Pani Małgorzata Gajkowska mieszkająca w Sopocie, wracała od lekarza z nowym aparatem słuchowym przeznaczonym dla jej męża, po drodze postanowiła wstąpić na zakupy. Podczas wybierania produktów, na chwilę odłożyła torebkę, w której oprócz dokumentów i portfela, znajdował się właśnie świeżo wypożyczony aparat słuchowy. Kiedy się odwróciła, okazało się, że torebki nie ma. Cała ta historia ma szczęśliwe zakończenie. Dzięki artykułowi na naszym portalu zgłosił się filantrop, który przekazał małżeństwu trzy aparaty słuchowe.
Do zdarzenia doszło 29 kwietnia popołudniu, w jednym z sopockich marketów. Aparat słuchowy o wartości ponad 2 000 złotych, pani Małgorzata wypożyczyła za kaucją na potrzeby jej męża Edwarda, który nie słyszy. Urządzenie w ogóle nie było celem kradzieży.
Zdarzenie od razu zakwalifikowano jako kradzież. Policjanci po przyjeździe spisali protokół oraz spatrolowali okolicę - niestety bezskutecznie. Po dwóch tygodniach odnaleziono torebkę w Ryjewie. Jej zawartość była jednak mocno wybrakowana. Sama torebka również była w nie najlepszym stanie.
Po fali przykrych wiadomości okazało się, że ktoś postanowił pomóc państwu Gajkowskim. Znalazł się sponsor.
Dyrektor firmy Starkey Laboratories Poland Aparaty Słuchowe Tomasz Bratkowski przeczytał o sytuacji państwa Gajkowskich na naszym portalu.
Aparaty słuchowe są potrzebne panu Edwardowi do normalnego funkcjonowania.
Skradziony aparat słuchowy został wypożyczony za kaucją, która pokrywa koszty ewentualnych uszkodzeń. Urządzenie, jeśli nie zostanie zakupione, musi powrócić do sprzedawcy. Dlatego sponsor zajął się także tą sprawą.
Kamery monitoringu zarejestrowały wizerunek potencjalnej złodziejki. Kobieta prawdopodobnie jest mieszkanką Sopotu.
Wcześniej o sprawie pisaliśmy TUTAJ.