Nasza szkoła to cudowne miejsce, w którym można spotkać wiele ciekawych osób, znaleźć z nimi wspólny kontakt, bliżej się zaprzyjaźnić lub nawet „być” ze sobą. Niestety na szkolnych korytarzach częstym problemem jest zazdrość.
Często ofiarami tejże zazdrości są osoby, które nie mają wpływu na daną sytuację. Pytałam się kilku osób, co sądzą o tej cesze charakteru, a odpowiedzi były następujące:
No właśnie. Świetne pytanie. Czego można zazdrościć? Chłopaka, ocen, nowego ubrania, ale po co? Skoro dana dziewczyna znalazła sobie przyjaciela, chłopaka, czy po prostu bliską osobę, to po co jej to szczęście odbierać? Może tym dwóm osobom jest dobrze, tak jak jest. Po co „wchodzić z butami” do czyjegoś życia, a potem jeszcze zrzucać winę na kogo innego? To nie tylko zazdrość, ale też tchórzostwo – bać się przyznać do popełnionego błędu, przewinienia. Jaki jest sens ukrywania prawdy, skoro ta prawda i tak wyjdzie na jaw.
Często spotyka się z tym, że w dużych szkołach – takich, jak nasza – ludzie sobie znajdują nowe sympatie, przyjaźnie i zawiązują po prostu nowe znajomości. Jeśli dana przyjaźń po prostu nie przetrwała, albo jest w pozycji podbramkowej, czyli ma tu na myśli – albo znajomi będą dalej się kłócić albo kończą swoją przyjaźń – to czy jest sens obwiniać o to wszystko inną, trzecią osobę? Zanim wysnujesz wniosek, że to wina nie twoja, ale właśnie tej osoby trzeciej i ze złości, zazdrości czy jakiegokolwiek innego powodu „poślesz po szkole, jakąś idiotyczną plotkę o tej osobie to na początku zastanów się, jak ona będzie się czuć, kiedy cała szkoła będzie o niej „mówić” i kiedy będzie ona na „językach” wszystkich uczniów.
W końcu to tylko nasza szkoła, tutaj wszystko roznosi się, jak świeże bułeczki, a jeśli są to „kolorowe nowinki” to całkiem możliwe jest to, że te plotki dojdą nie tylko do uczniów, ale i do nauczycieli, a nie daj Boże wyjdą poza granice naszej szkoły i tam także będą się rozprzestrzeniać, jak drożdżówki na pierwszych dwóch przerwach w naszym sklepiku.