02.10.2015 11:19 0 Redakcja/TTM

Wejherowo: Sklepiki szkolne bankrutują. Młodzież kupuje gdzie indziej

Mija pierwszy miesiąc roku szkolnego, a co za tym idzie, czas trudnej próby dla sklepików szkolnych. Rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia o tzw. zdrowej żywności sprawiło, że niektórzy sklepikarze z wejherowskich szkół poddali się bez walki, inni jeszcze działają, czekając na ustępstwa bądź nieustannie rozważając zamknięcie interesu.

W Zespole Szkół Ogólnokształcących numer 2 sklepik z nową, zdrową żywnością jakoś sobie radzi. Najemca przyznaje, że nie ma tak dużego zainteresowania jak było, ale kolejki na przerwach dalej są. Mimo wszystko dyrekcja szkoły skorzystała z możliwości zgłoszenia uwag dotyczących wprowadzonego przez ministerstwo zdrowia rozporządzenia.

  • Bardzo są zaostrzone te nowe przepisy, dlatego prosiliśmy o to, aby trochę się im przyjrzeć. Być może udałoby się coś zmienić - przyznaje Malwina Kołodziej-Łukasik, wicedyrektor placówki.

Jak wygląda sytuacja w całym Wejherowie? W gimnazjach działają one we wszystkich czterech szkołach, które je posiadały, natomiast spośród pięciu podstawówek, które przez lata miały sklepiki, w czterech z nich wciąż jeszcze one funkcjonują.

W Szkole Podstawowej numer 9 od początku roku szkolnego sklepiku po prostu nie ma. Poprzedni najemca zrezygnował z działalności po zapoznaniu się z rozporządzeniem ministra zdrowia. Miejsce wykorzystano na dodatkowe zajęcia.

  • Stwierdził, że produkty które są zalecane bądź zakazywane w sprzedaży po prostu nie spełniają oczekiwań uczniów – tłumaczy Olga Tomaszewska, dyrektor Szkoły Podstawowej numer 9 w Wejherowie.

Utrudniona jest również sytuacja stołówek szkolnych, które muszą korzystać z innych przypraw i składników. Obiady, które spełniają nowe obostrzenia, stały się znacznie kosztowniejsze.

Warto zauważyć, że pomimo rozporządzenia, które miało wykluczyć ze szkół tzw. śmieciowe jedzenie, na szkolnych korytarzach wciąż widać słodycze i inne niezdrowe produkty.

  • Dzieci wolą pójść do sklepiku za szkołą, bo tam są batony i inne słodycze. A na owocach, to się po prostu nic nie zarobi – mówi Janusz Banucha, który prowadzi sklepik szkolny w ZS nr 3.

Młodsi uczniowie zapewniają jednak, że podczas przerw do sklepów nie wychodzą, ale to, czego brakuje w sklepikach, przynoszą z domu. Właściciele sklepików zgodnie przyznają, że tak słabych obrotów nigdy nie było. Zarabiają średnio 30% tego, co udawało się uzyskać w poprzednich latach.

  • Ja to traktuję już bardziej jako wolontariat, bo jestem już na emeryturze, a sklepik prowadzę żeby się nie zanudzić w domu. Ministerstwo musi pójść na jakieś ustępstwa, bo jeśli nie wolno nawet gumy do żucia sprzedawać, to jest to chory pomysł – dodaje Janusz Banucha.

Do 30 września dyrektorzy szkół mogli przesłać do kuratoriów oświaty ewentualne uwagi dotyczące zmian. Obecnie trwają starania ministerstwa edukacji, które rozważa opcję złagodzenia rozporządzenia. Do szkół wrócić mają m.in. drożdżówki czy kawa, a w stołówkach ponownie zagościć ma sól. To pierwsza próba złagodzenia restrykcyjnych przepisów, a minister edukacji już dziś zapowiada, że starania na tym się nie skończą.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...