20.10.2018 19:00 0 mike

ROD – bity ku pradawnym źródłom

Źródło: ROD/Facebook

Powroty do korzeni naszej kultury nie są niczym nowym. Takie działania podejmowali artyści na przestrzeni różnych epok, zwracając się od czasu do czasu ku ludyczność i ludowości. Wydana w 2018 roku płyta formacji ROD pn. „Lelum Polelum” jest dowodem, że można stworzyć świeże, współczesne bity, z zachowaniem poszanowania dla pradawnych źródeł.

Banałem byłoby stwierdzenie, że „Lelum Polelum” to liryczno-muzyczna opowieść o Małej Ojczyźnie. Owszem, istotne jest to, że formacja, która działa od sześciu lat, jest związana z Wejherowem i szerzej – z Kaszubami. Jednak Kaszubszczyzna jest w tej narracji częścią prasłowiańszczyzny, czyli tej spuścizny, która wyróżnia nas na tle reszty całego świata. Jest też fragmentem tożsamości twórców.

Źródło: ROD/Facebook

Jest w naszym postrzeganiu postrzeganiu pradawnych dziejów i siermiężność, i niezrozumienie. Tytułowe „Lelum Polelum”… Jest i zbiorowa podświadomość, które nie sposób się wyprzeć. A dawne pogaństwo, naturalny stan Słowian, jest formą piękna, choć nie do końca odkrytego i akceptowanego. W utworze „Siedzi w nas pogaństwo” jest ono przyrównane do „piękna w podstarzałej kobiecie”. Nie trzeba go poszukiwać – wystarczy je dostrzec. Brzmi banalnie? Być może tak. Ale można przypuszczać, że to celowy zabieg, który jest zresztą motywem przewodnim całej płyty. ROD z premedytacją odchodzi od patetycznych ujęć tego tematu. To forma neoludowości, którą łatwo zaakceptować. I do której chce się wracać.

Jeśli chodzi o warstwę muzyczną, dynamika płyty nie jest monotematyczna, choć czasami bywa nieco drapieżna, ekspansywna. To zdecydowanie odróżnia ROD od innych formacji w szerokim nurcie folk czy elektrofolk. Rytmy nie nużą. Aranżacja, w której pobrzmiewają piszczałki czy lira smyczkowa w towarzystwie syntezatorów i współczesnych bitów, w rytmice drum’n’bassowej, stanowczo nie usypia. To właśnie za jej sprawą formacji udało się odejść od sztampowego postrzegania folku, gdzie ludowość i ludyczność bywa niestrawna, przytłaczająca i nazbyt zakurzona, by można było zaczerpnąć jej pełną piersią.

Nawiązania do współczesności nie są jednak niczym szczególnym na tym krążku, jak maszty przekaźnikowe GSM nieopodal prasłowiańskich kamiennych kręgów. Przykładem mogą być utwory „O nas” czy „Pępowina”. Można w nich wyczytać pytania o kondycję współczesności, a mówiąc patetycznie – człowieka współczesnego, który jest zagubiony w świecie kontrastowych zestawień. Wrażliwość i wyobraźnia nie zawsze chcą wejść w syntezę z szarym realizmem, codzienną pogonią ze materią.

„Lelum Polelum” to także opowieść o człowieku stłamszonym, wbrew jego naturze. Tak można odczytać przesłanie utworu „Zjednoczone stany zniewolenia”.

Żadna religia czy koncepcja istnienia

Nie sprowadzi natury do stanu zniewolenia

Prawda jest prosta – i ty ją w sobie masz

– to my potrzebujemy Ziemi, a nie ona nas

Synonimem współczesności bywa zniewolenie. Człowiek usiłuje okiełznać i zniewolić naturę, będąc jej integralną częścią. Zarazem sam czuje się zniewolony. Odczuwamy osaczenie monotonią dnia powszedniego, konwenansami; niekiedy nasza wyobraźnia jest brutalnie sprowadzona na ziemię poprzez religię czy system społeczno-ekonomiczny, w jakim musimy funkcjonować. Jednocześnie wydaje się nam, że możemy przeciwstawić się naszej naturze ludzkiej. To jednak iluzja. Może zatem żyjemy w świecie złudzeń? Odgrywamy rolę pionków w większej rozgrywce? Może, jak jak pradawni Słowianie, powinniśmy nabrać więcej pokory wobec Niepoznanej Siły?

Trochę o minusach płyty, choć może to raczej subiektywne odczucia… Można by się zastanowić, czy w kontekst całości wpisuje się anglojęzyczny utwór „Save your roots”. Muzycznie – na pewno tak; tematycznie również. Trzeba jednak powiedzieć, że nie przydaje jej wybitnej wartości. W czasach, gdy angielski jest kojarzony bardziej z serwisem YouTube niż z językiem Szekspira, można mieć wątpliwości. Nieco mniej wadzi utwór „Niklot”, zaśpiewany po niemiecku.

Być może wokal Mieszka Weltrowskiego byłby bardziej przejmujący, gdyby mniej przepuszczano go przez elektroniczne liry i komputerowe czary. Jest mocny sam w sobie. W utworze „Ściany” ujmuje właśnie autentyzmem, a przekaz staje się jeszcze mocniejszy, podobnie jak samotność podmiotu lirycznego.

Podsumowując, „Lelum Polelum” to udany i niebanalny projekt muzyczny, na który na pewno warto zwrócić uwagę. Z płyty emanuje dojrzałość, jakiej mogliby pozazdrościć twórcom z Kaszub artyści o znacznie większym dorobku. Wielowymiarowość tego albumu sprawia, że może być odtwarzany w różnych okolicznościach, przez ogromne spektrum odbiorców. A możliwości interpretacyjne są ograniczone jedynie wyobraźnią słuchaczy. Choć ta, jak wiadomo, nie zna ograniczeń…

Źródło: YouTube.com/Karrot Kommando


Czytaj również: