Wciąż nie wiadomo co stało się z taśmami monitoringu, ważnym dowodem w sprawie śmiertelnego pobicia Sebastiana Preissa. Gdańska prokuratura, która prowadzi dochodzenie w tej sprawie, pomimo przesłuchania wszystkich zaplanowanych świadków, wciąż nie podjęła decyzji o postawieniu komukolwiek zarzutów.
Śledztwo które zlecił prokurator generalny, czyli Andrzej Seremet, toczyło się w sprawie niedopełnienia obowiązków przez puckich policjantów. Prowadząca je gdańska prokuratura zakończyła przesłuchiwanie świadków.
Decyzja ma zapaść w przyszłym tygodniu. To kolejny termin jaki wyznaczyła sobie prokuratura na zapoznanie się z materiałem. Jedną z możliwości braną pod uwagę śledczych jest umorzenie. Stanie się tak wtedy gdy prokurator nie będzie w stanie ustalić kto zawinił bądź czy czyn był dokonany w sposób umyślny.
Sprawa dotyczy zapisu monitoringu z kamer na stacji benzynowej niedaleko Tczewa. 15 sierpnia 2010 roku zatrzymał się tam bus którym z Chałup uciekali sprawcy śmiertelnego pobicia Sebastiana Preissa.
Płyty najprawdopodobniej dotarły do puckiej komendy i zaginęły. Policja prowadziła w tej sprawie swoje wewnętrzne postępowanie wyjaśniające.
Płyty miały być dowodem w sprawie i ustalić między innymi ubiór sprawców. Na ciele zmarłego Sebastiana zabezpieczono ślady uderzeń zadanych ciężkim wojskowym obuwiem. Podejrzani utrzymywali, że tego dnia byli w obuwiu sportowym.