W dniach 5 i 6 kwietnia na hali Olivia odbył się relacjonowany przez nas Hokejowy Weekend. Ta wielka impreza sportowa spotkała się z ogromnym entuzjazmem Kaszubów, ogladających zmagania swoich rodaków zza oceanu, nie pozostawiła również bez wrażeń gości- Kaszubów kanadyjskich. Prezentujemy Państwu relację Davida Shulista- organizatora imprezy, dawnego prezesa Wilno Heritage Society.
NASZE WRAŻENIA Z POBYTU NA KASZËBACH
HOKEJOWY WEEKEND na KASZËBACH.
Miałem niecodzienny przywilej zabrać ze sobą na Kaszuby, do ojczyzny przodków, jedną z najwspanialszych drużyn hokejowych. Było to doświadczenie, którego nasze Kaszubskie Gryfy nigdy nie zapomną. Od momentu, kiedy to otrzymaliśmy zaproszenie od Michała Śmigielskiego w czerwcu ubiegłego roku, nasza radość była wielka, jak też nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. W środę 2 kwietnia, tuż po wylądowaniu w Gdańsku, stolicy narodu kaszubskiego, zostaliśmy przywitani kaszubską muzyką w wykonaniu Marka Muncha z oddziału ZKP w Baninie, jak i przez fanów oraz media. Cóż to było za przywitanie! Dla członków drużyny hokejowej jedną z pierwszych rzeczy do zrobienia było ucałowanie ziemi ojczystej swoich przodków.
Kolejne kilka dni nasza drużyna spędziła w terenie dając się poznać i promując nadchodzące wydarzenie. Zostaliśmy zaproszeni do szkoły w Lipuszu, gdzie przywitani byliśmy przez młodych fanów nie gorzej niż gwiazdy rocka. Uczniowie zakochali się w “chłopakach w złocie”. W ich pięknej sali gimnastycznej z najstarszymi uczniami pograli krótko w unihokeja. Ponad dwieście uczniów nie pozwoliło im wyjechać do czasu aż otrzymali autografy i porobili sobie z nimi zdjęcia pamiątkowe.
Naszą drużynę przywitał burmistrz Lipusza, Mirosław Ebertowski, a w podziękowaniu za przyjazd na Kaszuby dostaliśmy od gminy upominki i zostaliśmy zaproszeni na obiad. W Kościerzynie, w pięknym ratuszu przywitał nas burmistrz Zdzisław Czucha. Na rynku spotkaliśmy się z adeptami języka kaszubskiego z Nowego Podlesia i ich nauczycielką, Iwoną Kwidzińską, którzy życzyli nam powodzenia na meczu.
Piątkowy poranek drużyna rozpoczęła od treningu, do którego dołączyli młodzi zawodnicy z Sopotu i Gdańska. Wszyscy oni byli Polakami. Żaden z nich nie był Kaszubem. Z jakiegoś powodu Kaszubi nie grają w hokeja, ale mam przeczucie, że się to zmieni. Po treningu Gryfy wybrały się do Sianowa, domu Matki Boskiej Sianowskiej, Królowej Kaszub i narodu kaszubskiego. Tam wzięliśmy udział w drodze krzyżowej z wszystkimi mieszkańcami Sianowa. Nasi praojcowie byliby dumni. Wieczorem zostali oni zaproszeni do baru o sportowo brzmiacej nazwie „Play Off” przez właściciela, Sebastiana Simaniuksztysa, który również raczył nas piwem przez cały ten wieczór. Potem był już weekend. Czym nas zaskoczy? Nie wiedzieliśmy kto będzie nas oglądał. Jak dobrym okaże się przeciwnik i czy fani będą się dobrze bawić? Kiedy kibice zaczęli się zbierać tamtego wieczoru, wiedzieliśmy, że wydarzenie to będzie czymś specjalnym. Wszystko co byliśmy w stanie widzieć, to morze złota i czerni. Organizatorzy nazwali to wydarzenie “Weekendem Hokejowym na Kaszubach”. Wszyscy czuliśmy się jak w domu.
Wydarzenie to było również dedykowane pamięci Daniela Czapiewskiego, kaszubskiego stolema, który zmarł jesienią ubiegłego roku i który zawsze pozostanie w pamięci ze względu na jego zasługi w budowaniu przyjaźni pomiędzy Kaszubami i kanadyjskimi Kaszubami.
Tuż przed rozpoczęciem pierwszego meczu z Sopot Mad Dogs czuliśmy, że jesteśmy na Kaszubach, ojczyźnie naszych przodków. Na pierwszym planie, wysoko, pod dachem powiewała kaszubska flaga narodowa. Weronika Korthals, znana kaszubska piosenkarka, odśpiewała kaszubski hymn narodowy “Zemia Rodnô” przy akompaniamencie akordeonu, na którym grał jej brat. Lidia Czapiewska, wdowa po Danielu, oraz senator Kazimierz Kleina uroczyście dokonali rozpoczęcia gry. Zaproszony był również premier Donald Tusk, który jednak nie był w stanie brać udziału w wydarzeniu. Przed niedzielnym meczem z Dragons Gdańsk pieśń “Wiedno Kaszëbë” autorstwa Gienka Pryczkowskiego została odśpiewana przez jego córkę Weronikę i jej koleżankę, Martę. To piosenka o Kaszubach, którzy wyjechali do Kanady w 1858 w poszukiwaniu lepszego życia i o tym jak pokolenia później budujemy most przyjaźni.
Tym razem na środku lodowiska grę rozpoczynały organizacje, które działają dla dobra Kaszub. Beata Jankowska z Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, prezes Mateùsz Titës Meyer z Kaszëbsczi Jednotë oraz Anna Kościukiewicz-Jabłońska z Radia Kaszëbë rozpoczęli grę. Kaszubskie Gryfy wręczyły tym organizacjom nową mapę Kaszub, na której widać naszą ojczyznę powiększoną o kanadyjskie Kaszuby. Wszystko było w stu procentach kaszubskie. Język, flagi, widoczne wszędzie barwy jak i ludzie. Co również stało się jasnym dla Gryfów, to fakt, że całe to wydarzenie było apolityczne. Nie było widać nigdzie flag kanadyjskich lub polskich obok kaszubskich flag, a jedynym hymnem jaki został odśpiewany był hymn kaszubski. Ten weekend nie dotyczył, ani Kanady, ani Polski. Dotyczył Kaszub. Wszystko było dla kaszubskiej kultury, Kaszubów i narodu kaszubskiego.
Ponad trzy tysiące Kaszubów przybyło, żeby obejrzeć nas jak gramy. Kiedy pytaliśmy, żaden z rozmówców nie miał pojęcia o grze. Po raz pierwszy oglądali hokeja, który przypadł im do serca, a w szczególności Kaszubskie Gryfy. Kiedy chciałem sobie z nimi pogadać usłyszałem “Chłopie, później! Teraz oglądam swoich jak grają.” Na trybunach Kaszubi dawali czadu i jasne było komu kibicują. Podobało im się tempo i akcja tej nowej dla nich gry, którą właśnie oglądali. Co mogę powiedzieć o drużynach przeciwnych? Kim byli i kto im kibicował pośród czarno-złotego morza? Byli to Mad Dogs Sopot oraz Dragons Gdańsk. Ich zawodnicy w większości są Polakami. Poświęcili oni swój czas, żeby zagrać ze swoimi słowiańskimi kuzynami, Kaszubami. Im ślę podziękowania, a w szczególności dla naszego polskiego kolegi, Michała Śmigielskiego, który pomógł zorganizować imprezę. Po meczu przywitali nas z otwartymi ramionami, poznaliśmy ich bliżej, traktowali nas jak swoich i nigdy o tym nie zapomnimy. Przyjęli nas iście po królewsku. Gryfy wygrały z Mad Dogs 11-5 a z Dragonami 6-4. Jednakże wyniki tych meczów tak naprawdę nie miały znaczenia. Chodziło tutaj, żeby spędzić weekend w sportowym duchu, przyjaźni i byciu dumnym z własnych korzeni. Później dowiedzieliśmy się, że jeden z Dragonów, Lipiński, jak i bracia Wróbel z Mad Dogs Sopot byli Kaszubami. Tuż przed rozpoczęciem drużyny te uważały, że powinni oni zasilić szeregi Gryfów.
Dla Gryfów ważne było, żeby zaprezentować tę wspaniałą grę, żeby grać i reprezentować naród kaszubski na ziemi ich przodków. Pragnęliśmy, żeby Kaszubi tutaj na Kaszubach przyjęli naszą drużynę jak swoją. Po tym jak ujrzałem widzów na trybunach noszących ich prawdziwe barwy, jestem przekonany, że tak się stało i hokej na dobre zadomowił się na Kaszubach. Ja jak i Gryfy, na własne oczy widzieliśmy jak zgarnęli naszą drużynę do swoich serc. Po wygranej na ulicach, wioskach, szkołach i kościołach dało się słyszeć z ust kaszubskich kibiców dumnie brzmiące “Wygraliśmy! Wygraliśmy! Nasi wygrali!” Od tego momentu jesteśmy TEAM KASZËBË, kaszubską narodową reprezentacją w hokeja.
Gdzie by chłopcy nie pojechali, zawsze byli traktowani jak królowie. Wspomnę tutaj chociażby drużynę hokejowej młodzieżówki, która im towarzyszyła, pragnęła ich poznać, dostać autografy, porobić sobie zdjęcia i dowiedzieć się jak najwięcej o grze. Czy też wizyta w Miszewie, w szkole imienia Jana Trepczyka, gdzie spotkali chyba najzagorzalszych fanów hokeja. Po weekendzie chłopaki w złocie byli na spotkaniu, gdzie wpadli na pomysł w jaki sposób pomóc młodym Kaszubom w tworzeniu własnej reprezentacji narodowej, np. poprzez zbiórkę pieniędzy na sprzęt dla tych rodziców, których nie stać na jego zakup. Będą owoce naszej wizyty, które będą rosły, a Kaszuby odtąd już nigdy nie będą takie same. Bez dwóch zdań Gryfy dokonały czegoś, co najlepiej ujął słowami jeden z największych kibiców, Adam Hebel:
„Chłopcy w złocie pokazali Kaszubom patriotyzm jakiego jeszcze nie widzieliśmy. Tyle konferencji, w których brałem udział. Tyle książek, które przeczytałem. Tyle poezji, którą przeżywałem... a patriotyzmu nauczyłem się w dwa dni patrząc na lodowisko. To tylko poprzez sport można promować kulturę i świadomość lepiej niż w jakikolwiek inny sposób”. Takim szczegółowym akcentem wizyty była okazja, przy której większość zawodników spotkała się z Kaszubami o takich samych nazwiskach jak ich własne. Skebo spotkał się ze Skibą. Mask z Maszkiem, Shulist z Szulistem, Coulas z Kulasem, Cobus z Kobusem, Serran z Cyrzanem itd. W życiu nie ma nic lepszego niż właśnie takie chwile. Tłumaczenie: Sebastian Skierka.