29.04.2018 10:30 11 raz
W ostatnich tygodniach opinię publiczną elektryzuje temat niskiego stanu ryb w Bałtyku. Po naszym artykule na temat obliczeń rządu na ten temat, opublikowanym w sobotę 21 kwietnia, w naszej redakcji rozdzwoniły się telefony od środowisk, które podkreślają, że aby zbadać problem, trzeba wykonać szereg badań.
Przypomnijmy – resort odpowiedzialny za gospodarkę morską opublikował dane dotyczące strat w połowach powodowanych przez foki szare w polskiej części Morza Bałtyckiego. "Chcielibyśmy pokazać rzetelne dane w zakresie rosnących strat w rybołówstwie, jakie otrzymujemy od rybaków. Straty te, naszym zdaniem, w pewnych regionach w Polskich Obszarach Morskich, mogą stanowić istotne zagrożenie dla funkcjonowania rybołówstwa przybrzeżnego" – czytamy w komunikacie Ministerstwa Gospodarki Wodnej i Żeglugi Śródlądowej.
– W ciągu ostatnich kilkunastu lat w obszarze Morza Bałtyckiego obserwujemy intensywny wzrost populacji fok, zwłaszcza foki szarej. W 2016 roku, na podstawie monitoringu fok, oszacowano ich liczebność w Morzu Bałtyckim na ponad 30 tysięcy sztuk – podali przedstawiciele polskiego rządu. – Wraz z pojawieniem się fok, zaczęto również odnotowywać straty w połowach prowadzonych w obszarze Zatoki Gdańskiej, zwłaszcza cennych ryb łososiowatych.
Więcej na temat statystyk podanych przez rząd pisaliśmy w tym artykule.
Tymczasem nie wszystkie środowiska podzielają obawy rządzących, i podkreślają, że aby poznać przyczynę braku ryb w Zatoce Puckiej i Bałtyku, trzeba przeprowadzić wiele badań. Bo przyczyn może być co najmniej kilka. Przedstawiciele Inicjatywy Polska podają, że na początku kwietnia w Sejmie odbyła się konferencja "Katastrofa Bałtyku. Problem rybołówstwa, turystyki i wędkarstwa", gdzie zgromadzili się przedstawiciele zrzeszeń rybaków, wędkarzy komercyjnych, oraz osób żyjących z turystyki nadbałtyckiej.
– Wskazywano kilka głównych problemów zaistniałej sytuacji – relacjonuje Arkadiusz Dzierżyński, przedstawiciel Inicjatywy Polska na Pomorzu. – Rybacy mówili o problemie połowów paszowych powodujących przełowienie śledzia i szprota, które to ryby stanowią główny składnik pożywienia dorsza i łososia bałtyckiego. Burmistrz Jastarni, który zawodowo przez wiele lat był związany z rybołówstwem, wskazał na zanik drobnych organizmów morskich, którymi odżywiają się ryby, takich jak chociażby omułki. Pan Michał Kohnke wskazywał też na problem foki szarej, którą określił jako gatunek inwazyjny, szkodliwy i roznoszący pasożyty – opisuje. – Mieszkańcy miejscowości nadmorskich pracujący w sektorze turystycznym podnieśli natomiast temat pozostałości po broni chemicznej, która to została zatopiona w Bałtyku w czasie II wojny światowej. Bardzo ciekawą hipotezę wysnuli natomiast mieszkańcy gminy Kosakowo zrzeszeni w stowarzyszeniu Nasza Ziemia, że jedną z głównych przyczyn drastycznego spadku populacji ryby w Bałtyku może być budowa podziemnych magazynów gazu w "Złożu soli Mechelinki".
Dlatego Inicjatywa na Pomorzu podkreśla, że pojawiające się głosy, iż cały problem jest spowodowany wzrostem populacji foki szarej, są zbyt daleko posunięte. Tym bardziej, że foka bałtycka też ginie.
– Naszym zdaniem należy bezzwłocznie i bezwzględnie wprowadzić kompleksowe badania: martwych i chorych ryb; martwych fok; martwych omułków i drobnych organizmów żywych, ponadto wprowadzić stały monitoring wód Zatoki i Morza Bałtyckiego oraz stały i kompleksowy monitoring solanki zrzucanej przez PGNiG do wód Zatoki Puckiej – wylicza Dzierżyński. – Tylko w ten sposób dowiemy się, jakie są prawdziwe przyczyny wymierania bałtyckich ryb, dzięki posiadanej wiedzy będzie można zaradzić problemowi braku ryby w Bałtyku.