28.06.2019 08:10 22 mike

Mógł utonąć przy świadkach. Uratował go strażnik miejski

Źródło: SM Rumia

Przechodnie z zainteresowaniem przyglądali się mężczyźnie, który wpadł do wody. Niektórzy nagrywali zdarzenie za pomocą telefonu, jednak nikt nie ruszył z pomocą, mimo że było o krok od tragedii. Bo wprawdzie rzeka jest dość płytka, ale mężczyzna, o którym mowa, był kompletnie pijany. Gdyby zachłysnął się wodą, mógłby utonąć. Uratował go dopiero strażnik miejski, który przybiegł na miejsce z oddalonej o kilkaset metrów komendy.

Do opisywanego zdarzenia doszło w Rumi, nieopodal ulicy Dąbrowskiego. W czwartkowe (27 czerwca) południe mężczyzna w średnim wieku siedział na ławce w towarzystwie dwóch kobiet. Nagle wstał i postanowił odejść. Wtedy okazało się, że jest na tyle nietrzeźwy, iż ma problemy z poruszaniem się. Po chwili wpadł do rzeki. Całe zdarzenie obserwował st. insp. Jarosław Zaparty, który obsługiwał monitoring miejski. Gdy zauważył zagrożenie, poinformował dyżurnego, a ten – zlecił natychmiastową reakcję.

Po zgłoszeniu od operatora monitoringu i dyżurnego natychmiast udałem się na miejsce. Mężczyzna znajdował się już w rzece. Skoczyłem do wody i za pomocą siły spróbowałem wyciągnąć go na brzeg. Ponieważ mężczyzna był ciężki, bezwładny, więc poprosiłem przechodnia, który mi w tym pomógł – relacjonuje mł. spec. Konrad Tylutko, rewirowy dzielnicy Janowo.

Źródło: SM Rumia

Źródło: SM Rumia

Źródło: SM Rumia

Warto podkreślić, że całe zdarzenie obserwowały inne osoby. Jednak brodzący w wodzie mężczyzna mógł dopiero liczyć na pomoc strażnika miejskiego, który przebiegł około 600 metrów z komendy. Pokonanie tego dystansu zajęło mu minutę. Do tego czasu nikt nie ruszył na ratunek.

Może dla niektórych to wydarzenie wydawało się śmieszne, a może banalne, stąd ta sytuacja. To przykre, że wszyscy patrzą, a nikt nie reaguje. Ja sam nie czuję się bohaterem i chciałbym przede wszystkim podziękować temu panu, który mi pomógł – dodaje Konrad Tylutko.

Fot. Daniel Zaputowicz/TTM

Fot. Daniel Zaputowicz/TTM

Fot. Daniel Zaputowicz/TTM

Fot. Daniel Zaputowicz/TTM

Takiej biernej postawy nie ma i nie może być w szeregach strażników miejskich. Jak podkreśla Roman Świrski, komendant Straży Miejskiej w Rumi, ratowanie zdrowia i życia to jedno z najważniejszych zadań nakreślonych przez ustawodawcę.

Gdybym tam stał, nie będąc strażnikiem miejskim, na pewno wskoczyłbym do rzeki. Nie wszyscy wychodzą jednak z takiego założenia – zaznacza szef rumskich strażników miejskich.

Uratowany mężczyzna jest dość dobrze znany rumskim funkcjonariuszom. Ironia losu polega na tym, że swego czasu, zapytany przez reportera Twojej Telewizji Morskiej o celowość istnienia straży miejskiej, zdecydowanie opowiedział się za rozwiązaniem tej formacji.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...