Ministerstwo Finansów planuje zmiany w rozporządzeniu dotyczącym dotacji dla barów mlecznych. Jeśli lokal wciąż chce otrzymywać wsparcie finansowe, to musi znacznie ograniczyć używanie przypraw. Do dyspozycji kucharzy pozostanie jedynie sól.
Od stycznia obowiązuje nowe Rozporządzenie Ministra Finansów w sprawie rozliczania dotacji do posiłków sprzedawanych w barach mlecznych. Urzędnicy zdecydowali, że współfinansowane będą jedynie dania jarskie, bez przypraw. Obecnie trwają prace i dyskusje nad zmianą rozporządzenia w sprawie dotacji, ponieważ zapis budzi kontrowersje.
Rozporządzenie zawiera listę surowców, na których mogą bazować subsydiowane posiłki. Dodanie produktów spoza ministerialnej instrukcji oznacza dla baru utratę dotacji. Lokale będą więc sprawdzane przez urzędników. W spisie finansowanych produktów nie ma przypraw, dlatego użycie majeranku, ziela angielskiego czy pieprzu powoduje utratę dotacji.
Należy zdać sobie sprawę, że prowadzenie lokalu gastronomicznego, w którym porcja pierogów kosztuje 3 zł, a zupa 2 zł, niekoniecznie bywa dochodowe. Dlatego też bary mleczne, by się utrzymać, korzystają z dotacji. Na wsparcie barów mlecznych państwo wydaje rocznie około 20 milionów złotych.
Zdaniem kucharzy, przyprawy, takie jak ziele angielskie, majeranek czy liść laurowy, są potrzebne nawet do tego, by ugotować bulion pod treściwe danie.
Decyzji ministerstwa nie mogą zrozumieć również konsumenci.
Historia barów mlecznych sięga okresu międzywojennego. Nazwa pochodzi od przewagi dań mlecznych, ponieważ dawniej były to jadłodajnie szybkiej obsługi, serwujące głównie dania jarskie, bazujące na mleku, jajku i mące. Obecnie w lokalach tego typu zjeść można także dania mięsne, a żywią się w nich głównie osoby ubogie oraz zwolennicy tradycyjnej kuchni.
Zatem, czy lokale, które przetrwały wojnę i komunę, przegrają z urzędnikami?