02.07.2019 09:40 3 Kwt/siepomaga.pl
Monika jest studentką medycyny, która na co dzień zmaga się z rozrastającą martwicą języka. W tej chwili ból jest nie do zniesienia. Za dwa dni (4 lipca) Monika musi przejść operację w niemieckim Essen. W ostatniej chwili okazało się, że NFZ nie zrefunduje operacji, a rozpatrzenie kolejnego wniosku może potrwać kilka tygodni. Liczy się każda złotówka.
Na operację do Essen przyjedzie dr Isabel Wanke – jedyny radiolog, który podejmie się leczenia dziewczyny. Operacja nie może zostać przełożona.
– Monika nie może już za bardzo mówić, to jest w obecnym stanie zbyt męczące dla niej… Choroba jest bardzo ciężka, jesteśmy w trudnej sytuacji. W Polsce Moni nie umieją leczyć, dlatego byłyśmy już na dwóch operacjach w Niemczech. Wtedy NFZ opłacił je bez problemu, więc sądziliśmy, że i tym razem tak będzie – przecież to kontynuacja leczenia. Niestety, nie mogliśmy się z nimi skontaktować, mieli przeprowadzkę, a później przyszła wiadomość, że potrzebują nowego podania! A jeszcze rok temu mówili, że niepotrzebnie pisaliśmy kolejne, bo to przecież ciągłość… Jesteśmy w dramatycznej sytuacji, bo operacji nie da się przełożyć, nawet o dwa tygodnie – wyjaśnia Ania, siostra Moniki.
Monika jest w bardzo złym stanie. Cały czas na lekach przeciwbólowych i powstrzymujących krwotoki.
– Mamy trzy dni na zebranie środków, w tak krótkim czasie nie jesteśmy nawet w stanie wziąć jakiegoś kredytu… Koszt zaplanowanej operacji i embolizacji to ponad 22 tysiące euro. Jesteśmy tu w najtrudniejszej sytuacji naszego życia i błagamy o pomoc – dodaje siostra chorej studentki.
Monika walczy z chorobą już kilka lat. Wszystko zaczęło się, gdy chodziła do 6 klasy podstawówki. Gdy rankiem Monika wzięła tabletkę na ból gardła, poczuła w buzi krew. Nie było to zwykłe krwawienie. Z języka trysnęła gwałtowna czerwona fontanna, której długo nie można było zatamować. Lekarze nie byli w stanie jej pomoc i uznali, że przyczyną krwawienia był guzek w języku, który postanowili usunąć.
– Gdy tylko wbili igłę ze znieczuleniem w sam środek języka, z tego miejsca natychmiast trysnęła krew! Wtedy lekarze bezradnie rozłożyli ręce i skierowali Monikę do szpitala w Gdańsku. Tam postanowiono usunąć guzek laserowo pod narkozą. Gdy tylko zaczęli operację, okazało się, że guzek to tylko wierzchołek góry lodowej. Zgrubienie błony na języku przykrywało nienaturalnie rozbudowaną sieć naczyń tętniczych i żylnych. Dopiero szczegółowe badania pokazały, jak dramatyczny jest rozrost naczyń w obrębie języka i dolnej części twarzy. Diagnoza brzmiała: malformacja tętniczo-żylna. To bardzo rzadkie schorzenie naczyniowe – dodaje rodzina chorej.
W języku Moniki tętnice i żyły są nadmiernie rozrośnięte i poplątane, mają dużo większe średnice i są wadliwie połączone w tzw. przetoki, przez co krew płynie w nich dużo szybciej i pod dużo wyższym ciśnieniem. W Polsce nie ma standardów leczenia malformacji w obrębie języka, bo jest to lokalizacja ekstremalnie rzadka.
Na studiach krwawienia z języka zaczęły pojawiać się częściej. W końcu Monika obudziła się z buzią wypełnioną krwią. Kolejne dni przyniosły kolejne krwotoki. W trakcie jednego z nich krwi nie dało się zatamować i studentka medycyny trafiła do szpitala uniwersyteckiego w Gdańsku jako niezwykle trudny przypadek i pacjent, któremu grozi wykrwawienie.
Podwiązano jej lewą tętnicę szyjną zewnętrzną. Krwotoki wróciły, mózg zaczął być niedotleniony. Po nieudanym leczeniu i operacji udało się znaleźć zespół specjalistów, którzy leczą dokładnie takie przypadki. Zniszczenia są tak duże, że ich naprawianie operacyjne musi być stopniowe i systematyczne. Każdy błąd grozi tragicznymi konsekwencjami.
Czwartego lipca odbędzie się kolejna niezbędna operacja. Rodzina dziewczyny musi zapłacić za nią sama. Monika chce zostać dobrym lekarzem, pomagać ludziom.
– Przez chorobę nie ukończy studiów w terminie, ale na pewno na nie wróci! Jeśli tylko będzie mogła… Dlatego z całego serca proszę, pomóżcie Monice – dodaje rodzina chorej dziewczyny.

Źródło: siepomaga.pl