W sobotę 12 lipca o godzinie 15:00 na mieszczącym się przy ulicy Jana z Kolna 18 w Sopocie zmierzą się zespoły Seahawks Sopot i Toruń Angels.
Sopockie Jastrzębie z pewnością domagają się rewanżu na Angels. W pierwszym pojedynku obu ekip górą były Anioły, które przegrywały już 0:13 oraz w czwartej kwarcie 22:27. Torunian do wygranej poprowadzili Łukasz Kuśmirek oraz Bartosz Mróz. Ten running back zdobył decydujące punkty na sześć sekund przed końcem spotkania.
Zdajemy sobie sprawę, że ten mecz będzie jeszcze trudniejszy, niż poprzedni. Nie przespaliśmy okresu między tymi spotkaniami i trener Bill Moore jeszcze lepiej przygotował nas do rywalizacji z Seahawks. Oczywiście odczuwamy presję - tak jak przed każdym meczem z Sopotem - szczególnie, że jedziemy tam jako lider. Seahawks zrobią wszystko, żeby zająć nasze miejsce. Jednak jesteśmy dobrej myśli i zrobimy wszystko, żeby wrócić z tarczą z tego wyjazdu - zapowiada Hubert Pińczak, prezes Angels Toruń.
Jeśli Seahawks myślą o awansie do fazy pucharowej to muszą ten mecz wygrać albo liczyć na potknięcie Archers w spotkaniu z Patriotami. Jednak nóż na gardle nie paraliżuje Jastrzębi. - Presji nie ma ponieważ mecz jest dopiero przed nami. Dopiero jeśli przegramy, to każde następne spotkanie będzie kluczowe i wtedy wszystko znajdzie się w rękach rywali. Bacznie będziemy spoglądać na rywalizację Archers - Angels - podkreśla Michał Radelicki, prezes Seahawks Sopot.
W udanym rewanżu Jastrzębiom może przeszkodzić plaga kontuzji. Niemniej sopocianie mają dużą głębię składu i są pewni, że ich rezerwowi stawią czoła toruńskiej armii.