sprawą wiatru. Mamy sygnały w urzędzie miasta, na spotkaniach z burmistrzem – przyznaje Beata Ławrukajtis, przewodnicząca Komisji Polityki Gospodarczej Rady Miasta Rumi.

Bardzo duże nadzieje wiązaliśmy z zakończeniem umowy dzierżawy i końcem tej działalności, która, podkreślę jeszcze raz, jest wrzodem na żywych organizmach miejskich Redy i sąsiedniej Rumi – dodaje Krzysztof Krzemiński.

Okazuje się jednak, że tak zwany wrzód ma się dobrze. Dzieje się tak, mimo że właściciel terenu, Nadleśnictwo Gdańsk, początkowo zarzekał się, iż nie zamierza zezwolić na dalszą działalność w tym miejscu. Wiele wskazuje na to, że sytuacja jednak się zmieniła.

Lasy Państwowe są na pewnym minusie. Dla nich każde pieniądze, np. 300 tysięcy złotych, to ożywczy dopływ gotówki – podkreśla Jan Klawiter, poseł na Sejm RP.

Stąd pojawiły się kolejne rozważania na temat dalszej przyszłości terenu i funkcjonującej na niej firmy.

Była nawet taka propozycja, żeby zrezygnować z przewodu sądowego, bo Lasy Państwowe podały do sądu dzierżawcę, że ten nie chce się wyprowadzić, i od razu prowadzić dalszy przetarg, w oparciu o stary plan zagospodarowania – mówi Jan Klawiter.

Fot. TTM Fot. TTM Fot. TTM Fot. TTM Fot. TTM Fot. TTM Fot. TTM

Ten temat sortowni węgla wraca jak zły sen. Bardzo się obawiamy, że usankcjonowanie prawne tego, co jest, w postaci zawarcia kolejnej umowy dzierżawy, znowu na całe lata pozostawi funkcjonującą firmę – zaznacza Krzysztof Krzemiński.

Na szczęście, mimo związanych rąk i wyczerpania możliwości przez samorząd, udało się dojść do porozumienia. Kompromis polega na tym, że sprawa nie zostanie wycofana z sądu, co w gruncie rzeczy jest na rękę działającej tam firmie. Sprawę będzie rozpatrywał Sąd Gospodarczy w Gdyni. Pierwsza rozprawa jest wyznaczona dopiero na październik. Bieżące problemy pozostają więc bez rozwiązania.

Mamy tumany czarnego pyłu, breję, która się wylewa na drogę krajową, w postaci szlamu węglowego, zapychającego kanalizację deszczową. Mamy wreszcie na głowie mieszkańców. Trudno im się dziwić, bo oni żyją tuż obok. I chcą żyć normalnie, a w tej sytuacji jest to dla nich praktycznie niemożliwe – podsumowuje Krzysztof Krzemiński.

Taki stan rzeczy jeszcze potrwa – na razie trudno powiedzieć, jak długo. Pozostaje mieć nadzieję, że po zakończeniu przewodu sądowego kolejny dzierżawca terenu będzie musiał się dostosować do planu zagospodarowania, który zabrania takiej działalności.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...