14.11.2017 09:33 1 Redakcja
Ponad 32 tysiące kibiców reprezentacji Polski chciało oglądać ostatni w tym roku tryumf ekipy pod wodzą Adama Nawałki. Biało-czerwoni, którzy wystąpili w mocno okrojonym składzie, nie sprostali jednak gościom, ulegając w Gdańsku drużynie Meksyku 0:1. Pozostaje mieć nadzieję, że selekcjoner wyciągnie z tej porażki wnioski, które zaprocentują na przyszłorocznym futbolu w Rosji.
Przed poniedziałkowym (13 listopada) meczem kadry biało-czerwonych obaj szkoleniowcy podkreślali, że celem spotkania jest przede wszystkim przećwiczenie różnych założeń taktycznych i sprawdzenie formy zawodników rezerwowych. Niemniej obie ekipy chciały odnieść zwycięstwo w Gdańsku, zapewniając sobie komfort psychiczny przed finałowym etapem przygotowań do mundialu. I oczywiście sprawiając radość kibicom. Przed spotkaniem to drużyna gości była faworytem.
Biało-czerwoni rozpoczęli mecz z dużą dozą respektu dla rywali i dali się zdominować w pierwszych minutach spotkania. W poczynaniach Polaków brakowało pewności siebie, ale i dokładności. Tę częściej można było podziwiać w wykonaniu Meksykanów.
W 13. minucie goście zasłużenie objęli prowadzenie, choć trzeba przyznać, że nieco dopisało im szczęście. Po uderzeniu na bramkę Aquino piłka odbiła się od nóg polskiego obrońcy, co wykorzystał Jimenez. Szczęsny był blisko sparowania tego strzału, lecz spóźnił się o ułamek sekundy i to goście mogli się cieszyć z prowadzenia, którego nie oddali już do końca spotkania.
W pierwszej połowie meczu Polacy mieli jeszcze kilka szans, by doprowadzić do wyrównania. Niestety, brakowało dokładności i skuteczności, mimo że biało-czerwonym nie można odmówić ambitnej gry. Tak było m.in. w 32. minucie, gdy Makuszewski otrzymał podanie od Rybusa, a następnie próbował strzelać na bramkę. Niestety, trafił w nogi meksykańskiego obrońcy, a odbitej piłki nie posłał do siatki również Zieliński.
Na początku drugiej połowy Polacy zagrali nieco śmielej. Na szczególną uwagę zasługiwała aktywność Rybusa i Makuszewskiego, niemniej wciąż brakowało dokładności w wykończeniu akcji. W 61. minucie na boisku zameldował się Wolski, pomocnik Lechii Gdańsk. Kibice tej drużyny z pewnością odnotowali, że był to setny występ reprezentanta klubu z Gdańska w kadrze narodowej. Niemniej obecność piłkarza, który na co dzień występuje na Stadionie Energa, również nie odmieniła wyniku spotkania.
Trzeba jednak przyznać, że Wolski wypadł co najmniej poprawnie, pokazując spore możliwości. Tym samym wysłał czytelny sygnał Adamowi Nawałce, że powinien być brany pod uwagę przy ustalaniu składu kadry na mistrzostwa świata. To samo trzeba zresztą powiedzieć o Makuszewskim, Rybusie czy Jachu.
Obraz gry w drugiej połowie nie uległ diametralnej zmianie i to do końca meczu. To goście częściej prowadzili grę, wymieniając podania. Polacy próbowali kontratakować i przejmować piłki wysokim pressingiem. Niestety, efektem nie były akcje bramowe. Na osłodę kibicom pozostała niezła dynamika spotkania i waleczność większości reprezentacyjnych piłkarzy.
Na usprawiedliwienie kadry prowadzonej przez Adama Nawałkę trzeba powiedzieć, że była to drużyna zestawiona w sposób eksperymentalny. Trudno więc wymagać od niej pełnego zgrania i zrozumienia na boisku, co zresztą przekładało się na dość proste straty piłek. Porażka 0:1 z silną – mimo osłabień – drużyną Meksyku nie jest powodem do chluby, ale nie można też mówić o kompromitacji. W kilku akcjach biało-czerwonym po prostu zabrakło szczęścia, choć ono podobno sprzyja lepszym.