W październiku 2012 roku na jednej z posesji w Rumi, przy ulicy Włókienniczej, znaleziono ludzkie szczątki. Jak informuje Gazeta Wyborcza, jeden ze świadków morderstwa zmienia zeznania - Zeznałem tak, bo policjant powiedział, że moja siostra pójdzie do więzienia.
W środę w gdańskim sądzie zeznawał jeden z braci kobiety. W czasach zdarzenia miał on 16 lat. Prawdopodobnie to właśnie on poinformował o wszystkim Policję. Podczas śledztwa potwierdził, że bijatyka rzeczywiście miała miejsce. Jednak 5 listopada tego roku wycofał się z wcześniejszych zeznań. Bójkę widział również Adam S., który w czasie dramatycznych wydarzeń miał 8 lat, jednak nie stawił się on w sądzie.
Sprawa wyszła na jaw, gdy w październiku 2012 roku rodzina mieszkająca na posesji rozpoczęła tam prace ziemne, jednak o zwłokach właściciele wiedzieli już wcześniej. Śledczy ustalili, że zmarły to Krzysztof M., który zaginął w 1994 roku, jako 20-letni mężczyzna.
Zmarły był dawnym partnerem kobiety mieszkającej w domu, przy którym znaleziono jego zwłoki. Morderstwa prawdopodobnie dopuścił się jej przyszły konkubent Wojciech Z. Według prokuratury 17 października 1994 roku Krzysztof M. złożył wizytę byłej dziewczynie, z którą miał dziecko. Rzekomo przybył z propozycją odnowienia związku. Podczas rozmowy miało dojść do kłótni, na miejscu pojawił się Wojciech Z., wtedy najprawdopodobniej doszło do bójki.
Przyszły konkubent zadał Krzysztofowi M. kilkanaście ciosów w głowę i twarz, a gdy chłopak się przewrócił, zaczął go kopać. Gdy rywal stracił przytomność, Wojciech Z. zaciągnął go do innego pomieszczenia i tam zabił. Rankiem zakopał ciało. Oskarżonego obciążają zeznania byłej konkubiny, która po odkryciu szczątek, zaczęła mówić o tragicznych wydarzeniach z 1994 roku.
Podejrzany, Wojciech Z. nie przyznaje się do winy. Funkcjonariusze przebadali mężczyznę wariografem i uważają, że oskarżony ukrywa pewne fakty. Mężczyzna twierdzi, że była partnerka jest alkoholiczką i kłamie. Jego zdaniem również śledztwo było prowadzone tendencyjnie by go obciążyć. Oskarżonemu grozi kara pozbawienia wolności od 8 do 25 lat lub dożywocie.