Pojazdy elektryczne wożące na Półwyspie Helskim turystów na plaże czy to do innych atrakcji to norma w miesiącach letnich. Nie zawsze jednak praca ich kierowców się podoba, głównie mieszkańcom nadmorskich miejscowości.
W wakacje 2017 roku sporo mieszkańców Helu skarżyło się na kierowców meleksów, przed którymi – jak twierdzili – "niejednokrotnie trzeba było uciekać w krzaki".
– Wstyd! Żeby wczasowicze oraz ja z trzyletnim dzieckiem, żebyśmy musieli uciekać w krzaki, bo meleks by nas rozjechał – tego typu wpisy nie są rzadkością na facebookowej grupie helan.
– Ktoś, kto zezwolił na taką ilość meleksów w Helu, powinien chyba zająć się też tym, jak co niektórzy nimi jeżdżą – dodała jedna z internautek.
Więcej na temat niesfornych kierowców pojazdów na prąd w Helu pisaliśmy w tym artykule.
Pod koniec kwietnia, w obliczu rozkręcającego się kolejnego sezonu turystycznego, apel do meleksiarzy opublikował Klemens Kohnke, burmistrz Helu.
– W związku z dużą liczbą turystów, na trasy wyjechały meleksy, dowożące zainteresowanych tą formą transportu do helskich atrakcji. Chciałbym zaapelować do właścicieli tych pojazdów i ich kierowców o odpowiedzialność, kulturę osobistą i zachowanie wszelkich zasad bezpieczeństwa, związanych z poruszaniem się po drogach – poprosił włodarz miasta z „Początku Polski”.
Jak podkreślił burmistrz Helu, to bardzo ważne, ponieważ „duża liczba tych pojazdów, a co za tym idzie ich widoczność, tworzy wizerunek Helu, a wszystkim nam chyba zależy by był on jak najbardziej pozytywny”.