03.12.2014 08:42 0

Wywiad z Lipskeem - tancerzem i finalistą 7. edycji Mam Talent!

Adrian Lipiński, Lipskee

Wywiad z Adrianem Lipińskim, znanym bardziej pod pseudonimem artystycznym Lipskee. Artysta związany jest z Pomorzem, prowadzi zajęcia taneczne w Project Dance Studio – profesjonalnym studio tańca w Wejherowie. Od niedawna Lipskee jest również finalistą 7. edycji znanego talent show "Mam Talent!". Jak się z tym czuje?

Anna Labuda: Czy wrażenia i emocje wciąż sięgają zenitu?

Lipskee: Oczywiście! To przecież bardzo świeża sprawa. Najśmieszniejsze jest dla mnie to, że człowiek nawet nie zdąży ochłonąć, bo już jest finał. No praktycznie już, bo w tę sobotę.

A.L: Jak przygotowania?

Lipskee: Jak na razie wszystko się tworzy w mojej głowie. Mówiąc szczerze, nie mam jeszcze muzyki do końca zrobionej, ale będzie dobrze. (śmiech)

A.L: Kiedy działa się tak "na gorąco", to chyba wszystko inaczej wychodzi, prawda?

Lipskee: Ja się cieszę, że to jest tylko tydzień, bo lubię pracować na szybko. Nie chodzi nawet o presję. Barierą, którą próbowałem przekroczyć wielokrotnie w różnych programach, jest właśnie półfinał. Myślę, że po prostu olewałem sprawę. Natomiast moi uczniowie dawali sobie z tym radę, a w końcu i mnie się udało, bo jestem fanatycznie uparty i wiem, że nie wystarczy być pracowitym, przychodzić tylko na treningi, trzeba jeszcze o myśleć o tym, co się robi. Trzeba też pamiętać o tym, że przede wszystkim liczy się to, co się robi. Moja osoba jest na drugim miejscu.

A.L: Póki co świetnie zachowujesz tę równowagę. Czy to właśnie dlatego jury tak cię ceni?

Lipskee: Myślę, że lubią mnie za to, że staram się być autentyczny. Wszyscy wiedzą o tym, że jestem dobrym tancerzem. Wiedzą, że jeśli zatańczę, to zrobię to dobrze. Dodatkowo trzeba mieć też osobowość i być prawdziwym. W programie, jak sama nazwa wskazuje "Mam talent!", czyli po prostu trzeba mieć talent i osobowość. To są czynniki kompatybilne, jeśli ma się tylko jedną z tych rzeczy, to niestety, ale nie ma się nic- tak uważam. Chcę też powiedzieć, że dobry artysta ma zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Śmieję się, że "szczyt zera, to nie mieć hejtera". Trzeba mieć tych hejterów. Jednak, jeśli ma się ten autentyzm i wierzy się w siebie, to będzie dobrze.

A.L: W ostatnim występie dałeś z siebie 100%?

Lipskee: 40%... Nie będę owijał w bawełnę. Prawdziwy facet ryzykuje. Ja zaryzykowałem i udało się. Nie jestem z tego zadowolony, że tak zrobiłem, ale musiałem też podejść do tego strategicznie. Był to również stres, bo jak mówiłem, to był ten moment, żeby przeskoczyć tę barierę- przejść przez półfinał. Jeśli wykonałbym mega fajny występ taneczny i "wypstrykałbym się" ze wszystkiego, to nie miałbym czego pokazać w finale. Wcześniej już myślałem nad "kawałkiem" na finał, ale ja jestem takim człowiekiem, że działam dopiero, kiedy mam to w rękach. Ale... kto nie da rady, jak nie ja. (śmiech)

A.L: Czy przed tobą dni wytężonej pracy?

Lipskee: Ludzie, nie przesadzajmy! To są tylko dwie minuty. Wiem, że niektórzy przygotowują się dwa, trzy miesiące, przychodzą na próby, a ostatecznie źle to wygląda "w kamerze". To trzeba cały czas zmieniać, taki "szkielet" występu istnieje już w mojej głowie, ale podstawą jest muzyka, czyli narzędzie, do którego tworzę. Nie chodzi też o to, żeby przedstawić sam taniec, tylko zatańczyć. Ile można się patrzyć na popping? Ja wytrzymam 2-3 minuty. Trzeba zrobić dobrą "fazę", musi być praca z dźwiękiem, z rekwizytami- to jest właśnie fajne! Pamiętajmy, to jest show-biznes. Idziemy do telewizji, a nie do teatru. Trzeba to wszystko umiejętnie wyważyć.

A.L: Trzymamy za Ciebie kciuki, życzymy powodzenia, a ty nie dziękuj. No i czekamy na ostateczne starcie.

Lipskee: Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Dzięki!

A.L: Miało być bez dziękuje! (śmiech)

Zobacz ostatni występ Adriana Lipińskiego:


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...