Nie udało się do tej pory ustalić tożsamości zakochanych, których wyznania miłosne utrwalono na magnetofonowych taśmach. Poszukiwaniem anonimowych kochanków zajęli się pracownicy Muzeum Emigracji.
Pracownicy gdyńskiego Muzeum Emigracji przyznają, że poszukiwanie anonimowych kochanków z taśm magnetofonowych z Wrocławia wywołało żywe zainteresowanie mediów i rozpaliło wyobraźnię czytelników.
Przypomnijmy, taśmy z nagraniami nieznanego autorstwa, które były formą dźwiękowych listów miłosnych do pani Jolanty, znaleziono przypadkowo na podwórku między ulicami Świętego Wincentego i Jagiellończyka we Wrocławiu. Autor mieszkał w okolicach Perth, a do Australii wyjechał na początku lat 80.
– Okazało się, że znalazca kaset zawodowo zajmuje się montażem dźwięku. Być może gdyby znalazła je inna osoba, taśmy nigdy nie zostałyby odsłuchane i trafiłyby na wysypisko śmieci. Ze względu na charakter wspomnień, przekazano je Muzeum Emigracji w Gdyni – wyjaśniają przedstawiciele placówki.
Więcej o taśmach można przeczytać w tym artykule.
– Tematem zainteresowaliśmy media wrocławskie, ogólnopolskie, o poszukiwaniach informowały też polonijne media w Australii. Odebraliśmy zgłoszenia od osób, które dzieliły się informacjami, jednak ostatecznie nie natrafiliśmy na ślad emigranta z Perth i Jolanty z Wrocławia – poinformowało Muzeum Emigracji. - Niestety, nie udało się poznać bohaterów historii. Ale to dzięki niej mogliśmy poznać emocje towarzyszące rozłące, tęsknotę za ukochaną osobą i budowanie bliskości na odległość – podsumowali muzealnicy.