25.08.2017 13:36 15 Redakcja/TTM

Mieszkańcy krytykują strażnika z Bielawy, nie oszczędzał nawet dzieci

Fot. TTM

„Może chwalili go przełożeni, ale tutaj? Na pewno nikt” – jednogłośnie powtarzają mieszkańcy okolic rezerwatu Bielawa, zapytani o Jarosława Jaszewskiego, kontrowersyjnego strażnika, który pracuje na tym terenie.

Strażnik rezerwatu jest bardzo bezpośredni w swoich działaniach. Zdaniem mieszkańców, bezpardonowo stara się egzekwować zakazy, które obowiązują na terenie rezerwatu.

Córka spytała: „Dlaczego ten pan tak na nas krzyczał?”. Okazało się, że nie wolno tutaj wjeżdżać rowerem – opowiada pani Izabela, mieszkanka okolic rezerwatu.

Zdarzało się, że strażnik zarzucał osobom przebywającym na terenie rezerwatu kradzież grzybów, które następnie miał odbierać i niszczyć. Jak podkreślają mieszkańcy, nie stroni on od agresji werbalnej. Miał też posuwać się do gróźb karalnych.

Groził, że jeśli jeszcze kiedyś zobaczy nas na tym terenie, na pewno tego pożałujemy. Używał też wyzwisk pod naszym adresem – mówi jeden z mieszkańców.

Tę opinie potwierdza pan Jerzy, który, jak twierdzi, dawniej był strażnikiem parku.

Jest to człowiek nieodpowiedzialny. Być może powinien przejść badania psychologiczne, bo jego sposób zwracania się do innych i załatwiania spraw jest absolutnie nie do przyjęcia – podkreśla były strażnik.

Fot. TTM Fot. TTM Fot. TTM Fot. TTM Fot. TTM

Mieszkańcy skarżą się też na naruszenie prawa własności przez strażnika, chodzi o wkraczanie na okoliczne tereny należące do prywatnych lasów.

Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, która zarządza rezerwatem, bada incydenty z udziałem strażnika i niebawem ma się do nich odnieść w oficjalnym komunikacie. Policja wciąż prowadzi postępowanie w sprawie, o której pisaliśmy w tym artykule, dwutorowo. Obaj uczestniczący w nim mężczyźni wnieśli zawiadomienie o pobiciu.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...