Decyzja o macierzyństwie należy do najważniejszych w życiu. Jeszcze 10 lat temu 20-latka w ciąży nikogo nie szokowała. Teraz wiek, w którym kobiety decydują się na pierwsze dziecko, zdecydowanie się obniżył. Zanim przyjdzie czas na macierzyństwo jest nauka, kariera, związek – spełnienie własnych ambicji trudno pogodzić z opieką nad niemowlakiem.
27 lat miały średnio młode matki w 2011 roku. Statystyki potwierdzają pogłębiającą się tendencję - najwyższy wskaźnik płodności kobiet dotyczy obecnie grupy w wieku 25-29. Duży wzrost płodności zauważalny jest także w grupie wiekowej 30-34 lata. Należy pamiętać, że szczyt płodności występuję przed 25. rokiem życia. Kolejnych dziesięć lat jest niemal równie bezpieczne na urodzenie dziecko. Wskaźnik znacząco obniża się po 35. roku życia.
Późne macierzyństwo to jednak ryzyko społeczne. Niski wskaźnik urodzeń grozi niżem demograficznym. Jak wynika z danych GUS w 2011 roku przyrost naturalny był dodatni, ale sukcesywnie obniża się. Wiele wskazuje na to, że wkrótce w Polsce będzie więcej zgonów niż urodzeń. Pojawiło się kilka koncepcji na wyjście z niżu demograficznego. Dwie z nich budzą wiele kontrowersji. Mowa o „stypendium demograficznym” oraz „bykowym”.
Pierwszy pomysł zakłada, miesięczny dodatek na dziecko w wysokości 1 tys. złotych. Stypendium wypłacane byłoby od urodzenia do ukończenia 18. roku życia. Natomiast tzw. podatek bykowy dotyczyłby bezdzietnych singli, którzy musieliby płacić wyższe składki ZUS. Wcielenie w życie obu propozycji jest jednak mało realne w polskich realiach. Jedynym rozwiązaniem uniknięcia ujemnego przyrostu naturalnego, a co za tym idzie, wyludnienia kraju, jest zachęcenie do macierzyństwa. Również tego późnego, ale pod czujnym okiem lekarza. Równowaga demograficzna zostanie zachowana, kiedy każda zdrowa kobieta urodzi trójkę dzieci, a aktualnie żłobki zapełnione są jedynakami.